Dlaczego tak bardzo lubimy czytać biografie znanych ludzi? Czy odzywa się w nas natura „podglądaczy”, którzy lubią wiedzieć kto z kim i dlaczego, czy może to po prostu chęć odnalezienia w znanych ludziach pierwiastka normalności? Z pewnością każdym kierują inne, własne pobudki. Osobiście rzadko sięgam po biografie, jednak tym razem postanowiłam zrobić wyjątek. „Wygrać Hollywood, przegrać życie” autorstwa Justyny Kobus (Zysk i S-ka) zwróciła moją uwagę okładką, i choć wszyscy wiemy, że nie należy oceniać książki po okładce, tym razem zasadę złamałam. Wszystko za sprawą współczesnego Kopciuszka, Julii Roberts, którą tak dobrze znam ze szklanego ekranu, a jednocześnie o której tak niewiele wiem. Na szczęście należę do tych, którzy potrafią odróżnić fikcję od rzeczywistości i zdaję sobie sprawę, że aktorka nie jest uroczą Vivian z „Pretty woman”, która poznała Richarda Gere’a i wiodła bajeczne życie. Pytanie brzmi zatem: jaka jest naprawdę?
Wiedziałam, na co się piszę. Biografia to zawsze historia
jednego człowieka od podszewki, opowiedziana na kilkaset stron. Unikam takich
pozycji, ponieważ mimo całej sympatii, jaką darzę niektóre gwiazdy ekranu,
niekoniecznie chcę poznać każdy aspekt życia tejże osoby, o jej przemyśleniach
i światopoglądzie nie wspominając. „Wygrać Hollywood, przegrać życie” to jednak
nie jedna historia, lecz aż czternaście. Czternaście krótkich, szokujących, zaskakujących,
szczęśliwych lub tragicznych opowieści o największych gwiazdach kina minionych
dekad, takich jak Marylin Monroe:
Bogini seksu. Marzenie
milionów mężczyzn na całym świecie. Równie piękna, co nieszczęśliwa.
Brigitte Bardot:
„Nagość znaczyła dla
niej nie więcej niż uśmiech czy kolor kwiatów”.
Pola Negri, która w moim sercu zajmuje szczególne miejsce, bowiem
pochodzi z Lipna, moich rodzinnych stron:
To, co faktycznie różniło
ją od innych gwiazd, to sposób życia. Nie była fanką imprez ani alkoholu, nigdy
nie uzależniła się od żadnych pigułek, nie mówiąc o narkotykach.
i wielu, wielu innych, w tym zamordowanej żony Romana Polańskiego, Sharon Tate, a także Natalie Wood, której śmierć do dziś pozostaje zagadką. To także historia gwiazd współczesnych: Julii Roberts czy Angeliny Jolie.
Autorka opisała życie każdej z tych kobiet, jego cienie i blaski, dramaty i
sukcesy, przy czym dokonała swoistego podziału wszystkich opowiedzianych przez
siebie historii. Te z kolei nie są ani za krótkie, ani za długie, wobec czego
świetnie się je czyta. Nie mamy do czynienia z nadmiarem informacji, nie
poznajemy też dogłębnych myśli bohaterek, dzięki czemu lektura
jest łatwa i przyjemna.
Z racji podziału na poszczególne rozdziały możemy sami
decydować, o której z gwiazd chcemy przeczytać, autorka pozostawia nam bowiem w
tej materii pełną swobodę. Moją przygodę z biografią rozpoczęłam od historii
Julii Roberts, o czym już wspomniałam. Na kolejnej pozycji uplasowała się kontrowersyjna
Angelina Jolie, która budzi skrajne emocje, mimo całego dobra, jakie czyni dla
afrykańskich dzieci. Potem był czas Meryl Streep i Jane Fondy. Nie przypadkowo
nazwiska te pojawiły się w takiej, a nie innej kolejności. Wszystkie wyżej
wymienione kobiety to gwiazdy „moich czasów”, znam je ze szklanego ekranu,
nierzadko podziwiam, czytuję o nich w brukowcach. Nic więc dziwnego, że to ich
biografie chciałam poznać w pierwszej kolejności. Tak więc poznałam ich
historię i… czuję lekki niedosyt. Zdaję sobie sprawę, że biografia to nie
brukowiec, w którym prym wiodą plotki, jednak nie dowiedziałam się niczego,
czego nie mogłabym wyczytać w kolorowej prasie czy w Internecie. Zupełnie inaczej
rzecz się ma w przypadku gwiazd z dekad wcześniejszych (Bardot, Negri, Bergman,
Hepburn czy Monroe) – dowiadujemy się tu rzeczy tak nieprawdopodobnych, tak
ciekawych, że chcemy więcej. Okazuje się, że kobiety ze szklanego ekranu, które
możemy oglądać w romantycznych filmach, to nierzadko wyrodne matki, zakompleksione,
nieszczęśliwe mimo bogactwa i sławy, poszukujące w życiu czegoś, czego nie dane
było im zaznać, a także zapatrzone w siebie, intrygantki i manipulatorki. To, co zasługuje na uwagę w biografiach, to dołączone
do tekstu przepiękne fotografie aktorek, a także tytuły kultowych filmów, kulisy ich powstawania.
To także nazwiska. Dziesiątki, setki
znanych nazwisk, które przewijają się w tekście. Okazuje się, że Hollywood to
bardzo mała społeczność. Gwiazdy znają się, romansują ze sobą, tworzą związki,
szokują. Niewątpliwą zaletą biografii są cytaty pochodzące z ust innych ludzi
na temat bohaterek. O ich zaletach i wadach opowiadają współpracownicy, partnerzy
z planów, jak i dawni kochankowie, nierzadko nie szczędząc im komplementów czy
krytyki, bądź ujawniając rzeczy, o których nie mieliśmy pojęcia, a w które
często aż trudno uwierzyć.
„Siedziałam tam za
Marylin Monroe. Pojawiła się w płaszczu, w kąciku, nie zabierała głosu. Byłam
równie przerażona jak ona” – wspomina pół wieku później”.
(Jane Fonda)
„Wygrać Hollywood, przegrać życie” to biografia inna niż
wszystkie. Ukazuje krótkie, acz treściwe biografie najsłynniejszych kobiet ze
świata kina – kobiet kochanych, podziwianych, ale też znienawidzonych.
Niestety, większość z nich jest mi obca z racji, że dzieli nas pokolenie,
jednak nie stanowi to przeszkody w lekturze. Czytając, miałam wrażenie, że
poznaję te kobiety, jestem w stanie je sobie wyobrazić, zrozumieć ich lęki,
pragnienie miłości, poczucie niezrozumienia. Miały wszystko – pieniądze, sławę,
rzesze fanów. A jednak ich losy nie potoczyły się tak, jak by sobie tego
życzyły. Wiele z nich odeszło zbyt wcześnie, w dodatku w poczuciu osamotnienia
i przegranego życia. Stąd zapewne tytuł, z którym ciężko się nie zgodzić, aczkolwiek
nie jestem przekonana, czy autorka słusznie umieściła w książce aktorki takie
jak Jolie czy Roberts – o ile można się zgodzić z tym, że „wygrały Hollywood”, o
tyle w żaden sposób nie da się powiedzieć, by „przegrały życie”. Jedno jest pewne:
wszystkie trwale wpisały się w dzieje kinematografii i na zawsze zmieniły jej
oblicze. Warto znać ich historie, dlatego też warto sięgać po biografie.
Szczególnie tak dobre jak ta Justyny Kobus.
Ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Zysk i S-ka
Izabela Jurkiewicz
Rzeczywiście ta biografia wydaje się inna niż wszystkie, skoro jest tutaj kilka historii to jestem na tak. :)
OdpowiedzUsuńA dla mnie okładka zupełnie nieudana.I szkoda bo biografie bardzo lubie czytać, a ta zupelnie by mnie nie zachecila. No ale może po tej recenzji po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuń