On – muzyk, prawdziwe bożyszcze nastolatek, temperamentny
„zły chłopiec” z przeszłością, którego lista miłosnych zdobyczy jest dłuższa
niż Mur Chiński. Ona – wychowywana przez pastora i jego żonę, która na każdym
kroku dawała jej do zrozumienia, że nie zasługuje na miłość; nieświadoma swej
urody, pragnąca odciąć się od trudnej przeszłości i wieść spokojne życie.
Pewnego dnia ich drogi krzyżują się i tak zaczyna się historia gorącej, choć jak
dla mnie średnio romantycznej miłości Blythe i Krita w powieści „Uważaj na
mnie” Abbi Glines (wydawnictwo Pascal).
Chciałam stąd uciec i
ukryć się w jednym z małych miasteczek, gdzie nikt nie będzie mnie znał. Gdzie
będę mogła żyć sama i spokojnie pisać. W moich powieściach będę pięknością.
Pokocha mnie prawdziwy książę i znajdę swoje miejsce na ziemi. (…) Kiedyś… będę
wolna.
Marzenie Blythe spełni się, i to szybciej, niż sądzi. W
końcu opuści dom nieczułego pastora, wyprowadzi się do własnego mieszkanka,
rozpocznie studia, pracę, zacznie pisać wymarzoną powieść, a do tego pozna
mężczyznę. Problem w tym, że Krit Corbin (czy tylko mnie jego nazwisko kojarzy
się z legendarnym – też przecież muzykiem - Kurtem Cobainem?) nie jest księciem
na białym koniu, lecz bardzo niegrzecznym wokalistą zespołu. Tatuuje się,
kolczykuje, imprezuje do białego rana, co noc sprowadza do mieszkania inną
panienkę i bezpardonowo się jej pozbywa nad ranem. Niby typowa historia, a
jednak nieco inna. Zapowiadało się obiecująco – mamy co prawda schemat dobra-
zły, lecz nasza bohaterka, Blythe, nie jest panienką z domu pełnego miłości,
która nie wie, czym jest zło. Otóż wie. Żona pastora przez lata uprzykrzała jej
życie, stosowała wobec niej przemoc zarówno psychiczną, jak i fizyczną. Ciekawy
pomysł, lecz moim zdaniem przeszłość Blythe „kłóci się” z jej osobowością.
Blythe nie jest już co prawda małym dzieckiem, którym można pomiatać i wmawiać,
że nic nie znaczy, lecz oto nagle wyprowadza się z domu pastora i z marszu
zaczyna rozumieć, że słowa żony pastora
były kłamstwem. Nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się, że niemożliwe jest,
by tłamszony przez lata człowiek w momencie nabrał pewności siebie i zaczął z
zapałem realizować swoje cele. Blythe co prawda często podkreśla, że na coś nie
zasługuje, lecz moim zdaniem wypada to dość blado. Dziewczyna ubiera się
seksownie, zakłada różowe szpilki, nie ma oporów, by rozebrać się do naga przed
mężczyzną, chodzi na randki. Jak na tłamszoną i poniżaną przez lata całkiem
dobrze czuje się w swoim ciele…
„Uważaj na mnie” czytałam na dwa razy. Szybko dałam się „uwieść”
historii Blythe i Krita, tak że z zapałem przeczytałam niemal połowę książki od
razu. Bohaterowie poznali się, w międzyczasie Blythe spotykała się z kolegą z
pracy, nie zachowując się bynajmniej jak cnotliwa niewiasta, w końcu zbliżyła
się do Krita, który stopniowo coraz bardziej wciągał się w relację z
przyjaciółką. Ich uczucie rozwijało się błyskawicznie, choć denerwował fakt, że
żadne z nich nie chciało się do niego przyznać. Bardzo szlachetna wydawała się
postawa Krita, który obawiał się, że zrani dziewczynę, dlatego zachowywał
dystans.
Potem przyszedł czas na codzienne obowiązki, więc z żalem
musiałam odłożyć historię na później, zaś kiedy powróciłam do niej wieczorem,
nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Miałam wrażenie, że ktoś podmienił mi lekturę!
Druga część bowiem nie tylko mnie nie przekonała, ale i irytowała. O ile
kreacja Blythe pozostała niezmienna, tak Krit sprawiał wrażenie szaleńca. I to
dosłownie. Rozumiem, że miłość robi z ludźmi różne dziwne rzeczy, jednak zachowanie
Krita przywoływało na myśl chorobę psychiczną. Mając takiego chłopaka jak Krit czułabym
się jak na uwięzi! Autorce zapewne chodziło o to, by pokazać, jak do tej pory
niegrzeczny muzyk zmienił się w monogamistę i zaczął myśleć sercem, nie zaś
tym, co ma w spodniach. Jednak jego myśli, których zbyt często byliśmy
świadkami, przywoływały mi na myśl zachowanie gimnazjalisty, który zazdrosny
jest nawet o „cześć” rzucone koledze.
Jak ja ich w tym
momencie nienawidziłem. Jak mogli podsłuchiwać Blythe? Jej jęki były
przeznaczone tylko i wyłącznie dla mnie. Głupie, wścibskie dupki.
Sceny miłosne na tylnym siedzeniu samochodu, i to w
obecności kolegów z zespołu, zażenowały mnie i zaczęłam zastanawiać się, czy
nie jest to przypadkiem książka dla napalonych nastolatków. A może to ja już
jestem stara i nudna, dlatego nie zrozumiałam wyjątkowości tej jawnie okazywanej
miłości? Apogeum swojego szaleństwa Krit osiągnął w moich oczach demolując własne
mieszkanie.
Zamysłem autorki zapewne było pokazanie, że nawet niegrzeczny
chłopiec pod wpływem prawdziwego uczucia i właściwej kobiety może się zmienić,
jednak jak dla mnie postać Krita jest nieco przerysowana. Oto z wiecznego
Piotrusia Pana zmienia się w idealnego partnera. Ale może to i dobrze, bo
dzięki temu Blythe spełnia to swoje marzenie o księciu na białym koniu, a trzeba
przyznać, że dziewczyna budzi sympatię i zasługuje na to, by być w końcu
szczęśliwą.
„Uważaj na mnie” to historia miłości o dwójce z pozoru
niepasujących do siebie ludzi, która ma pokazać, że miłość potrafi odmienić każdego.
Pisana jest lekkim, łatwym językiem, obfituje w dialogi, dzięki czemu szybko
się ją czyta i momentami trudno się oderwać od lektury. Jest jednak przy tym
dość przewidywalna, finalnie niczym nie zaskakuje. Największym minusem tej
powieści jest dość irytujący główny bohater (i żeby nie było – absolutnie nie
mam nic przeciwko niegrzecznym muzykom!) i jego przemyślenia na poziomie zazdrosnego
gimnazjalisty. Niemniej jednak jeśli ktoś ma wolny wieczór i absolutnie nie wie,
co z nim począć, a lubi łatwe i lekkie historie miłosne z pikantnymi scenami,
może sięgnąć po tę powieść.
Ocena: 5/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwo Pascal
Izabela Jurkiewicz
czyli nie dla mnie :P nie przepadam za romansami, a ten wydaje mi się jeszcze w dodatku marny :P
OdpowiedzUsuń