W dużej mierze swoje przemyślenia będę opierać o dwa źródła – Raport Biblioteki Narodowej z 2016 (LINK: https://www.bn.org.pl/download/document/1492689764.pdf ), artykuł dotyczący aktualnego stanu, tj. z 2018 r. (Artykuł: https://www.bn.org.pl/w-bibliotece/3413-38%25-polakow-czyta-ksiazki.html ) oraz artykuł z gazety Newsweek (artykuł: https://www.newsweek.pl/styl-zycia/raport-czytelnictwa-w-polsce-ile-ksiazek-czytaja-polacy/557m7k4 )
Raporty określają nie tylko ilość czytanych książek, ale również źródła otrzymywania nich, w tym czy posiadamy książki w domu i sami je kupujemy, czytające grupy społeczne oraz porównują czytanie w wersji elektronicznej do wersji papierowej. Bardzo wiele detali składa się na ten raport co sprawia, że jest to dość interesująca i zaskakująca lektura.
Dawniej prasa i wszelkie media krzyczały: ilość książek
wypadająca na obywatela! Aktualnie raport skłania się nie tyle co do ilości, a
co do jakości książek. Oczywiście – jest to duże uproszczenie napisać tylko,
ile książek wypadało na osobę danego roku. Lecz, jak zauważa raport, zarówno
czytanie opasłych książek specjalistycznych, obowiązkowych lektur w szkole czy
czytanie przez rodzica książki dla dziecka na dobranoc – wszystko to można
podpiąć pod ilość „zaliczonych” książek na rok. Próbując znaleźć adekwatny opis czytelników do ich
zaangażowania powstały dwa typy czytelnika: rzeczywisty i sporadyczny. Mamy
jeszcze omniczytelnika – czyli osobę, która nie tylko czyta książki, ale
jeszcze zagłębia się w prasę i inne formy czytania. Niestety, ja sama mogę
nazwać się czytelnikiem sporadycznym, bo mimo posiadanej ilości książek poza
normą polskiego czytelnictwa, nie jestem w tym regularna i systematyczna.
Raport również zauważa, że książka to nie zawsze
przyjemność. I tu patrzymy w kierunku szkół i uczelni, gdzie uczniowie mierzą
się z obowiązkowymi lekturami, które… nie zawsze są ciekawe, a studenci z
literaturą, dzięki której mają zgłębić temat potrzebny do zdania przedmiotu.
Pamiętając swoje studenckie czasy to zdarzało się sporadycznie czytać książki,
a to z prostej przyczyny. Po sesji z
książkami naukowymi często nie miałam ochoty na tego typu rozrywkę, lecz gdy
już czytałam to musiałam się spiąć, bo miałam tylko miesiąc na oddanie książki
do biblioteki. Nie mniej – to właśnie uczniowie i studenci mają wyższe odsetki w czytelnictwie i to
nikogo nie dziwi.
Wpływ wykształcenia oraz pracy na pewno ma znaczenie jeśli
chodzi o ilość czytanych książek, lecz nie można tu generalizować. Nawet w
jednej grupie, jaką są prywatni przedsiębiorcy, są różnice i wynikają one z
wieku. Bardzo dużo elementów ma wpływ – samotność, nawyki w domu czy po prostu
posiadanie pasji i zainteresowań.

Jeśli chodzi o mój komentarz to zauważam wzrost produkcji książek – i to mnie cieszy, bo aktualnie mamy wybór na rynku ogromny i to z każdej dziedziny. Teraz pytanie: czy przeglądanie książki kucharskiej to też czytanie? Czy czytanie poradnika będzie pełnowartościową rozrywką czy też nie? Mnóstwo treści czytamy teraz online, a dane strony wręcz uganiają się za tym, aby kliknąć i włączyć ten konkretny artykuł. Czy te treści również powinny się wliczać w ilość przeczytanych książek? Wszystko to jest ciężko zamknąć w jednej kategorii, stąd też raport ma kilkanaście stron, a i nie wszędzie udaje się odnaleźć odpowiedź na pytania.
Jeśli będziemy się tylko ograniczać do ilości książek – możemy się rozczarować. Książka książce nierówna. Mnie osobiście cieszy fakt, że coraz częściej widuje się ludzi czytających, np. na ulicach, w kolejce do lekarza czy w tramwajach. Pokazujmy nowemu pokoleniu, że biblioteki stoją otworem (choć ilość wypożyczanych książek spada), że sami czytamy dla przyjemności, a wówczas nie będą traktować takiej rozrywki jak coś dziwnego i „outscoolowego”. Może wiele osób nie czyta, bo nigdy nie trafili na fajną lekturę? Może odstraszyli się wielkością książki nie dając jej możliwości wybronienia się? Może ktoś ma uraz po szkole i po prostu nie bawi go taka rozrywka?
Jedno jest pewne. Żyjmy i dajmy żyć innym. Czytanie ma być przyjemnością. Nie liczy się posiadanie samych książek, a raczej to, co z nich zyskujemy. Nie bądźmy hipokrytami, najpierw przyjrzyjmy się szczerze sobie, a potem zacznijmy lamentować nad kondycją czytelnictwa w Polsce. Lecz nie bądźmy też bierni. Zachęcajmy innych do czytania, ale nie
bądźmy namolni. Lepiej działają nasze czyny, niż nasze gadanie. Nie potępiajmy
tych, co przeczytali tylko 50 twarzy Greya, bo to zawsze już jakaś książka. Mamy
wolność wyboru i pozwólmy się innym pięknie różnić, lecz warto próbować zapraszać
innych ludzi do naszego świata, pełnego wyobraźni. I o ile sama uwielbiam
książki i ich dotyk, tak uważam, że
książka żyje wówczas, gdy zmienia właściciela – więc obdarowuję nimi swoich
bliskich czy oddaję do biblioteki nadając im drugie życie.
Ja w tym roku nie czytałam na "akord". Wiele z przeczytanych książek dało mi sporo do myślenia, część z książek była po prostu… marnotrawieniem czasu. Mnóstwo treści przeczytanych w Internecie też można tak podzielić. Dajcie znać, jak u Was to wygląda w mijającym roku? Więcej online czy papierowych treści? Co sądzicie o raporcie? Do której grupy są zaliczacie? Czekam na Wasze opinie.
Ja w tym roku nie czytałam na "akord". Wiele z przeczytanych książek dało mi sporo do myślenia, część z książek była po prostu… marnotrawieniem czasu. Mnóstwo treści przeczytanych w Internecie też można tak podzielić. Dajcie znać, jak u Was to wygląda w mijającym roku? Więcej online czy papierowych treści? Co sądzicie o raporcie? Do której grupy są zaliczacie? Czekam na Wasze opinie.
Emilia Pieńko
Jeżdżąc komunikacja miejską w dużych miastach, zawsze widuję sporo ludzi czytających książki. Naprawdę dużo. Zastanawiam się wtedy,czy statystyki kłamią, czy może jest jakieś inne wyjaśnienie. Tak czy owak, bardzo cieszy mnie widok ludzi czytających w metrze, tramwaju lub autobusie. 😊
OdpowiedzUsuńTe statystyki z Biblioteki Narodowej to loteria - oni wybierają grupę ankietowanych losowo i chyba tylko z Warszawy (proszę mnie poprawić, jeśli jest inaczej). Także na te wyniki trzeba patrzeć przez palce. Gdyby kiedykolwiek BNce się chciało, zrobiłaby badanie ankietowe na o wiele większą skalę i wyniki byłyby bardziej wiarygodne... ale na takie coś trzeba środków, przede wszystkim pieniężnych. Więc pozostaje nam wzdychanie i stwierdzenie, że polskie czytelnictwo nie jest najlepsze, ale też nie leży skulone pod mostem ;)
UsuńSama miewam takie wrażenie, zwłaszcza, że książek teraz jest coraz to więcej, co też jak pokazują różne raporty - niekoniecznie są one "wartościowe". Jak też już pisałam, mnie samej zdarzyło się trzymać książki w ręku i żałować, że zaczęłam czytać. Co do statystyk - zawsze jest tak, że opiera się na losowych ludziach, a średnia jest z tego wyciągana. Badania wykonano w 2016 roku, teraz opierają się tylko na chwianiach w wynikach, moim zdaniem nieadekwatne do rzeczywistego stanu. Nie mniej - instytucja bibliotek jest mocno zachwiana i statystyki są co do tego zgodne. Choć wydaje mi się, że jak to ujęła SHEMMER - nie jest aż tak źle ;)
UsuńAle - jeśli idziemy statystyką to trzymając jedną rękę we wrzątku, a drugą w zimnej wodzie powinniśmy czuć komfort termiczny ;) tak więc... warto mieć to na uwadze i samemu walczyć o swój "wynik" :)
Pozdrawiam!