Myśląc: seryjny zabójca zwykle wyobrażamy sobie podejrzanie
wyglądającego typa w ciemnej uliczce, który czai się na jakąś niewinną
niewiastę, całkowicie przy tym zapominając, że i ta „niewinna niewiasta” może
mieć swoje za uszami. Mit o zabójcy-mężczyźnie obala Tori Telfer, która w
książce „Seryjne zabójczynie: najsławniejsze morderczynie w dziejach” prezentuje
czternaście kobiecych historii jako przykłady na to, że zło drzemie również w
kobietach.
Zazwyczaj uważa się, że kobiety są zdolne najwyżej do zabójstwa w
reakcji na coś lub czyjeś działanie (…) ale nie do zabójstwa popełnionego z
zimną krwią, które można obmyślić, przygotować i przeprowadzić, biorąc pod
uwagę bilans zysków i strat.
O nieprawdziwości tej zawartej we wstępie tezy świadczy pierwsza „wzięta
pod lupę” kobieta-morderczyni, zdecydowanie najstraszniejsza ze wszystkich
przedstawionych w książce – Elżbieta Batory, określona przez autorkę jako „Krwawa
hrabina” (każda z morderczyń otrzymuje zresztą godny swojej profesji przydomek).
Kto by przypuszczał, że ta silna i wpływowa bądź co bądź kobieta wykorzysta
swoją pozycję, by w sposób najokrutniejszy z możliwych zadawać ból i czerpać z
tego spełnienie? Telfer całkiem słusznie rozpoczęła od hrabiny – mocne opisy
tortur na damskiej części służby wbijają w fotel. Czytając, nie sposób
przerwać. Zadziwiające, bo choć człowiek nie jest w stanie ogarnąć rozumem, jak
można być tak złym, jednocześnie czyta z zapartym tchem, wyczekując, co jeszcze
zrobiła Batory, do czego była zdolna.
Hrabinę Batory ciężko przebić, dlatego kolejne prezentowane
morderczynie nie wydają się już tak okrutne i interesujące, choć oczywiście nie
zmienia to faktu, że popełniały zbrodnie. Telfer opisuje morderczynie z różnych
zakątków świata (Rosja, Egipt, Ameryka i wiele innych), pochodzących z różnych
epok. Mamy wiek XIV, kiedy to polowano na czarownice i palono je na stosie (tak
było w przypadku Alice Ketyler, nazwanej „Czarodziejką z Kilkeny”), mamy wiek XVI,
gdzie służący traktowani byli jak niewolnicy, ale również wiek XVII i XIX,
gdzie nie sposób wspomnieć o Kate Bender, nazwanej „piękną podrzynaczką gardeł”.
Nie sposób zauważyć, że w dawnych epokach najpopularniejszą
formą morderstw były wśród kobiet trucizny, tak zaskakująco łatwo dostępne. Nic
zresztą dziwnego – była to najwygodniejsza forma, niewymagająca „brudzenia rąk”.
Autorka jednak nie ograniczyła się do historii z trucizną w tle, gdzie kobiety
pozbywały się swych mężów czy niechcianych dzieci (co już samo w sobie jest
przerażające…). Nie szczędziła nam podrzynania gardeł, trupów ukrytych pod
podłogą, a nawet ćwiartowania ciał – w niektórych rozdziałach pojawiają się tak
brutalne opisy, że trudno uwierzyć, iż określana „płcią piękną” kobieta mogła
być tak okrutna i bezwzględna. Rozdziały te nie są przeznaczone dla ludzi o
słabych nerwach, jednak dzięki ukazaniu faktów takimi, jakimi były naprawdę,
książka zyskuje i bez wątpienia można ją nazwać zbiorem niechlubnych biografii.
Autorka opisuje zbrodnie kobiet na przestrzeni wieków,
ukazując ich biografie, oczywiście okrojone, uwzględniając te aspekty, które mają
związek z dokonywanymi przez nie morderstwami. Nie da się jednak de facto oddzielić
ich życia prywatnego od zbrodni, które popełniały notorycznie, z zimną krwią,
niemal dla przyjemności. Zdaje się, że to zło tkwiło w nich zawsze i – niestety
– towarzyszyło im do samego końca. Żadna z nich nie okazała w chwili śmierci
skruchy, co więcej – czasem odczuwały dumę z tego, kim są i czego dokonały, jak
egipcjanka Sakina, co czyni je jeszcze bardziej przerażającymi jednostkami.
Kiedy przekazano ja w ręce kata, krzyknęła: „To jest miejsce, w którym
stają silni ludzie, ja jestem silną kobietą i robiłam rzeczy, których nawet
mężczyźni nie potrafią zrobić”.
Tori Telfer opisuje czternaście historii kobiet, które
dopuszczały się czynów tak strasznych, że podczas lektury ciarki przechodzą po
plecach. „ Seryjne zabójczynie”, co przeraża najbardziej, to nie kolejny
kryminał wymyślony na potrzeby książki, ale potwierdzone fakty – książka aż roi
się od przypisów. Widać, jak poważnie autorka potraktowała swoje dzieło –
poparła je sprawdzoną literaturą, dając temu dowód w treści, co
stawia tę książkę na wysokim poziomie.
Ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Poradnia K
Izabela Jurkiewicz
0 komentarze:
Publikowanie komentarza