Lubię książki, w których główną rolę odgrywają tajemnice
rodzinne. Dlatego też pełna nadziei sięgnęłam po dramat psychologiczny „Blisko mnie” Amandy
Reynolds (Wydawnictwo Kobiece), nie zraziwszy się nawet nieco archaiczną okładką
przywołującą na myśl dawne romanse. Bo oto leżą sobie dwie obrączki, jak w
romantycznej, sielankowej historii, na tle jakże romantycznego tytułu, a
nieszczęście zwiastują jedynie niewidoczne na pierwszy rzut oka krople krwi, jakim
został splamiony. Gdy się dobrze przyjrzeć, można dostrzec kolejne elementy,
dzięki którym zapali nam się w głowie czerwona lampka: w tej sielance coś jest
nie tak.
Okładka, choć mało według mnie chwytliwa, na szczęście nie
zwiastuje płomiennego romansu, ale pełną niepewności i niedomówień historię Joanny
Harding, która pewnego dnia budzi się w szpitalnym łóżku z luką w pamięci.
Okazuje się, że kobieta spadła ze schodów we własnym domu i nie pamięta
ostatniego roku życia. Towarzyszy jej jednak dziwny niepokój i nieufność wobec
męża, który wiele aspektów ich
rodzinnego życia próbuje przemilczeć.
Chciałabym pamiętać,
skąd wzięła się u mnie ta nagła potrzeba ucieczki przed mężem, ale mam pustkę w
głowie, wiem tylko, że uczucie jest niezwykle silne; gdy Robert mnie dotyka,
wzdrygam się cała.
Z przerażeniem zauważa, że w życiu jej rodziny zaszło minionego
roku wiele zmian, niekoniecznie na dobre… Syn rzucił studia, córka związała się
z nieodpowiednim mężczyzną i spodziewa się dziecka, zaś ona sama poświęcała cały
swój wolny czas na wolontariat w ośrodku pomocy społecznej. W jej głowie migają
obrazy, których jednak za nic nie potrafi umieścić w rzeczywistości – nie wie,
gdzie kończy się wyobrażenie, a gdzie zaczyna prawda. Prześladuje ją wizja
mężczyzny, który z pewnością nie jest jej mężem, a który wywołuje u niej
szybsze bicie serca, którego spojrzenie hipnotyzuje…
Nie dostrzegam jego
twarzy, ale widzę resztę spoczywającego w swobodnej pozie ciała. Piękno zatyka
mi dech w piersi, przeszywa dreszczem pożądania.
Joanna próbuje dojść prawdy: co wydarzyło się w jej
rodzinie? Czy możliwe, że mężczyzna ze wspomnień był jej kochankiem? Czy to
możliwe, by zdradzała męża? Dlaczego z kolei jemu tak bardzo zależy na tym, by jej
wspomnienia nie wróciły? I co właściwie wydarzyło się wtedy na schodach, tuż
przed upadkiem? Jakaś wewnętrzna siła podpowiada jej, że kłóciła się wtedy z
mężem. Pytanie tylko: o co?
Pytania mnożą się, podobnie jak wersje wydarzeń, których do
samego końca nie jesteśmy pewni. Ani my, ani Joanna. Historia została dobrze
przemyślana, podzielona na fragmenty „przed wypadkiem” oraz „po wypadku”, które
przeplatają się. Każde wspomnienie Joanny, którego zresztą nie jest nawet
pewna, zostaje niemal od razu opisane we fragmentach „po upadku”, tak więc mimo
wielu tajemnic i niedomówień nie ma mowy o jakimkolwiek bałaganie czy chaosie
wydarzeń. Jednocześnie autorka nie zdradza od razu wszystkich kart, buduje
napięcie i pozwala odkrywać prawdę stopniowo, sprawiając, że aż ręce świerzbią,
by zajrzeć choć na chwilę do ostatniej strony, by móc przekonać się, co się tak
naprawdę wydarzyło.
A wydarzyło się wiele. Autorka sprytnie zamieściła kilka znaczących postaci męskich, które wprowadzają nieco zamieszania i stawiają
sprawy w nieco innym świetle, niż w jakim sama chciałaby je widzieć. Jednak nie
postać Joanny wzbudzała we mnie największe emocje, lecz jej mąż, Robert.
Ukochany. Mąż od dwudziestu czterech lat. Już po lekturze
pierwszych stron można śmiało stwierdzić, że coś z nim nie tak. A przynajmniej
ja tak stwierdzam.
Męczy mnie ta bariera,
która wyrosłą pomiędzy mną i Robertem, niezwerbalizowana, lecz solidna.
Dlaczego chodzimy wokół siebie na paluszkach? Jest moim mężem, kocha mnie,
uczyniłby dla mnie wszystko, a jednak jego miłość, jego troska wydają się
przytłaczające.
Bohaterka podświadomie chce się znaleźć jak najdalej od
niego, jednak jego postawa wszystkiemu przeczy. Powiedzieć, że mąż Joanny nie
wzbudza mojej sympatii, to mało. On irytuje. Konfiskuje laptop, pozbawia komórki, wciąż
każe „odpoczywać” i setki razy zadaje to samo pytanie: „Naprawdę niczego sobie
nie przypomniałaś?”. Dość podejrzane… Początkowo jestem przekonana, że Joanna
padła ofiarą przemocy domowej, potem że to Robert zepchnął ją ze schodów, potem
że próbowała popełnić samobójstwo, a potem… I tak bez końca. A właściwie do
końca wieczoru, bo tyle czasu zajęło mi przeczytanie powieści i zmierzenie się
z zakończeniem, którego jednak jak dla mnie jest dużo za dużo. Poznać prawdę to
jedno, a zmierzyć się z tak wieloma nowymi faktami to drugie. Mimo wszystko
zakończenie wychodzi z tego obronną ręką, bowiem finał zaskakuje i zmusza do
krótkiej refleksji na temat życia rodzinnego.
„Blisko mnie” to bardzo udany dramat psychologiczny, pełen tajemnic i
niedomówień, które aż chce się poznać, wyjaśnić. Cała akcja skupia się właściwie na
Joannie i jej rodzinie, na próżno szukać tu wielu znaczących bohaterów spoza
rodziny, nie licząc Rose i Nika z ośrodka pomocy społecznej, którzy pojawiają
się zresztą nie przypadkowo - również mają swój udział w kreowaniu przeszłości.
W tej książce prym wiedzie rodzina i wzajemne relacje jej członków. Choć „Blisko
mnie” to powieść powodująca gęsią skórkę, pozwala również wysnuć refleksję, że nie
jest sztuką nazywać się rodziną. Sztuką jest nią być naprawdę, na dobre i na
złe.
Ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwo Kobiece
Izabela Jurkiewicz
Ciekawa pozycja, musześ sprawdzić bo mnie bardzo zaciekawiła ta skrócona recenzja. Ocena nie jest taka zła a wszystkie które już przeczytałam z polecenia to zgadzały się w 100% z oceną.
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od gustu: jedni lubią takie, a drudzy inne gatunki, dlatego zawsze najlepiej samemu sprawdzić:)
UsuńTeż lubię ksiązki z tajemnicą z jakąś zawiłą tajemnicą która się ciągnie przez całą książę a na końcu się wyjaśnia w taki czy inny sposób to trzyma w napięciu zawsze.
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam, właściwie dopiero zaczęłam. Mam nadzieję, że mi również się spodoba! :)
OdpowiedzUsuń