Po dość długiej nieobecności przychodzę
dziś do Was z czwartym i ostatnim tomem dość lubianej przez kobiety serii Sexy
Bastard od Eve Jagger. Czy był to kolejny szablonowy romans doskonały na
jesienne wieczory, a może miał w sobie coś więcej, co dodawało mu smaku?
Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że (na
szczęście) ta część jest praktycznie niezwiązana z poprzednimi tomami i można
ją czytać jako osobną historię. Znajomość jej poprzedniczek nie jest wymagana,
by w pełni ją zrozumieć. Dlaczego „na szczęście”? Oczywiście dlatego, że jak
zwykle czegoś nie doczytałam i nie zauważyłam, że to któraś z kolei część serii
i wzięłam ją do zrecenzowania, nie znając poprzednich książek z cyklu.
Jackson ma bardzo poukładane i spokojne życie.
Jest architektem, a jego praca nie tylko sprawia mu przyjemność, ale także przynosi
liczne zaszczyty i sukcesy. Do pełni szczęścia brakuje mu tylko jednego, a
mianowicie kochającej żony. Mężczyzna ma już nawet jej wyśniony profil oraz
listę cech, jakie ta powinna mieć, by być godna jego uwagi. Jednak bardzo
szybko okazuje się, że wszystkie one mogą zostać błyskawicznie wykreślone, gdy
w jego życiu pojawia się burza o imieniu Skylar. Dziewczyna nie posiada ani
jednej cechy, która mogłaby sprawić, iż ta stałaby się wyśnioną ukochaną
Jacksona. Jest wręcz jej przeciwieństwem. Ani trochę nie pasuje do niej bowiem
określenie „spokojna” czy „poukładana”. Bardziej pasują do niej takie określenia
jak: żywiołowa, spontaniczna czy szalona. Na domiar złego nie ma za grosz
instynktu samozachowawczego i ciągle ładuje się w tarapaty. Mimo wszystko jej
pojawienie się wywołuje w Jacksonie dziwne odczucia, przez co już niedługo
będzie musiał stanąć przed trudnym wyborem. Rozum podpowiada mężczyźnie, że to
nie jest dziewczyna dla niego, serce natomiast jest odmiennego zdania. Czy
Jackson zdecyduje się wpuścić do swojego życia nutkę szaleństwa? Czy da szansę
dziewczynie, która ani trochę nie jest w jego guście?
W romansach zawsze zwracam dużą uwagę na to, czy i ewentualnie jak bardzo są szablonowe. Nie trudno zauważyć, że rynek literatury kobiecej zdominowany jest przez pewne wątki i motywy, a autorzy coraz rzadziej wykazują się kreatywnością. „Jackson” nie jest wyjątkiem. I tu znajdziemy wiele schematów, jednak nie jest to zbyt uciążliwe dla czytelnika. Żaden wątek nie jest wepchnięty tutaj na siłę i to jest ogromny plus. Pojawiają się też rzeczy nadające powieści oryginalności, dzięki czemu przyjemniej się ją czyta.
Bohaterowie są bardzo realni. Nie są
wyidealizowani, co często zdarza się w erotykach szczególnie jeśli chodzi o
postacie męskie. W „Jacksonie” postacie są osobami z krwi i kości, które wiodą
dość zwyczajne życie. Bardzo mi się to podobało, bo cenię sobie tego typu
realizm w powieściach. Sprawia on, że książka wydaje się bardziej prawdziwa i
łatwiej jest czytelnikowi wczuć się w sytuację bohaterów.
Nie mam pojęcia, jak ten tom wypada na
tle innych książek serii, bo jak wcześniej wspominałam, jeszcze ich nie
przeczytałam. I tu kluczowe słowo „jeszcze”. Po tej książce mam bowiem wielką
ochotę na kolejną powieść autorki i z całą pewnością przeczytam resztę jej
książek, jak tylko znajdę dla nich wolną chwilę.
„Jackson” jest idealną lekturą na
jesienne wieczory, podczas których chcemy zrelaksować się przy dobrze napisanej
powieści z gorącym romansem w tle. Może nie jest to coś wybitnego czy
niepowtarzalnego, ale przyjemnie się czyta tę książkę. Postacie są dobrze
wykreowane, a fabuła zaciekawia i wciąga.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Sara Chrzanowska
Biblioteka Feniksa
0 komentarze:
Publikowanie komentarza