Czarnobylem interesuję się od
naprawdę dawna, bo po prostu interesuje mnie ten temat i staram się go zgłębiać
coraz bardziej. Moim marzeniem jest zwiedzenie tego miejsca, co pewnie w końcu
zrealizuję. Nie zdarzyło mi się jeszcze czytać książki, która w jakikolwiek
sposób nawiązywała do Czarnobyla i wybuchu reaktora. Dlatego bardzo się
ucieszyłam, że Sonia Draga wydaje ,,W cieniu Czarnobyla”.
Katarina jest biologiem i
przybywa do Czarnobyla, aby brać udział w badaniach. Stara się szybko dopasować
do nowej rzeczywistości, zaprzyjaźnić z ludźmi, a także nauczyć się języka
rosyjskiego. Poznaje przeróżne aspekty życia w nowym miejscu, ale przede
wszystkim spełnia się zawodowo. W zespole pracuje również Grigorij, który
bardzo szybko staje się dla niej ważną osobą. Zakochują się w sobie i od teraz
razem muszą mierzyć się z problemami, przeszłością i teraźniejszością.
Podczas kolejnych wizyt w Strefie też doznawałam podobnego uczucia. Nie miało znaczenia, co widziałam albo z jakim zjawiskiem przyrody miałam do czynienia, czy studiowałam klucz dzikich gęsi, ujście strumienia, mrowisko, czy kwitnące łąki: słowo ,,radioaktywność” pojawiało się w każdym kontekście.
Oczekiwałam po tej książce
naprawdę wiele, bo o Czarnobylu można pisać naprawdę dużo, zwłaszcza, że ten temat
nie został jeszcze wyczerpany ani w ogóle poruszony. W ukraińskiej
rzeczywistości można było umieścić naprawdę bardzo ciekawą historię, ale myślę,
że autorka zmarnowała potencjał swojego pomysłu i nie było ciekawie, tylko
nijako. Pokładałam nadzieję w tej powieści, bo wielokrotnie w moje ręce
trafiały książki od wydawnictwa Sonia Draga i zawsze byłam nimi zachwycona, ale
tym razem nie trafili w moje gusta.
Nie chcę, żeby ta recenzja była
całkowicie negatywna, więc zacznę od kwestii, które mogę zaliczyć na plus.
Niewątpliwą zaletą był pomysł, bo jak już wcześniej wspominałam – to coś
świeżego. Spodobała mi się wizja biolożki, która przybywa w nieznane, znajduje
miłość i musi mierzyć się z problemami w miejscu bardzo tajemniczym i
zapomnianym przez świat. Sam styl pisania autorki też jest przyjemny, chociaż w
tej kwestii też mam małe ,,ale”, o którym później.
Co przede wszystkim mi się nie
podobało? Brak wyraźnego zarysowania fabuły. Główna bohaterka przybywa sobie do
Czarnobyla, zaczyna prowadzić badania, ciągle pisze się coś o szczurach i
innych owadach, ale gdzie jakieś konkrety? Uwierzcie mi, podchodziłam do tej
powieść kilka razy i nie rzuciłam nią tylko dlatego, że podjęłam się jej
recenzji, więc wypadało ją doczytać, aby móc wyrazić subiektywną i przede
wszystkim pełną opinię.
Absurdalną rzeczą był również
romans Katariny… Nagle między nią, a Grigorijem dochodzi do zbliżenia i chwilę
później już się kochają, nie mogą bez siebie żyć. Kompletnie tego nie
rozumiałam, ale przede wszystkim… w moich oczach to było całkowicie sztuczne i
nierealne. Owszem, w wielu książkach dochodzi do tego, że bohaterowie zakochują
się w sobie od pierwszego wejrzenia, chociaż nie wiedzą o sobie kompletnie nic,
jednak autorzy potrafią to sprzedać. W tym wypadku ta cała relacja była po
prostu źle opisana i nieprzemyślana.
- Kiedyś powiedziałeś, że osoby zatrudnione w Centrum mają powód, aby tu być. Zastanawiałam się nad tym i zaczynam wierzyć, że masz rację. Rzeczywiście, Centrum i prowadzone w nim badania przyciągają pewne osoby. Dla niektórych katastrofa i jej skutki stanowią prawdziwą pokusę. Chcą przebywać w pobliżu niszczycielskiej siły, balansować na linie nad przepaścią.
W całości znajdziemy całą masę
opisów, które po prostu mogą nas zanudzić. Ciągnęły się one wielokrotnie przez
całe strony i właściwie niczego nie wnosiły do treści. I tu pojawia się kolejny
problem… Autorka kompletnie nie potrafiła zainteresować czytelnika tematyką
Czarnobyla – miejsca, o którym można pisać naprawdę wiele i bardzo ciekawie, bo
większość osób nie ma zielonego pojęcia, jak wygląda to miejsce, co się tam
działo i dzieje. To że fauna i flora uległa zniszczeniu to raczej fakt dość
oczywisty i charakterystyczny. Na skrzydełku można się doczytać, że autorka
zwiedziła teren wkoło elektrowni, ale chyba na tym poprzestała. Na internecie
można znaleźć wiele inspirujących filmików z eksploracji tego miejsca i
oglądnięcie kilku z nich wystarczy, aby zrozumieć, że ta katastrofa nie odbiła
się tylko na przyrodzie, ale przede wszystkim na ludziach.
,,W cieniu Czarnobyla” to
książka, która kompletnie mnie rozczarowała, bo poza ciekawym pomysłem,
zrealizowanym w zły i nudny sposób, nie znalazłam tam niczego dla siebie.
Autorka mimo wizyty w Czarnobylu chyba w ogóle nie poczuła tego miejsca i
przedstawiła je nieciekawie dla czytelnika.
Ocena: 4/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga
Patrycja Bomba
to już druga opinia o tej książce, która nie jest pozytywna. Aż mi się wierzyć nie chce, że taki fajny temat można było tak zmarnować.
OdpowiedzUsuńAż się czytać odechciewa :(
Byłam w Czarnobylu niedawno, w Prypeci też. Książki w ręku nie miałam, ale chętnie poczytam i porównaj z tym, jal jest faktyczne
OdpowiedzUsuń