Lincolny Rhyme. Amelia Sachs. Lincoln i Amelia… Od samego
początku wydawało mi się, całkiem słusznie zresztą, że znam tę dwójkę. Dopiero
informacja o niepełnosprawności Lincolna oświeciła mnie – no jasne, przecież to
para od Kolekcjonera Kości! Choć książki nie czytałam, film z Jolie i
Washingtonem do tej pory zajmuje wysokie miejsce na liście moich ulubionych. A
tu taka niespodzianka – kolejna część z moim ulubionym detektywem i policjantką
w całkiem nowej, jakże pokaźnej części pod tytułem „Pogrzebani”. Tym razem
Sachs i Rhyme muszą zmierzyć się z tajemniczym porywaczem, który na miejscu
zbrodni pozostawia wizytówkę w postaci stryczka.
Pod koniec trzyminutowego filmiku muzyka i rozpaczliwe dyszenie
umilkły, a kadr zalała czerń.
Na ekranie pojawiły się ciemnoczerwone litery, układające się w słowo,
które przez swoją zwyczajność nabrało niewyobrażalnie okrutnej wymowy.
Kompozytor.
Nam, Czytelnikom, wydaje się, że znamy sprawcę, gdyż
pojawiają się rozdziały poświęcone działaniom tajemniczego mordercy. Ku mojemu
zadowoleniu, autor niemal od razu zdradza nam jego tożsamość, co rzadko się
zdarza w kryminałach.
Deaver przenosi nas z Ameryki do Włoch, do niewielkiego
miasteczka pod Neapolem, gdyż tam zbiega nasz podejrzany. Świadkiem kolejnego
uprowadzenia jest przesympatyczny Ercole Benelli, strażnik leśny. Do Włoch
przybywają również Lincoln i Amelia, którzy chcą pomóc w śledztwie, jednak ich
propozycja pomocy nie zostaje zbyt ciepło przyjęta. W końcu jednak, chcąc nie
chcąc, służby amerykańskie i włoskie zmuszone są podjąć współpracę. Czy uda mi
się pracować po partnersku, mimo jawnej niechęci ze strony prokuratora z
Neapolu, Dante Spiro, żywiącego osobiste urazy do narodu amerykańskiego? Czy
uda im się schwytać mordercę, zanim ten skrzywdzi kolejną osobę? I wreszcie: co
tak naprawdę kryje się za tajemniczymi porwaniami?
Kto nastawia się na liczne morderstwa, walkę z czasem czy
krwawe pościgi za porywaczem, z pewnością nieco się rozczaruje. Czytając
„Pogrzebanych” miałam wrażenie, że czytam co najmniej trzy książki na raz.
Jedną o Kompozytorze, drugą o śledztwie w sprawie gwałtu, trzecią zaś o
uchodźcach z Syrii. O ile motyw Kompozytora jest jasny, niemal do samego końca
nie rozumiałam, jaki sens miało wplatanie do powieści kolejnego śledztwa,
którego podejmują się Lincoln i Amelia. Autorzy przyzwyczajają nas do
jednowątkowych thrillerów, gdzie celem jest złapanie przestępcy, dlatego pewnie
poczułam lekki zawód na myśl, że nasi bohaterowie nie poświęcają całej swojej
uwagi Kompozytorowi. W końcu to o jego zbrodniach traktuje książka, czyż nie?...
No właśnie, i tu dochodzimy do sedna. Okazuje się, że te
trzy z pozoru niezwiązane historie łączą się ze sobą, zaś motywem przewodnim
całej tej historii jest zalewająca Europę fala uchodźców. Stąd też w
„Pogrzebanych” wziął się obóz dla uchodźców w Capodichino, do którego tłumnie
przybywają imigranci z Afryki.
„Pogrzebani” to obywatele Włoch, Grecji, Turcji, Hiszpanii, Francji,
którzy czują się zagrożeni hordami imigrantów napływających do ich państw. Fala
uchodźców zalewa ich i grzebie jak lawina błotna.
Przyznaję, że nie przepadam za motywami politycznymi w
książkach i raczej od takowych stronię z tej prostej przyczyny, że nie
interesuję się polityką. Musiałabym jednak być ślepa i głucha, nie znając
problemu imigrantów z krajów dotkniętych wojnami i klęskami. Choć były momenty,
w których wydawało mi się, że równie dobrze mogłabym czytać podręcznik do
fizyki kwantowej, ponieważ i tak nie rozumiałam zbyt wiele (nazwiska,
wydarzenia historyczne, przepychanki polityczne…), jakoś udało mi się ogarnąć
sens całości, choć przyznaję, że wolałam fragmenty naznaczone akcją, aniżeli
dyskusje polityczne, których też nie brakowało.
Widać, jak wiele pracy Deaver włożył w to, by „Kompozytor”
mógł zaistnieć. Nie mam tu na myśli informacji na temat uchodźców, bo dla
dziennikarza jest to zapewne znany temat, ale wszelkie wzmianki o instrumentach,
dźwiękach, czy też szczegóły dotyczące pracy policjantów i śledczych. W
powieści pojawiało się tak wiele raportów z prowadzonych śledztw, że chyba sama
potrafiłabym teraz jakiś sporządzić. Co mnie zaskakuje najbardziej, to zadziwiająca
inteligencja Lincolna i reszty, którzy po substancjach na bucie potrafią
odnaleźć miejsce, w którym obecnie znajduje się Kompozytor. Ale co ja tam wiem,
może faktycznie tak się to dzieje? A propos substancji…
Niewielka ilość (…) glikolu propylenowego, oleju mineralnego,
monostearynianu gliceryny, stearynianu polioksyetylenu (…).
To tylko niektóre z nazw, które pojawiają się w książce. I
choć za żadne skarby nie potrafiłabym tego powtórzyć, wielkie ukłony dla
Deavera, dzięki któremu poczułam się, jakbym znalazła się w samym środku laboratorium
policyjnego.
To, co czyni „Pogrzebanych” wyjątkową lekturą, są odskocznie
od problemów współczesnego świata, mianowicie sprawy kulturowe. Sachs i Rhyme,
choć są w pracy, odnajdują radość w zagłębianiu tajników kuchni włoskiej i
chłoną obyczaje, a ja razem z nimi. Dobrze jest czytać dla przyjemności, a
jednocześnie dowiadywać się tylu mądrych rzeczy na temat odmiennej kultury.
Opisy licznych potraw i trunków niejednokrotnie sprawiły, że zapragnęłam
znaleźć się przy stoliku razem z Lincolnem i zasmakować w upragnionej „grappie”.
„Pogrzebani” nie jest łatwą powieścią, o nie. Dla tych,
którzy nie przepadają za polityką i sprawami współczesnego świata, książka może
okazać się zbyt złożona, bo taka w istocie jest. Z drugiej jednak strony,
właśnie ta złożoność i specjalistyczny język, z którym mamy do czynienia
sprawia, że „Pogrzebani” to książka na naprawdę wysokim poziomie i warto było po nią sięgnąć.
Ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Prószyński i S-ka
Izabela Jurkiewicz
Podoba mi się konstrukcja tej książki i poruszana przez nią problematyka, koniecznie muszę sięgnąć po tę serię :)
OdpowiedzUsuń