Dawno nie miałam okazji czytać
żadnego dobrego kryminału ani thrillera, więc z dużą ciekawością sięgałam po
książkę ,,Ciszej niż śmierć”. Zaintrygowała mnie na pewno swoim opisem i
pokładałam w niej duże nadzieje, bo ostatnio coraz więcej powieści mnie rozczarowuje,
brakuje im pazura i są po prostu pisane na jedno kopyto. Jednak ciągle szukam
idealnej książki, bo rok się kończy, a ja nie mam jeszcze swojego ulubieńca. Czy
Sarah Hilary zachwyciła mnie na tyle, że kiedyś będę chciała jeszcze wrócić do
jej twórczości? O tym niżej.
Marnie i Noah prowadzą bardzo
zagadkowe śledztwo, które od samego początku przysparza im wielu problemów.
Kilku ludzi zostaje pobitych, ale także pojawiają się ofiary śmiertelne.
Wkrótce dochodzi do włamania do domu Marnie i wyraźnie widać, że osoby, które
za tym stały, wiedziały gdzie i czego szukać. W końcu wychodzi na jaw, że ktoś
sprytnie gra z policją w grę, która z biegiem czasu nabiera coraz większego
sensu. Tylko czy detektywom uda się powstrzymać mściciela? Jak bardzo namiesza
w życiu Marnie?
- Co jest czerwone, zielona i srebrne? – zapytał tata.- Zombie z widelcem w oku.
Początkowo w ogóle nie
zorientowałam się, że jest to już czwarty tom z jakiegoś dłuższego cyklu o
Marnie Rome i dopiero doczytałam się tej informacji na okładce. Jednak serie
kryminale przeważnie da się czytać w różnej kolejności, bo w każdej książce
jest opisywana inna historia lub sprawa, jedynie przeszłość czy przygody
głównych bohaterów są kontynuowane. Początkowo miałam mały problem ze
zrozumieniem treści, trochę mieszało mi się w głowie, nie potrafiłam do końca
zrozumieć fabuły i wczuć się w klimat. Jednak po jakimś czasie wszystko
zaczynało robić się jaśniejsze, autorka powoli wyjaśniła pewne sprawy, o
których zapewne można przeczytać w poprzednich tomach i dzięki temu miałam
ogólny obraz na całą sytuacje, a raczej wiedziałam tyle, żeby móc zrozumieć
fabułę.
Wykreowani przez autorkę
główni bohaterzy są bardzo ciekawi i
sama Marnie zrobiła na mnie spore wrażenie. Cóż, w wypadku tego typu serii po
prostu trzeba stworzyć jedną wybijającą się jednostkę, którą polubią wszyscy
czytelnicy albo znienawidzą tak, że będą chcieli nadal poznawać jej losy.
Marnie bez wątpienia ma bardzo interesującą historię, jej przeszłość jest
ściśle związana z teraźniejszością i wydarzeniami, które opisuje fabuła. Wątki
przeplatają się, ale oczywiście są bardzo zagmatwane.
Początkowo jest bardzo
tajemniczo, czytelnik dostaje bardzo podstawowe informacje, jest świadkiem
zbierania dowodów oraz dylematów śledczych, których śledztwo stoi w martwym
punkcie i ciągle dostarcza nowych problemów. Akcja rozwija się dość powoli, ale
myślę, że jest to w pewnym sensie zaletą tej książki, bo dzięki temu
dowiadujemy się bardzo dużo o wszystkich bohaterach, nawet tych tajemniczych i
pozornie kompletnie nie związanych ze sprawą.
- Spokojnie. Zdajemy sobie sprawę, że to nie był twój pomysł. Czasami po prostu dajemy się wplątać w pewne wydarzenia. Nie chcemy tego, ale to nas wciąga i nie potrafimy się wycofać. – Wypowiedź miała uspokajający rytm. Zoe zwróciła się cała w stronę chłopca.
Autorka dozuje napięcie, ciągle
podbudowuje naszą ciekawość i sprawia, że sami w głowie próbujemy rozwiązać
sprawę poprzez tworzenie przeróżnych scenariuszy. W środku przede wszystkim nie
brakuje napięcia, bo jednak akcja jest urozmaicona, ale także tajemnicza. Trudno
jest domyślić się, kto tak naprawdę jest mózgiem operacji, a to jest dla mnie
największą zaletą tej pozycji. Przede wszystkim dlatego, że nienawidzę
odgadywać zakończenia, bo lubię być zaskakiwana.
Na pochwałę również zasługuje
styl pisania autorki i jej taka mała powściągliwość. Niby czytelnik dostaje
pełen obraz na sytuację, nie brakuje opisów wydarzeń czy dialogów między
bohaterami, ale jednak to wszystko nie jest rozwleczone, po prostu nie nudzi. Wszystko,
co istotne zostało powiedziane, a ja przynajmniej ciągle czułam pewny dreszczyk
emocji.
Zakończenie jednak jest momentem,
który trochę zepsuł ogólne wrażenie. Do samego końca czekałam na prawdziwą
petardę, na jakiś zwrot akcji, ale niestety nie było fajerwerków. Owszem,
pojawiło się pewne zawirowanie, jednak dość przewidywalne, a przynajmniej
został opisane tak, że sprawiało wrażenie przewidywalnego.
,,Ciszej niż śmierć” to książka,
która spełniła moje oczekiwania, ale nie była najlepszym kryminałem, jaki
czytałam w życiu. Mimo wszystko warto było się z nią zapoznać i być może
jeszcze kiedyś wrócę do powieści tej autorki, bo następnym razem może zaskoczy
mnie odrobinę bardziej.
Ocena: 7/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona
Patrycja Bomba
ja nie przepadam za czytaniem jakiejś serii od środka. Zatem raczej marne szanse, że sięgnę po ten tytuł nie znając wcześniejszych tomów.
OdpowiedzUsuń