Nigdy nie przepadałam za ufo i
filmami, które opowiadały o inwazji Marsjan. Zawsze unikałam tego typu produkcji,
a kiedyś było ich naprawdę wiele. Od jakiegoś czasu nie spotkałam się z
opowieściami o kosmitach, ale po wielu latach w moje ręce trafił film, który
ponownie nawiązuje do tego wątku. Chciałam chyba zobaczyć jak twórcy ugryzą ten
temat i czy pokażą coś nowego, czy ponownie będą powielać schematy.
Maksiu marzy o tym, aby zostać
sławnym piosenkarzem i próbuje swoich sił w śpiewaniu, gdy tylko nadarza się do
tego okazja. Niestety jego głos nie jest zachwycający, a jego treningi
sprawiają, że zostaje bez dachu nad głową. Zamieszkuje u bobra, który ceni
sobie spokój oraz ciszę panującą na jego wyspie, więc wspólne mieszkanie z
śpiewakiem nie jest najłatwiejszym zadaniem. Jednak udaje im się zawrzeć
porozumienie podczas walki o bezpieczeństwo innych zwierząt, ponieważ przez
inwazję tajemniczych gości, jest ono zagrożone.
Myślę, że coś z tym filmem jest nie
tak. Z pewnością nie podobał mi się sam styl animacji. O ile krajobrazy, efekty
specjalne czy nawet muzyka, były dobre, tak wygląd postaci kompletnie mnie
rozczarował i trochę przerażał. Wiem, że od tego typu produkcji nie powinno się
wymagać jakiegoś wielkiego realizmu, ale zawsze oczekuje go przynajmniej w
stopniu minimalnym. Tutaj coś mi nie grało, zwłaszcza, gdy postacie mówiły, a
ich usta poruszały się w dość nieelastyczny sposób.
Sam język, którym posługiwali się
bohaterowie był momentami zbyt potoczny i młodzieżowy. Nie podobają mi się
takie zabiegi w filmach dla dzieci, bo jest to promowanie slangu. Oczywiście
nie mam nic do wyrażeń odbiegających norm, ale ja potrafię oddzielić te ,,złe”
od ,,dobrych” i wiem, kiedy mogę używać slangu. Młodzi powinni uczyć się ładnie
wypowiadać, bo to zaowocuje w przyszłości i na pewno przyda się w szkole.
Na pewno podobało mi się to, że
twórcy pokazali ważną rolę przyjaźni oraz pomocy bliźniemu. Przez usta
zwierzaków przemawiała często mądrość, ale to ich zachowanie było najważniejsze
i pokazywało, co w życiu jest najważniejsze oraz że dobre zachowanie w
przyszłości może zaprocentować.
Sam pomysł na film był ciekawy, a
użycie wątku z ufo, nie najgorsze. Myślę, że to nie kosmici odgrywali tu główną
rolę, ale byli tylko narzędziem do pokazania znacznie ciekawszych historii.
Życie we wiosce jest niezwykle barwne, chociaż liczba jej mieszkańców jest
mocno ograniczona. Nie brakowało jednak w tym śmiechu, humoru, momentów grozy,
smutku czy rozczarowań. Emocje zostały wypośrodkowane.
Filmy anonimowane oglądam już od
jakiegoś czasu, bo muszę przyznać, że takie bajki ciekawią mnie znacznie
bardziej niż większość teraźniejszych produkcji filmowych. Jednak ,,Futrzaki
ruszają na ratunek” nie wpisało się do końca w moje gusta. Po prostu nie
poczułam przyciągania, byłam ciekawa losów bohaterów, ale nie czułam niczego
wyjątkowego. Po prostu oglądałam i tyle. Brakowało jakiegoś zaskoczenia,
dopracowania i czegoś wyjątkowego.
Bohaterowie zostali ciekawie
wykreowani. Jest ich kilku i oczywiście wśród pozytywnych postaci, znajdziemy
również negatywne, którymi są chociażby ufolodzy. Podobało mi się to jak twórcy
pokazali współpracę między zwierzętami, które pragną dobra i chcą wszystkim
pomóc. To uczy działania w grupie i pokazuje, że nawet całkowicie różne osoby
są w stanie się porozumieć, jeśli działają w jednej intencji
,,Futrzaki ruszają na ratunek” to
film, który opowiada bardzo ciekawą historię, jest momentami zabawny, a
momentami straszny. Mimo tego, że całość wypadła dość pozytywnie w moich
oczach, to jednak czegoś mi brakowało i nie do końca poczułam klimat tej
produkcji. Ma ona zalety, ale także sporo wad, które mocno wpłynęły na moje
ogólne wrażenie.
Ocena: 6/10
Za możliwość
zobaczenia filmu dziękuję Monolith
Patrycja Bomba
0 komentarze:
Publikowanie komentarza