Co robią kobiety po sześćdziesiątce? Zakładają książkowy
klub, czytają i dyskutują. Brzmi niewinnie, prawda? Ale co się stanie, gdy w
ich ręce wpadnie słynne „Pięćdziesiąt twarzy Greya”? Oczywiście: rozbudzi w
nich namiętność i sprawi, że postanowią odkryć nowe twarze miłości, tak
aby każdy kolejny rozdział w ich życiu okazał się tym najlepszym, zaś książka o
słynnym Greyu stanie się ich „pozycją obowiązkową”!
Sięgając po „Pozycję obowiązkową” nie byłam przekonana, czy
film okaże się dla mnie. W końcu to historia czterech dojrzałych kobiet – gdzie
ja, trzedziestolatka, miałabym zrozumieć, o czym marzą kobiety w tym wieku? Zachęcona
jednak świetną obsadą, której nie sposób się oprzeć, postanowiłam jednak
zaryzykować.
Okazuje się, że niezależnie od wieku, każda z kobiet pragnie
tego samego: kochać, być kochaną, pożądać, być pożądaną, i wreszcie: zaznać
szczęścia. Czy bohaterkom udało się odnaleźć szczęście i ożywić uśpioną
namiętność? Przekonajmy się!
„Pozycja obowiązkowa” to film, jednak to, co mnie zaskoczyło
najbardziej, to… mini- książka dołączona do dvd. Przyznaję szczerze, że dawno
nie kupiłam żadnego filmu, stąd nie jestem w stanie stwierdzić, czy jest to
norma, czy też mamy do czynienia z czymś zupełnie nowatorskim (a może Wy wiecie?...), niemniej poczułam się mile zaskoczona. Przed lekturą zapoznałam się z treścią
tej dwudziestodwustronicowej książeczki i dzięki temu wiedziałam, co będzie się
działo na ekranie. Przekonałam się również, że chcę poznać tę historię i
uświadomiłam sobie, jak trudnym zadaniem zarówno dla aktora, jak i reżyserów
czy scenarzystów jest stworzenie wiarygodnych postaci z charakterem, duszą i
historią. Wydawać by się mogło, że jest to prosta rzecz: przysiądę sobie i
napiszę scenariusz… O, mam pomysł! Niech to będzie historia z książką o Greyu w
tle! Otóż: nie, nie jest to takie proste, o czym dowiadujemy się z relacji
scenarzysty- Billa Holdermana. Okazuje się też, że wybór książki E. L. James
nie był przypadkowy, ale tego aspektu nie zamierzam Wam zdradzać…
„Pozycja obowiązkowa” od Monolith Film to zabawna, pełna
pasji historia czterech wieloletnich przyjaciółek, które postanawiają dać miłości
„drugą szansę”. Każda z nich niesie za sobą bagaż doświadczeń: Diane to świeżo upieczona
wdowa, Vivian cieszy się z niezobowiązujących relacji z mężczyznami, Sharon pomimo
upływu lat nie może pogodzić się z rozwodem sprzed 10 lat, zaś Carol, która
jako jedyna pozostaje w związku małżeńskim, bezskutecznie próbuje ożywić swoje intymne
relacje z mężem.
Na początku filmu odbywa się w dowcipny sposób prezentacja bohaterek,
gdy były bardzo młode, by następnie przenieść nas do czasów współczesnych, gdzie
widzimy je jako dojrzałe kobiety po sześćdziesiątce. To, co możemy o nich powiedzieć
na pewno, to że są wciąż piękne i eleganckie, mimo upływu lat. Kiedy już
poznajemy bohaterki, pojawia się scena, od której to wszystko tak naprawdę się
zaczyna: ku zaskoczeniu przyjaciółek podczas spotkania w „klubie książki” Vivian
rozdaje ostatni hit książkowy, „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, jakże
kontrowersyjną i szokującą książkę.
- Wznieśmy toast za nową książkę. Miłej lektury.
Początkowo przyjaciółki są sceptycznie nastawione, jednak za
namową Vivian oddają się lekturze. Choć nie traktują jej całkiem serio,
zaczynają patrzeć na świat zupełnie z innej strony. Nagle zdają sobie sprawę,
że w ich życiu brakuje pasji, radości, uniesień. A przecież ich życie jeszcze
się nie skończyło! Postanawiają więc walczyć o miłość: Diane poznaje uroczego
pilota, co skrzętnie ukrywa przed dorosłymi już dziećmi. Te z kolei traktują
matkę jak niedołężną staruszkę, której nic już w życiu nie czeka. Vivian
zacieśnia relację ze swoją dawną miłością, choć panicznie boi się uczucia i jak
często podkreśla, nigdy nie śpi z mężczyznami. Żebyśmy się dobrze zrozumieli: nie
śpi – dosłownie… Carol próbuje „uwieść” swojego męża, który jak dla mnie nie ma
w sobie za grosz życia. W końcu posuwa się do małego podstępu z udziałem
niebieskich malutkich tabletek, co wywołuje ciąg zabawnych wydarzeń. Kolejna z
przyjaciółek, Sharon, to mój absolutny numer jeden. Poważna sędzia federalna,
która wzbudza respekt, zakłada konto na portalu randkowym i zaczyna umawiać się
na randki. Sceny z udziałem Sharon to duża dawka dobrego humoru. Jeśli Sharon nie
zrobi czegoś głupiego, to z pewnością… dopowie.
- Jestem sędzią federalnym.
- Wow! Serio?!
- Tak. I mam siłę sprawczą, by zakuć cię w kajdanki.
(Cisza)
- Nie wiem, czemu to powiedziałam.
Gdybym miała wskazać jedną rzecz, która urzekła mnie w filmie,
byłby to właśnie komizm słowny. Owszem, było kilka dowcipnych sytuacji, jednak
z pewnością niezbyt ekstremalnych, biorąc pod uwagę dojrzałość bohaterek. Dobrze
zresztą, bo od wszelkich niby-śmiesznych scen łóżkowych czy mało realnych w
życiu codziennym, którymi często raczą nas w komediach, zdecydowanie wolę dowcip
słowny. A tego w „Pozycji obowiązkowej” z pewnością nie brakuje.
- Na poprzedniej randce zaszła w ciążę.
- Teraz jej to nie grozi.
*
- Twój telefon mnie uciska.
- Nie wziąłem telefonu.
- Oh!
(z błyskiem w oku):
Jedziemy do domu?
Na plus zaliczyłabym również akcję, której w filmie nie
brakuje. Nie ma zbyt wielu scen „przegadanych”, co niewątpliwie jest jego
wielkim atutem, a już na pewno nie ma rozmów podniosłych i majestatycznych.
Nasze bohaterki to „równe babki” i choć wyglądają jak damy, nie zawracają sobie
głowy nadmierną etykietę słowną!
Czy bohaterkom udało się odnaleźć szczęście? Tego Wam nie
zdradzę, choć z pewnością się domyślacie – w końcu mamy do czynienia z komedią
(spokojnie mogłabym dodać: romantyczną), a te, jak wiadomo, zwykle kończą się
happy endem. Pytanie tylko... jaki powinien być właściwie happy end? Dla każdego w
końcu szczęście znaczy coś innego – i tak właśnie jest z bohaterkami „Pozycji
obowiązkowej”. Choć może nie jestem w stanie utożsamić się z bohaterkami w dojrzałym
wieku, z pewnością mogę im kibicować przez te 99 minut i trzymać kciuki, by
udało im się przywrócić dawną namiętność i powiedzieć: Jeszcze nie jest za
późno, by być szczęśliwą! Jeśli zatem i Wy jesteście ciekawi, jak na życie
bohaterek wpłynie książka o Greyu i lubicie lekkie, przyjemne filmy z miłością
w tle, ten film to zdecydowanie pozycja obowiązkowa w Waszej videotece!
Ocena: 7/10
Izabela Jurkiewicz
Chętni bliżej zapoznam się z filmem :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ten komizm słowny mnie bardzo zachęca.
OdpowiedzUsuńKiedyś zobaczyłam fragment tego filmu i bardzo mi się podobał niestety coś mi przeszkodziło i nie zobaczylam do końca, po twoim artykule na pewno zobaczę, bo jestem ciekawa jak potoczą się historie tych przyjaciółek pozdrawiam i zapraszam na www.womandotstyle.wordpress.com i www.mandotstyle.wordpress.com
OdpowiedzUsuńOjj nie....film kiepściutki. Po obejrzeniu szybko zapomniany...
OdpowiedzUsuń