Dwa śledztwa, dwie młode dziewczyny, dwa morderstwa,
dwadzieścia pięć lat przerwy, komisarz Zacharewicz teraz
i wtedy.
i wtedy.
Czytam i zastanawiam się, kogo lubię bardziej, Bartosza
Koneckiego czy Zbigniewa Zborowskiego. Zwalista postura niedźwiedzia, psi węch byłego
policjanta, intuicja, która pcha go wciąż w kłopoty i cięte riposty. „Kręgi”
wciągają mnie coraz bardziej, zataczają się coraz szerzej. Tajemnicza sprawa z
przeszłości, tajemnicza sprawa z teraźniejszości. Książka posiada wszystkie
cechy świetnej powieści. Mam nadzieję, że zakończenie będzie godnym uwieńczeniem
tej opowieści. W innym przypadku, jeśli zakończenie zostanie spartaczone, ech, westchnę
niepocieszona. Przekonajcie się razem ze mną czy warto poświęcić czas na
„Kręgi”.
Bartosz Konecki wydalony z hukiem ze służby policjant,
obecnie prywatny detektyw Agencji - Grupa Konecki, (bo „grupa” lepiej brzmi),
dostaje typowe zlecenie. Śledzenie młodej, pięknej i aspirującej wyżej pogodynki
to ma być Łatwa robota i szybkie pieniądze. Bartek, jako bystry były policjant
szóstym zmysłem wyczuwa, że sprawa jest dużo poważniejsza. Nie przeczuwa
jedynie jak wiele będzie musiał wycierpieć zanim to wszystko się skończy…
W trakcie wykonywania zlecenia trafia na sprawę zabójstwa
sprzed ćwierćwiecza, niestety podobne cechy ma zbrodnia popełniona współcześnie
w Warszawie. Czy to naśladowca? Człowiek skazany za pierwszą zbrodnię wyszedł z
wwiezienia. Co się stało z policjantem, który prowadził wtedy śledztwo? Dlaczego
sprawą interesuje się Stokrotka? Ta sprawa ma wiele wątków i wiele osób jest w
nią zamieszanych. Bartosz podejmuje śledztwo i powoli odkrywa przestępczy
procedery, wkracza w kręgi, coraz szersze a jednak coraz ciaśniej zaciskające
się wokół niego.
Początkowo oceniłam Koneckiego, jako bardzo szablonowego
stróża prawa z powieści kryminalnych. Mogłabym wymienić kilka nazwisk i wszyscy
ci policjanci byliby jak z jednej komendy mimo ze stworzeni przez różnych
autorów. Szablon dobrze skrojonego kryminału zakłada samotnego przedstawiciela
policji, który sam czasem prawo omija szerokim łukiem, więcej ma wad niż zalet,
ale skuteczny jest w swojej robocie i za to czytelnicy go lubią. Chociaż ten zazwyczaj
nie daje się lubić i nawet nie chce by go lubić. A ja, jak na złość, w każdym
przypadku sympatyzuję z takim samotnym wilkiem i siłą go wciągam do mego
panteonu gwiazd w niebieskich mundurach.
„To nie mogła być miłość, już raczej stres pourazowy”
Chociaż Konecki wpisuje się w ten szablon, to również się
z niego wyłamuje. Jest charakterystyczny i charakterny, uparty, zadziorny i z
zasadami. A że sam swoje zasady łamie i sam sobie na to daje moralne
przyzwolenie, to już niech we własnym sumieniu rozsądza. Do prawdy dąży
nieugięcie, nawet własne problemy odsuwa na bok by niezmąconym umysłem odnaleźć
rozwiązanie, bo sensu w śmierci tych młodych dziewczyn trudno dopatrywać, ale
prawda choćby siłą wywleczona na światło dzienne należy się Krysi, Marcie i ich
bliskim.
„Słowa to słowa. Zbiór głosek i tyle. Ważne, żeby nie
przysłaniały prawdy.”
Z miejsca polubiłam Bartosza Koneckiego, choć nie miałam
ku temu żadnych podstaw. Zadziałała intuicja, którą miałam weryfikować na
blisko pięciuset stronach.
Odnajduję same pozytywne cechy tej powieści. Przede
wszystkim świetny sposób narracji, podział na „kiedyś” i „teraz” i powolne
odkrywanie małych elementów obu spraw. Retrospekcje, które wcale nie
spowalniają tempa akcji, wręcz przeciwnie, windują napięcie do pięćdziesiątego
czwartego pietra wieżowca ludzkich emocji. Bezkompromisowy główny bohater,
który z pełną świadomością ładuje się w tarapaty, bo jest zaprogramowany na
odkrycie prawdy. Sceny jak w kalejdoskopie, barwne i dynamicznie się
zmieniające. Bartek daje komuś po mordzie, Bartek sam dostaje w gębę. Wiele wątków,
które niczym kręgi na wodzie, niby dalekie, niby niepowiązane a jednak
wszystkie zaczęły się w tym samym miejscu.
Nerw człowieka szarpie, kiedy pomyśli sobie, że sytuacje
opisane w książce najprawdopodobniej miały miejsce, czy mogły mieć miejsce. Włos
się jeży na głowie, że ta fikcja literacka jednak nie do końca fikcją musi być,
że tak świat wtedy funkcjonował. I złudną może się okazać nadzieja, że teraz
już tak nie jest, że lepsze czasy nastały.
„Kręgi” to najlepsza powieść sensacyjna, jaką ostatnio
przeczytałam. Posiada wszystkie elementy idealnego kryminału – bohater walczący
o sprawiedliwość, intrygująca zagadkowa śmierć, tajemniczy udział w sprawie
wschodzącej gwiazdki telewizyjnej, barwny korowód postaci, sceny akcji jak z
porządnego (nie mylić z podrzędnym!) filmu sensacyjnego i tempo nie pozwalające
przerwać czytania przed końcem. Właśnie, dla „Kręgów” zarwiecie noc, nie ma siły,
która pozwoli zamknąć książkę przed przeczytaniem ostatniego słowa. „Kręgi”
wciągają, zaskakują, dezorientują, każą wysilać umysł w próbie dostrzeżenia
całego obrazu sytuacji. Próbie z góry skazanej na niepowodzenie, ale to właśnie
cenimy w tym gatunku, że Autor wyprowadza nas na manowce a my ochoczo za nim
podążamy, nawet nie myśląc o oglądaniu się za siebie. A na koniec „Kręgi” wyplują
cię niczym pływaka, który za długo był pod wodą i z radością uświadamia sobie
jak łapczywie wciąga powietrze. Książka wbija w fotel, zniewala, szarpie
emocjami i nie daje spać, a czytelnik i tak się z tego cieszy. Nonsens? Nie. To
opis doskonałego, kompletnego dzieła literackiego. Lektura obowiązkowa dla
fanów gatunku. Osobiście uważam, że zostanie doceniona również przez czytelników,
którzy rzadziej sięgają po kryminały, bo to po prostu kawał dobrze wykonanej
literackiej pracy.
Przyznaję szczerze że nie spodziewałam się, że tak
świetnie napisana historia będzie dziełem polskiego, nie bardzo znanego (ale to
się zmieni – jestem tego pewna) pisarza. „Kręgi” śmiało mogą konkurować z książkami
Nesbo, Cobena, Rankina, (tu wpisz nazwisko ulubionego twórcy) i innych bestsellerowych pisarzy . Tą książką Autor udowadnia, że Polacy
potrafią pisać na światowym poziomie. Polecam z pełną świadomością. Gdyby moja rekomendacja miała znaleźć się na okładce zapewne byłoby to jedno słowo - "Petarda!". No ewentualnie trzy słowa - "Petarda! Musicie przeczytać!". Nieźle
sponiewiera. Czytanie „Kręgów” to była czysta przyjemność. Panie Zborowski
chapeau bas!
Ocena : 9 / 10
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Magdalena SzL
0 komentarze:
Publikowanie komentarza