![]() |
[źródło] |
Kiedy
jakiś czas temu trzymałam w dłoniach "Mayday" debiutującego autora, o
którym wiedziałam tylko to, że pasjonuje się rozwiązywaniem zagadek wszelkiego
rodzaju katastrof, od lotniczych po kolejowe, miałam nadzieję na dobrego
akcyjniaka. Takiego surowego, trochę w męskim stylu, ale przecież i w takich
historiach, nie wiedzieć czemu, zaczytuję się dość często. Jednak okazało się,
że przeczytałam wyjątkową opowieść, która stała się początkiem niezwykłej historii.
Recenzję "Mayday" możecie przeczytać >tutaj<.
A
teraz już pora na odrobinę szczerości. Kochani, "Mayday" już przeszło
do historii, bo Aleksander Gall powraca we "Frachcie", który okazał
się zwariowaną, wystrzeloną w kosmos przygodą, której nie do końca się
spodziewałam. Wiedziałam, że będzie dobrze. Ale nie aż tak. Ale o co właściwie
tyle hałasu?
Na
Bałtyku tonie prom kolejowo-samochodowy. Nic właściwie nie zapowiada
nadchodzącej katastrofy, a załoga pracuje spokojnie i z wypracowaną długim
doświadczeniem na morzu rutyną. Jednak wiatr to zdradziecki żywioł, a kiedy
tworzy sztorm, ryzyko wzrasta. Jednostka tonie, zabierając ze sobą na dno nie
tylko ludzkie istnienia, ale także załadunek, który miał bezpiecznie dotrzeć na
stały ląd. Czy był to czysty przypadek, błąd ludzki, czy może celowe działanie?
Przed trudnym zadaniem rozwiązania zagadki staje Aleksander Gall, który znany
jest nie tylko ze swoich niezwykłych umiejętności i doświadczenia, ale także z
wybitnego talentu do pakowania się tam, gdzie najbardziej niebezpiecznie.
Szybko okazuje się, że katastrofa promu to
sprawa kryjąca w sobie wiele tajemnic. Tak, nie jednej. Kilku. Czy
rozsądnym jest wywoływanie wilka z lasu? Czy Aleks będzie w stanie uniknąć celowników
tych, którym szczególnie zależy na tym, aby prawda nigdy nie wyszła na jaw? Albo
wyszła tylko ta prawda, która jest wygodna dla nielicznych?
Wielkie
pieniądze, wielkie projekty mające w sobie wielką moc, wielkie mistyfikacje. A
wśród tego wszystkiego człowiek, który nawet nie do końca będąc tego świadomym,
zyskuje multum niebezpiecznych wrogów. Co jednak ciekawe, także kilku równie
niebezpiecznych... przyjaciół. Zatonięcie promu okazuje się jedynie czubkiem
góry lodowej, a śledztwo w pewnym momencie zaczyna odbiegać w zupełnie
nieoczekiwanym kierunku.
![]() |
[źródło] |
"Jego twarz i twarz śmierci miały dla niego te same rysy. Wiedział
to, bo śmierć już kiedyś spotkał."
To
trochę inny poziom niż "Mayday". Oczywiście, we "Frachcie"
po raz kolejny Brudnik daje popis pod względem zarówno porażającej i
przyprawiającej o zawrót głowy wiedzy, jak i pod względem niezwykłej umiejętności
opowiadania historii i lekkiego pióra. Jednak "Fracht" wydaje mi się
powieścią dużo dojrzalszą i dopracowaną z koronkową wręcz precyzją. Tutaj
wszystko ma znaczenie, a nawet jeżeli czytelnik myśli, że wie w jakim kierunku
podąża fabuła, to może się grubo pomylić. Interesująca jest także struktura
wielu rozdziałów, które rozpoczynają się tak, jakby kompletnie nie miały nic wspólnego
z fabułą, by potem sens tego wszystkiego uderzył czytelnika z siłą małej bomby.
No i Aleksander... to dość oryginalny przypadek literackiego bohatera i jestem
bardzo ciekawa, jak autor poprowadzi go w kolejnych odsłonach serii. To ktoś, z
kim zdecydowanie nie warto zadzierać. To nie jest także stereotypowy bohater,
któremu wszystko się udaje i który za każdym razem znajdzie wyjście z trudnej
sytuacji. I dzięki temu z całego serducha kibicuje mu się od pierwszej strony,
mimo że czasem bywa nieprzyjemny. I, za co chylę autorowi czoła, stworzył tutaj
piękny przykład prawdziwej męskiej przyjaźni. Daje powód nie tylko do śmiechu,
ale często też porusza do głębi.
"Jeśli chodzi o odczuwanie
emocji, Gall był takim samym człowiekiem jak wszyscy inni. Tym, co go różniło,
była niecodzienna umiejętność zachowywania swoich odczuć dla siebie."
Chaotycznie,
wiem, ale nie wiem, czym jeszcze mogę zachęcić do sięgnięcie po powieści
Grzegorza Brudnika. Czegoś takiego jeszcze nie było, to powieści sensacyjne w
niemal filmowym stylu, które czyta się z najwyższą przyjemnością i
zaciekawieniem. Przecież ja kompletnie nie znam się na statkach czy samolotach
i nigdy właściwie nie interesowały mnie katastrofy z nimi związane. Miałam
wrażenie, że to dużo trudnych słów i nudnych faktów. Więc to, z jaką
przyjemnością zaczytywałam się w przygodach Aleksandra Galla jest najlepszą
rekomendacją z mojej strony dla tej rozwijającej się serii.
Zdecydowanie:
Ocena: 10/10
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję:
~Monika Majorke
0 komentarze:
Publikowanie komentarza