![]() |
źródło |
Historia opowiada nam losy Malcolma,
który wychowuje się w rodzinie kochającej niezwykle mocno zwierzęta. Można się
domyśleć, że w domu nie brakuje towarzyszy do zabaw, bo prócz dwójki
rodzeństwa, rodziców i dziadka, mieszkają tam dwa koty, pies, chomik, legwan i…
do pakietu pojawia się nieszczęsna szynszyla. Nieszczęsna dlatego, że jest
bardzo, ale to bardzo niechcianym i kompletnie nietrafionym prezentem
urodzinowym dla naszego głównego bohatera, który niestety, ale nie darzy taką
sympatią, jak jego rodzina żadnego z istniejących zwierząt. Ktoś mógłby teraz
pomyśleć, że Malcolm jest bez serca, lub, że jest złym chłopcem, ale to
nieprawda. On sam nie pojmuje swej niechęci do tych stworzeń i nie czuje się z
tym zbyt dobrze, że jako jedyny z rodziny za nimi nie przepada, a dokładniej to
ich nie rozumie.
Bardzo smutno czytało się, jak rodzina Malcolma
kompletnie nie starała się go zrozumieć i uszczęśliwiali chłopca na siłę
prezentem w postaci szynszyli, gdy on marzył o nowym komputerze. Nie chodzi tu
o fakt nie kupienia tego, co sobie dziecko zażyczy, tylko o sposób w jaki o tym
rozprawiali i częściowo lekceważyli. W momencie, gdy zrozumieli, że nie jest to
chciany i trafiony prezent, zrobili mu kolejny… chyba jeszcze gorszy, w postaci
karmy dla szynszyli, książki i maskotki w jej kształcie. Wyszło na to, że
robili prezenty dla siebie, a nie z myślą o jubilacie.
Czarę goryczy przelał incydent, w którym
cała rodzina zaśmiewała się z Malcolma do łez, wspominając tajemniczy Incydent
z małpą, w którym to nasz bohater będąc małym dzieckiem został obrzucony przez
szympansy kupą. Po tym wszystkim rodzice podarowali mu już ostatni prezent,
opłaconą kilkudniową wycieczkę klasową, za którą Malcolm był ogromnie wdzięczny
i bardzo się ucieszył. Docenił ten gest i uświadomił sobie jednocześnie, że
rodziców raczej nie byłoby stać na jego wymarzony komputer, więc był zadowolony
z zagubienia przez zwierzęta jego listy z prezentami. Jednak, naprawdę, czy ta
wycieczka musiała być akurat na… farmę
Orwella?
Na farmie Gavin i Maven oprowadzają
dzieci pokazując im różne zwierzęta. Podczas opowiadania o kozach wspominają o
tajemniczym K-Pax’ie, który jest według nich bardzo mądry i można mu zadawać
ważne pytania. Malcolm zostaje więc w tyle całej wycieczki, by podejść do
sędziwego kozła, a gdy spojrzał mu uważnie w oczy, to zaraz zaczął się mu zwierzać
na głos. Wyraził swe pragnienie, że chciałby lepiej rozumieć zwierzęta, móc je
polubić, że jeśli K-Pax jest naprawdę taki mądry, to może mu powie, co ma
zrobić, by nauczyć się je kochać, jak inni. Malcolm nagle poczuł się jak
zahipnotyzowany i zasnął, a gdy się obudził - ku jego przerażeniu - nie był już
dłużej chłopcem, lecz żółwiem.
W całym tym szaleństwie, z małą pomocą nowych
znajomych odkrył metodę na zmianę postaci, skojarzył różne fakty, ale bez względu
na to, jak bardzo się starał, nie był w stanie stać się z powrotem chłopcem.
Upragniona rozmowa z niezwykłym K-Pax’em wcale nie sprawiła, że poczuł się
lepiej. Otóż okazało się, że po trzech dniach zostanie na zawsze jednym z
wybranych przez siebie zwierząt! Chłopiec jest przerażony! Poznaje po kolei różnych
mieszkańców farmy, napotyka szereg przeszkód i poznaje plusy bycia każdym z
nich i zawiera przyjaźnie podczas całkiem zwariowanych sytuacji. Podczas
wszystkich przemian uczy się różnych „rzęcych języków” i uzyskuje
wytłumaczenie, dlaczego pewne zwierzęta zachowują się w różnych sytuacjach tak,
a nie inaczej.
Czy Malcolm będzie kiedykolwiek
chłopcem? Czy też na zawsze pozostanie zwierzątkiem? Na jaką postać się
ostatecznie zdecyduje? Czy możliwe jest, aby rodzina rozpoznała go pod inną
postacią? Pytania mnożą się, czasu jest coraz mniej, ale Malcolm na szczęście
nie jest sam. Z każdą przemianą, po różnych przepychankach i udowadnianiu swej
tożsamości, zyskuje nowych, zwierzęcych przyjaciół, którzy zrobią bardzo wiele,
aby pomóc mu odnaleźć rodzinę. Czy po takich przygodach można nie pokochać
zwierząt? Czy rodzina Malcolma zrozumie, że zachowała się wobec niego nie w
porządku? Zapewniam, iż na wszystko znajdziemy odpowiedź, a pod koniec mogą
popłynąć Wam gorące łzy wzruszenia. Ja płakałam kilka razy, myśląc, że to
naprawdę smutny koniec. Polecam ogromnie, w tej pozycji kryje się wiele
wartości, które mogą również pomóc osobom niezbyt przepadającym za zwierzętami.
Uczymy się tu wrażliwości i szacunku do zwierząt. Wspaniała książka.
Zachęcam do zapoznania się z innymi książkami tego autora: "Agencja Wynajmu Rodziców" i "Magiczny kontroler".
Zachęcam do zapoznania się z innymi książkami tego autora: "Agencja Wynajmu Rodziców" i "Magiczny kontroler".
Ocena 10/10
Za możliwość przeczytania dziękuję
Wydawnictwu Lemoniada
Ula Wasilewska
0 komentarze:
Publikowanie komentarza