![]() |
[źródło] |
Chełmża
– pięknie położona, niewielka miejscowość w województwie
kujawsko - pomorskim. Piętnaście tysięcy mieszkańców, zabytkowa
starówka, jezioro... i tak naprawdę nic więcej co mogłoby
stanowić znak rozpoznawczy tego miasta. Nie bójmy się tego słowa
– po prostu prowincja, czyli miejsce, gdzie można zostać krezusem
w skali mikro lub też dać się zapomnieć światu. „Skaza” to
powieść, której akcja została umiejscowiona w wyżej wymienionej
miejscowości i której bohaterowie stanowili śmietankę towarzyską
Chełmży lub zechcieli się w niej zgubić (niektórzy zrobili to
dosłownie). Jeden z dwóch wątków głównych utworu dotyczy
śledztwa prowadzonego przez komisarza Bernarda Grossa. Gross
przyjechał do Chełmży, aby zapomnieć o tym co było i rozpocząć
nowy rozdział w swoim życiu. Jeśli nawet liczył na spokojny czas
spędzony na odhaczaniem dni w kalendarzu do emerytury to mu się to
nie udało – policjant zostaje świadkiem odnalezienia zwłok
nastoletniego topielca oraz sam odkrywa zamarznięte ciało
bezdomnego. Obu zmarłych nic nie łączy, a ich zgony wydają się
być ze sobą niepowiązane. Co więcej, zarówno śmierć młodego
człowieka, jak i starszego mężczyzny wydaje się być kwestią
nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. W normalnym świecie byłyby
to sprawy do umorzenia, ale nie dla Grossa. Wiedziony instynktem
rozpoczyna śledztwo, które doprowadza go do sprawy tajemniczego
zaginięcia lokalnego przedsiębiorcy. I tu pojawia się drugi główny
wątek powieści, będący retrospekcją wydarzeń sprzed dziesięciu
lat. Rodzina Tarasewiczów wiedzie pozornie normalne i ułożone
życie. Nie brakuje im pieniędzy, a ewentualne braki, nie na polu
materialnym, głowa rodziny rekompensuje sobie u kochanki. Jednak
wszystko się zmienia, gdy Tarasewicz otrzymuje pogróżki. Czy
późniejsze zniknięcie i nienawistne liściki mogą mieć ze sobą
coś wspólnego? A może małżeństwo uciekło z powodu
pojawiającego się widma problemów finansowych? Czy znalezione po
latach ciało bezdomnego należało do Tarasewicza? Jeśli tak, co
się z nim działo przez ten czas?
Przyznaje,
że był to mój pierwszy kontakt z twórczością Roberta
Małeckiego. „Skaza” jest początkiem nowego cyklu, którego
bohaterem jest komisarz Bernard Gross. W związku z powyższym trudno
mi się odnieść jak prezentuje się recenzowany utwór na tle
wcześniejszej trylogii, jednakże moje wrażenia z lektury były
ogólnie dobre.
Przede
wszystkim warto podkreślić, że recenzowana przeze mnie powieść
jest napisana bardzo dojrzale. Spora część literackich debiutantów
sili się na nadmiernie ekspresyjne (mówiąc wprost wulgarne)
słownictwo w dialogach prowadzonych pomiędzy bohaterami ich książek
lub też epatuje brutalnością opisanych czynów, uzasadniając
wyżej wymienione dążeniem do największego realizmu. Robert
Małecki tak nie pisze: oszczędnie stosuje dosadne słownictwo, a
opisy wydarzeń, które mogą budzić niepokój (np. sprawa
skatowanego psa czy duszenie żony Grossa) są zaledwie wspomniane.
Powyższe
nie oznacza, że bohaterowie utworu wyrażają się w sztucznie, a
śledztwo prowadzone przez Grossa czy historia Tarasewiczów to
bajka o jednorożcach. Bardzo spodobało mi się to, że autor
dołożył starań, aby rozróżnić styl wypowiadania się choć
części swoich postaci. Ich sposób mówienia oraz prowadzone
dialogi wypadają bardzo naturalne. Małecki pisze lekko i bardzo
wnikliwie. Sama opowieść jest wciągająca, choć rozwija się
nieśpiesznie. Nie każdemu takie tempo będzie odpowiadało. Na
pewno nie brakuje tej powieści realizmu – mnie szczególnie utkwił
w pamięci opis wieczornych poszukiwań bezdomnego Heńka, gdzie
Gross w towarzystwie dwóch funkcjonariuszy odwiedza pustostany –
dzikie noclegownie dla bezdomnych. Przyznaję, że opis panującego w
tych miejscach nieładu, brudu i fetoru pobudził moją wyobraźnie.
Podobnie spodobał mi się opis całej akcji mającej miejsce na
zamarzniętym Jeziorze Chełmżyńskim. Oczami wyobraźni widziałam
tafle jeziora i czułam się tak, jakbym to ja po niej kroczyła.
Co
bym zmieniła w tej powieści? Bardziej rozwinęłabym drugoplanowe
postaci. O ile sylwetka głównego bohatera, czyli komisarza została
szczegółowo przedstawiona to inni byli potraktowani z mniejszą
uwagą. Czasami ta dbałość o detale dotycząca czasu wolnego
Grossa była zupełnie zbędna i pewne fragmenty np. związane. z
konsumpcją fasolki po bretońsku usunęłabym.
Generalnie
„Skaza” spodobała mi się, gdyż opowiedziana w niej historia
jest przemyślana, ale nie przesadzona. Główny bohater wpisuje się
w schemat policjanta obarczonego problemami, lecz budzi sympatię i
na tle super bohaterów lub antypatycznych typów z innych
kryminałów, wyróżnia się swoją normalnością. Podkreślam, że
nie każdemu spodoba się tempo rozwoju akcji. Mnie ono odpowiadało,
ale co poniektórzy mogliby uznać, iż jest ono nużące.
Ocena
8/10
Za
możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.
Anna
Mackiewicz
Wkrótce planuję po nią sięgnąć! Mam nadzieję, że to będzie dobra lektura, bo sama książek autora jeszcze nie miałam okazji czytać :)
OdpowiedzUsuńŻyczę udanej lektury :).
Usuń