
Zdaję sobie sprawę jednak, że nie każdego zachęci do
przeczytania „Łazikanty”, historia o piesku, który został zamieniony w zabawkę
przez jednego z czarodziejów, jednakże pozostałe opowieści traktują już o
innych tematach, bliższych starszym czytelnikom, czy może po prostu bardziej
nam przystępnym, gdyż głównymi bohaterami są ludzkie postacie. Ogromnie polubiłam
historię całkiem uważnego gospodarza Giles z Ham, którego szczęście i kłopoty
nie opuszczały, jednakże jakże ciekawie wszystko się potoczyło. Wspaniała baśń,
nie braknie olbrzymów, rycerzy, skarbów i chytrego smoka. Świetna opowieść
czeka nas też w „Kowalu z Przylesia Wielkiego”, gdzie zaczniemy wędrować do
Czarodziejskiej Krainy.
W środku znajdziemy pięć, różnej długości opowiadań
traktujących o odmiennych tematach. Poza tym mamy naprawdę wartościowy wstęp i
cudowny dodatek "O Baśniach". Na samym końcu jest też posłowie od Alana Lee. Nie
potrafię wprost opisać swego szczęścia, że miałam kolejną okazję do zapoznania
się z mniej znaną twórczością Tolkiena, a już „Przygody Toma Bombadila” oraz „Liść,
dzieło Nigele’a” wprawiły mnie w stan niewysłowionego zachwytu. Każdy fan
„Władcy pierścieni”, czy „Silmarillionu” powinien to przeczytać, to kolejne perły
w kolekcji, choć zdecydowanie mniejsze, ale wszystkie opowieści tworzą piękny skarb.
We wspomnianych przeze mnie „Przygodach Toma Bombadila” znajdziemy
same wiersze, a dokładnie to jest ich aż szesnaście. W Przedmowie do przygód
jest sporo wyjaśnione o ich twórcach, zostajemy niejako wprowadzeni w procesy
ich powstawania i przyczyny danego brzmienia. Mam kilka swych faworytów, a że
niemal wszystkie opowiadają o czymś inny, nie będę się nad nimi rozwodzić. Dość,
że poznamy lepiej Toma Bombadila, choć nie tylko o nim wiersze są ciekawe.
Ukryte smaczki i podwójne znaczenie w „Liść, dzieło Nigele’a”
wciąż tłucze mi się w podświadomości, czuję smutek i zadowolenie równocześnie.
Nie sposób inaczej pojąć tego opowiadania i właściwie już we Wstępie jest
zaznaczone jego znaczenie, ale zapewniam, że sami od razu zauważycie kim jest
tytułowy Nigele i czym jest jego obraz. Czuję się o wiele bliżej duszy i myśli Tolkiena
po przeczytaniu tej dojmującej opowieści.
To chyba jedno z najładniej wydanych dzieł Tolkiena. Jestem
zachwycona okładką, która pod papierową obwolutą jest tak samo piękna. Zawarte
w środku ilustracje w formie ołówkowych, dopracowanych szkiców, od słynnego
artysty Alana Lee, wprowadzają w cudowny klimat opowieści mojego ukochanego
twórcy. Karty są grube, z dobrej jakości papieru, przyjemne w dotyku, dodatkowo
bardzo cieszy mnie aksamitna, niebieska wstążeczka służąca jako zakładka. Ze
względu na całokształt, książka ta doskonale nadaje się na prezent, szczególnie
dla fana Tolkiena.
Spędziłam nad tą pozycją dwa, wspaniałe późne wieczory.
Bawiłam się doskonale obcując z doskonałą wyobraźnią pisarza i jego wciąż
zachwycającym mnie słownictwem. Książka ta czeka też na swoją kolej do czytania
dla syna, wiem, że niektóre opowiadania przypadną mu do gustu. Jestem też
niepoprawną wręcz fanką wszelkich wstępów i opracowań zawartych w publikacjach
Tolkiena, które dają szerszy pogląd na procesy powstawania jego dzieł i są
naprawdę inspirujące. Myślę, że osoby, które same coś tworzą, albo chcą
tworzyć, mogą wyciągnąć z nich kilka pomocnych wniosków wartych uwzględnienia w
swoich dziełach.
Ocena 10/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka
Ula Wasilewska
0 komentarze:
Publikowanie komentarza