„Z morderstwami jest taka zabawna historia, że czasem zostają popełnione dekady wcześniej, zanim faktycznie mają miejsce. Coś się wydarza i wiele lat później nieuchronnie prowadzi do czyjejś śmierci. Złe ziarno zostaje zasiane”
O tej książce słyszałam skrajne opinie. Albo nie podobała
się, nie spełniła oczekiwań ze względu na mało spektakularną narrację albo miłośnicy klasycznych kryminałów byli zachwyceni.
Ja nie zgadzam się z tymi pierwszymi i czuję potrzebę stanięcia w
obronie „Martwego punktu”.
W małym, sennym kanadyjskim miasteczku, na leśnej ścieżce
zostają znalezione zwłoki kobiety. Szanowana członkini niewielkiej
społeczności, emerytowana nauczycielka, skryta malarka, zabita strzałem z łuku.
Polowania to tutaj powszechna praktyka, Jane Neal według zgodnej opinii
publicznej padła ofiarą zabłąkanej strzały. Ale nikt nie przyznaje się do
spowodowania tej śmierci. Nadinspektor Gamache i jego instynkt kontynuują
śledztwo, bo wbrew uparcie powtarzanej teorii o wypadku na polowaniu, ma przeczucie,
że pannę Neal zabito celowo, a górska osada kryje dawno pogrzebane tajemnice.
Uważam za niesprawiedliwą opinię o braku talentu, autorki
i tłumacza, tylko dlatego że książce brak spektakularnych pościgów, wyścigów,
ostrej wymiany zdań i ognia.
Moim zdaniem, tak to odczuwam, akcja jest tak
poprowadzona i tak opisana by oddać usposobienie inspektora Armanda Gamache'a.
On jest spokojny, metodyczny, wytrwały. Wie, co robi i uparcie zbliża się do
celu, w swoim tempie.
Tu nie ma fajerwerków, bo inne elementy świadczą o sile
tej książki. Klimat małomiasteczkowej społeczności skrywającej sekrety przed obcymi,
ale i przed sobą samymi; główny bohater wyrazisty, zapadający w pamięć, a
przecież taki nie spektakularny; strona psychologiczna niezwykle rozbudowana,
co sprawia, że powieść nie jest jednowymiarowa; zaskakujące zakończenie nie
dające się przewidzieć.
Tempo akcji doskonale odzwierciedla usposobienie
inspektora. Rzecz dzieje się powoli, niespiesznie, ale inspektor Gamache z
każdym krokiem zbliża się do rozwiązania zagadki; może gdyby po drodze jego
ludzie pomagali zamiast utrudniać byłoby szybciej, ale ten irytujący element w
postaci Yvette w perspektywie wydaje się wręcz niezbędny. W gruncie rzeczy ważne,
że wszystko się stało na czas. No może prócz morderstwa.
„Śmierć stoi w lesie o świcie i zmroku, z łukiem i strzałą”
Dodatkowo rzecz dzieje się w nieco odizolowane od świata
miejscowości, w której życie płynie wolno, wszyscy się znają, a morderstwo
burzy ten stan rzeczy tylko na chwilę. Czujność mieszkańców szybko usypia na
nowo, bo cóż może się stać w tak spokojnym miejscu na Ziemi jak Three Pines.
Panna Neal zginęła, ale wszyscy przekonani są o tym, iż był to nieszczęśliwy
wypadek w czasie polowania, a sprawca raczej nigdy nie zostanie wykryty
Po drodze poznajemy kilku sympatycznych mieszkańców osady
i jedną niesympatyczną Ruth, którą i tak wszyscy lubią. Mamy kilka różnych
historii życiowych, kilka problemów, z którymi zmagają się bohaterowie, ale
problemy te już bardziej ludzkie być nie mogą.
Psychologiczna strona książki jest bardzo rozbudowana i
niezwykle ciekawa. To klasyczny kryminał a jednak bardzo sprawnie wpleciono w
fabułę wątki obyczajowo-psychologiczne. Naprawdę poznajemy tu dość szeroki
wachlarz emocji, osobowości, problemów. Takie prawdziwe życie w wielu
odsłonach, wielu barwach i smakach.
„Wina leży w nas i tylko w nas. W ostatecznym rozrachunku, jesteśmy my i wybory, jakich dokonujemy”
Po przeczytaniu miałam wrażenie, że szybko o tej książce
zapomnę, że, mimo iż wrażenie pozostawiła dobre to będzie ono nietrwałe. Myliłam
się. Zapewne liczyłam na mocniejsze efekty, na dynamiczne tempo, a otrzymałam
coś zupełnie innego, ale zadziwiająco dla mnie samej ciekawego. Po przeczytaniu
całego ogromu książek kryminalnych, potrafię docenić perełkę, nieszablonową
powieść, subtelną, klasyczną, klimatyczną. Zagadka kryminalna była na tyle
intrygująca, postać inspektora tak bardzo odmienna od typowych bohaterów
kryminałów, a styl autorki interesujący na tyle bym z chęcią sięgnęła po
następną z serii o inspektorze Gamache'u, jak tylko wpadnie mi w ręce.
A do tego zaskakujące zakończenie. Mi więcej nie trzeba.
Inspektor Gamache dołącza do mojej Drużyny A, taka moja
prywatna ekipa do zadań specjalnych, a Armand nie ujawnił jeszcze wszystkich swoich
talentów.
Ocena : 7 / 10
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Poradnia K.
Magdalena SzL
Moda na krytykowanie powieści napisanych w innym stylu niż katastroficznie-błyskawicznym jest dla mnie zadziwiająca. Dlaczego szybkie tempo naszego życia musi być koniecznie odzwierciedlane w czytanych książkach? Co prawda moje nieliczne krytyczne recenzje tez miewają więcej odbiorców, niż spokojne, przemyślane utwory. Ja z przyjemnością przeczytam "Martwą naturę", bo mnie do tego skutecznie zachęciłaś. Dziękuje i pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, bo to jest dobra powieść, przemyślana i nieprzypadkowa. Polecam też moją poprzednią recenzję (miejsce też ustronne, może trochę wi3cej dramatycznych scen, ale kto by się tam spieszył na Grenlandii :) )
UsuńCzytałam całkiem niedawno tę książkę i przyznaje, że całkiem mi się spodobała, z przyjemnością zapoznam się z kolejnymi tomami serii :)
OdpowiedzUsuń