Bardzo spodobała mi się
dedykacja, którą autorka zamieściła na początku książki. Napisała ją między
innymi dla osób, które kiedykolwiek doświadczyły braku telefonu od kogoś. Myślę,
że większość z nas kiedyś była w takiej sytuacji, więc możemy sobie wyobrazić,
jak czują się inne osoby. Ból oczekiwania jest z pewnością większy, gdy czekamy
na kontakt od ukochanej osoby, członka rodziny albo w ważnej dla nas sprawie. Jak
więc poradzić sobie z taką sytuacją? A może się nie da?
Sarah podczas corocznej wizyty u
rodziców w Anglii, poznaje Eddiego, który sprawia, że jej życie ponownie
zaczęło nabierać barw. Mają dla siebie tylko siedem dni, więc starają
wykorzystać się je w pełni, co im się udaje. Jednak w końcu tydzień mija i
zakochani muszą się rozstać, ale
obiecują sobie, że będą utrzymywać kontakt i wkrótce ich ścieżki skrzyżują się
ponownie, tym razem na stałe. Sarah nie spodziewa się, że Eddie przestanie się
do niej odzywać, odpisywać na wiadomości i przepadnie jak kamień w wodę. Stara
się jakoś dowiedzieć, dlaczego zamilkł, ale wszystkie jej próby okazują się
nieskuteczne. Wie jednak, że Eddie musiał mieć jakiś poważny powód, przez który
zerwał z nią kontakt. Wkrótce okazuje się, że miała racje. Co stanęło na drodze
do szczęścia dwójki zakochanych? Czy istnieje szansa na naprawienie i
odbudowanie ich relacji?
Przypomniałam sobie ciało Eddiego, otulające moje, i poczułam tak silną tęsknotę, która zdawała się aż przewiercać przez moją skórę. Kolejną chwilę spędziłam, bardzo sobą gardząc, ponieważ w Istambule ludzkie ciała leżały w workach, podczas gdy Eddie był – prawdopodobnie – tylko mężczyzną, który nie zadzwonił.
Początkowo w ogóle nie
spodziewałam się, że ta książka może okazać się czymś naprawdę chwytającym za
serce i raczej spodziewałam się powieści typowo obyczajowej, bez żadnych fajerwerków.
Do połowy nie działo się nic spektakularnego, chociaż ziarenko ciekawości
zostało zasiane przez autorkę i byłam zdeterminowana, aby poznać tajemnicę
zniknięcia Eddiego. Rose Walsh bez wątpienia potrafiła mnie zaintrygować,
zwłaszcza licznymi retrospekcjami, które tylko podbudowywały emocje.
Scenariuszy w głowie miałam naprawdę
wiele, bo dlaczego mężczyzna się nie odzywa po kilku spędzonych dniach z
kobietą? Znudził się nią? Nie, to byłby zbyt nudne i oczywiste. Ma żonę? To też
raczej już mega oklepany temat. Byłam ciekawa, czy autorka mnie zaskoczy, czy
może pójdzie w schematy i zniszczy potencjał swojej historii. Już teraz mogę Wam
powiedzieć, że byłam w szoku! Nie spodziewałam się, że wszystkie moje domysły
są po prostu błędne, bo autorka w pewnym sensie wyprowadziła mnie w pole.
W pewnym momencie doznałam
prawdziwego pomieszania zmysłów, bo pokazało się, że autorka postanowiła
wrzucić nas na głęboką wodę. Nawet nie wiem jak określić to, co przeżywałam.
Gdy wszystkie tajemnice zaczęły wychodzić na jaw, byłam w szoku i to takim
naprawdę ogromnie wielkim. Po spokojnym, melancholijnym i z małą ilością akcji
początku, byłam raczej nastawiona na lekką lekturę, ale dostałam prawdziwą,
emocjonalną bombę.
- Macie ochotę na jakiegoś drinka? – spytałam wyciągając portmonetkę z torebki. – Wino? – Spojrzałam na zegarek. – Jest kwadrans po dwunastej. Już wypada.
Sam styl pisania autorki jest
bardzo lekki i z przyjemnością czytało mi się jej książkę. Dużą robotę odegrała
jej forma, to że relacji z tych siedmiu dni nie poznajemy w jednym momencie,
ale po trochę, jako retrospekcje. Pod dużym znakiem zapytania pozostaje również
przeszłość Sarah, która wyjawia ją kawałek po kawałku. Dodatkowo zamieszanie
wprowadzają listy pisane przez tajemniczą osobę, bo nie jest oczywiste, kto
jest ich nadawcą – chociaż można początkowo odnieść błędne wrażenie.
Zakończenie jest momentem dużego
napięcia i oczekiwania, bo każdy czytelnik na pewno będzie kibicował Eddiemu i
Sarah. Niczego nie mogłam być pewna, ponieważ autorka wielokrotnie mnie
zaskakiwała. Jednak śmiało mogę przyznać, że naprawdę dawno nie czytałam aż tak
pięknej i emocjonalnej powieści obyczajowej.
,,Bez słowa” to powieść, która
wydaje się zwykłą obyczajówką, ale jest czymś znacznie więcej. To książka, w
której znajdziemy całą masę emocji, akcji i zaskoczeń. Jest to pierwsza książka
od dawna, która zrobiła na mnie aż tak piorunujące wrażenie. Wszystko w niej
było piękne, zaskakujące i wzruszające. Szczególnie polecam miłośniczkom
spokojnych, ale też emocjonalnych, z dużą pulą tajemnic, powieści o miłości.
Ocena: 10/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka
Patrycja Bomba
0 komentarze:
Publikowanie komentarza