
Bohaterem tej niewielkiej książeczki, jest Advay, dziesięcioletni
hinduski chłopiec, którego życie to pasmo udręki, bólu i tęsknoty. Niewiele w jego życiu jest radości a jeszcze mniej nadziei. Skryty wewnątrz własnej
duszy i nieufny wobec świata i ludzi, ma jednak odwagę, by stanąć w obronie
krzywdzonych zwierząt. Dobro i współczucie, które gości w jego sercu, nie
pozwala mu bezczynnie patrzeć jak na lokalnym targu, jeden z handlarzy
brutalnie maltretuję małą małpkę, zmuszając ją do występów przed rozbawionym
tłumem.
„W jej ciemnych oczach dostrzegł ból, rozpacz i przerażenie. Oderwane od matki i bezbronne stworzenie, w którym jak ostatnia iskra gasła chęć życia”.
Do domu wraca bez pieniędzy i zakupów, po które został wysłany, za to z
Tariką, bo takie nadał imię nowej przyjaciółce, której uratował życie. Wie,
że to nie koniec niebezpieczeństw, jakie na nich czekają. Okrutny ojczym nie szczędzi
mu gorzkich słów i ciężkiej ręki. Nie ma,
więc też co liczyć na aprobatę z jego strony i zgodę na przygarniecie zwierzątka. Jedynym ratunkiem jest rodzicielka, pełna wyrozumiałości
i matczynej miłości. Ale czy to wystarczy, by ochronić chłopca i jego nową przyjaciółkę?
„Miał w sobie czujność szczeniaka, który poznał smak kopniaków”.
Jednak tego dnia życie Advaya zmienia się bezpowrotnie. Tarika staje się jego podopieczną. A że
pokochał ją całym sercem, zamierza ją też chronić przed wszelakim złem tego świata. Nie pozwoli, by raz uratowane życie poszło na zmarnowanie. Zwłaszcza że zagrożeń jest całkiem sporo. Indie to kraj, w którym zwierzęta są nieustanie
dręczone, a handel nimi wręcz kwitnie. W osobie małego Advay drzemie
jednak wielki, dobry duch, który heroicznie pragnie robić to, co właściwe.
Ale to nie jedyna historia na kartach tej powieści, bo obok niej dzieje się jeszcze wiele innych. Jak choćby historia żołnierza
walczącego w obronie wielorybów i jego żony Julii, która jest jednocześnie nauczycielką
chłopca. Pan Bertranda - dyrektora szkoły, który stracił rodzinę i najbogatszego
w okolicy Pana Gandhi Singha, przeżywającego wciąż żałobę po utracie syna. Ich historie to jednocześnie niebezpieczna i
skomplikowana walka, w której zagrożone jest nie tylko życie, ale i samo człowieczeństwo. Opowieść jest niezwykłą mozaiką uczuć, myśli i fantazji, pełna jest dobrych
duchów i szlachetności. Jest niczym baśń wyrwana z zakamarków odległego i
nieznanego nam świata.

Joanna
Piotrowska, z zawodu lekarz psychiatra, zafascynowana pięknem przyrody i
obcymi kulturami oddała w nasze ręce książkę, będącą jednocześnie lekcją życia
i przesłaniem. W historii małego Advay
porusza, bowiem nie tylko problem handlu zwierząt i nieludzkiego ich traktowania, ale
też m.in. problem przemocy w rodzinie,
braku szacunku do drugiego człowieka, odbierania prawa do nauki, przymusowej
pracy dzieci, oraz prawa kobiet „Uciekaj Tariko” ma w sobie potencjał
wywoływania refleksji natury nie tylko filozoficznej.
Doskwiera mi jednak pewne niedostatek treści. Zbyt szybko skończyła się ta
cudowna opowieść. I nie chodzi tu o samą fabułę i główny wątek powieści, a
raczej o tematy poboczne, które (moim zdaniem) uzupełniłyby i wsparły ową
historię. Myślę tu m.in. o delikatnych opisach kraju, w którym dzieje się akcja, obyczajowych
detalach lokalnej ludności i kulturze, w jakiej przyszło żyć małemu chłopcu. Chętnie
wstawiłabym tam też trochę ilustracji, zwłaszcza że ta z okładki jest zwyczajnie
cudowna.
Mimo wszystko jednak jest to bardzo interesująca pozycja tak samo dla chłopców, jak i dziewczynek, dla małych oraz dużych czytelników. Może być znakomitym pretekstem do dyskusji, jak i historią z morałem. Zwłaszcza że patrząc na nią z perspektywy dziesięcioletniego chłopca, nabiera ponadczasowej wiarygodności. A czyta się ją niemal łapczywie, w pełni nadziei na szczęśliwe zakończenie.
Czytałam. Świetna książka :)
OdpowiedzUsuń