Wcześniej miałam okazję już
czytać ,,Until November”, ,,Until Trevor” oraz ,,Until Lilly”, więc przyszła
pora na książkę o kolejnym bracie Mayson. Ta seria ma swoje wady i zalety, ale
jednak coś ciągnęło mnie do tych powieści i konsekwentnie oczekiwałam na nowe
części. Warto zaznaczyć, że nie warto wchodzić ten cykl od środka, a raczej
lepiej go czytać po kolei, bo jednak jedno z drugim ma wiele wspólnego.
Sophie i Nico poznali się tylko
dzięki temu, że dziewczyna zgubiła telefon, który odnalazł umięśniony,
przystojny, z licznymi tatuażami i wzbudzający lęk, mężczyzna. Początkowo
wydaje się, że oboje do siebie nie pasują, bo Sophie jest skryta, nieśmiała i stroni
od ludzi. Nico jednak od początku poczuł, że tajemnicza nieznajoma jest kobietą
jego życia i nie zamierzał spocząć póki jej nie zdobędzie. Wcześniej nie
umawiał się z dziewczynami, ale Sophie sprawiła, że zmienił się w czułego i
opiekuńczego mężczyznę, który pomógł jej odzyskać poczucie bezpieczeństwa, a
także zaufanie do ludzi. Czy jednak ich życie będzie sielanką? Czy przezwyciężą
problemy?
Wiem, że nie wyglądamy na dobraną parę. Ona jest miękka, ja twardy, ona jest światłem, ja ciemnością, ona jest niewinna, a ja wręcz przeciwnie – ale mam gdzieś, czy ludzie nas obserwują i zastanawiają się, dlaczego jesteśmy razem.
Zaletą tej książki bez wątpienia
jest okładka, chociaż nie będę ukrywać, że odrobinę inaczej wyobrażam sobie
tatuaże Nico. Jednak cieszę się, że grafiki do siebie pasują, a cała seria
bardzo fajnie wygląda na półce, bo jest spójna.
Co do samej książki i moich
wrażeń… ,,Until Trevor” to było dla mnie dość spore rozczarowanie i miałam
nadzieję, że to jednorazowy wypadek przy pracy. Historia Nico od początku
wydała mi się ciekawsza, ale też bardziej polubiłam samego głównego bohatera.
Główną bohaterkę zresztą też, a to przecież już pół sukcesu.
Fabuła nie należy do najbardziej
zaskakujących, ale jest ona w stylu Aurory Rose Reynolds. Niby dość dużo się
dzieje, ciągle pojawiają się jakieś nowe wydarzenia i fakty, jednak nie ma w tym
niczego fascynującego. Nawet dość ciężka i dramatyczna historia Sophie nie
wywarła na mnie ogromnego wrażenia. Jeśli czegoś zabrakło mi w tej książce to
na pewno zaskoczenia, jakiegoś zwrotu akcji, ale takiego naprawdę dynamicznego,
zapierającego dech w piersiach. Tutaj wszystko było niby ciekawe, ale bez
efektu wow.
Całość jest napisana w narracji
pierwszoosobowej i z dwóch perspektyw, więc możemy poznać uczucia i emocje
dwójki ludzi. Chociaż mam mały niedosyt, bo tym razem autorka trochę poskąpiła
nam opisów, a raczej skupiła się na dialogach i samych konkretach. Lubię jednak
poczytać o tym, co mają w głowie bohaterzy, bo to w jakiś sposób pozwala mi ich
poznać i zrozumieć. Zabrakło mi tego, a w poprzednich częściach chyba nie było
tego problemu albo był mniej widoczny.
- Chcesz zniszczyć moją reputację na dzielni? – pytam.Nie odpowiada, spogląda jedynie na Daisy, która ułożyła się między nami. Gdy przenosi wzrok na mnie, mrużę oczy.- Co? – Sophie zaczyna się śmiać.- Usiłujesz powiedzieć, że mój pies nie jest kozacki?
Mimo wszystkich wad, uważam, że
ta część jest jedną z ciekawszych w tej serii. Nic mnie nie denerwowało w tej
książce, fabuła była normalna, nie przesadzona i przyjemna. Polubiłam bohaterów
i cieszę się, że autorka również wplotła wątki związane pozostałą częścią
rodziny Maysonów, bo ich wszystkich również darzyłam sympatią i byłam ciekawa,
co u nich słychać. To też stworzyło taką bardzo ciekawą, rodzinną atmosferę i
urozmaica treść, bo jednak dzieci ożywiają tę książkę.
Po zakończeniu nie spodziewałam
się wiele i też nie dostałam zbyt wiele. Po prostu dostałam happy end, dość
przewidywalny, bo ta autorka jeszcze nigdy mnie nie zaskoczyła i wszystkie
powieści z tej serii kończy w podobny sposób. Nie przeszkadza mi to jakoś
szczególnie, bo nigdy od tego typu książek nie oczekiwałam niesamowitych
emocji, zaskoczeń i akcji. Chciałam tylko się nie zanudzić na śmierć, a ,,Until
Nico” mnie nie zanudził.
,,Until Nico” to książka, która
nie była w żaden sposób wyjątkowa, ale też nie była na tyle zła, abym nie mogła
jej doczytać. Po prostu niczym mnie nie zaskoczyła, jednak była to fajna
lektura, którą będę dobrze wspominać i mieć po niej pewien niedosyt, bo z tej historii
można było wyciągnąć dużo więcej. Z drugiej strony uważam ją za zdecydowanie
najlepszą część tej serii, bo miała zdecydowanie mniej wad niż poprzednie.
Ocena: 8/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Editio Red
Patrycja Bomba
przeczytałabym! :) lubię tego typu książki :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
mojaszafamodnaszafa.blogspot.com