Święta blisko, coraz bliżej… W
sklepach świąteczne wystawy, w radiu kolędy, szał prezentowych zakupów w pełni.
Jednak jako że stronię od przepełnionych galerii handlowych, radia nie słucham,
a pogoda za oknem raczej jesienna niż zimowa, jakoś nie czuję jeszcze tego
klimatu. I pewnie jeszcze długo bym nie czuła, gdyby nie „Siedem cudów” Agaty
Przybyłek.
To prawdziwy przedświąteczny cud, że książka trafiła w moje ręce, bo – choć
sama nie wiem dlaczego - zwykle nie czytam książek o tematyce
bożonarodzeniowej. Kiedy jednak „Siedem cudów” trafiło w moje ręce, a mym oczom
ukazała się jakże nastrojowa okładka z pierniczkami, choinką i całą tę
świąteczną otoczką, od razu zapragnęłam przeczytać tę pozycję. W tak zabieganym
czasie przedświątecznym marzyła mi się lekka, niezobowiązująca książka, która
pozwoli na chwilę wytchnienia, a przy tym w końcu nastroi jeśli nie do
świątecznych porządków, to może chociaż do zakupu prezentów…
Nie pomyliłam się, bowiem „Siedem
cudów” to książka przesiąknięta świątecznym klimatem. Przybyłek zaserwowała nam
święta idealne – ze śniegiem, choinkami, kolorowymi lampeczkami i zapachami
przywołującymi na myśl święta Bożego Narodzenia.
Od rana sypał śnieg. Drobne, białe płatki wirowały w powietrzu i wolno
opadały na dachy, chodniki i ramiona pieszych. Chyba tylko im nie udzielała się
świąteczna atmosfera. (…) Pod jego stopami skrzypiał śnieg, a on szedł,
zadzierając głowę, i napawał się pięknem tego zjawiska.
Aż się chce z nadzieją w oczach
wyjrzeć za okno, a potem westchnąć z rezygnacją na widok grudniowego
deszczu/wiatru/pluchy, które tego roku zaserwowała nam w tym przedświątecznym
okresie pogoda.
W powietrzu unosił się zapach cynamonu i pieczonych pierników. Odkąd
sięgał pamięcią, na parterze galerii co roku przed świętami pojawiało się
stoisko, na którym dzieci ochoczo wypiekały przysmaki, podczas gdy rodzice
biegali po sklepach.
Należę do tych nielicznych
kobiet, które nie znoszą zakupów w galeriach. Czuję się tam przytłoczona i
zagubiona jak małe dziecko, dlatego nawet w czasie świątecznym unikam takich
wyjść, jednak powyższy cytat pozwolił mi oczyma wyobraźni dostrzec naszą
Manufakturę, pięknie przystrojoną i gotową na spotkanie ze świętami. Niemal czuję
zapach pierników, cynamonu, gwar towarzyszący ich powstawaniu i radość dzieci,
dla których święta to magiczny czas.
Świątecznego klimatu nie czują
również bohaterowie powieści: dorabiająca w okresie świątecznym w drogerii
Monika spotyka swojego byłego narzeczonego, Ksawerego, przez co wracają wciąż
bolesne wspomnienia. Ksawery również nie może zapomnieć o Monice, choć wie, że
ten związek należy już do przeszłości. Tata Moniki traci pracę, jednak
skrzętnie ten fakt ukrywa przed żoną, co wprawia go dodatkowo w ponury nastrój.
Brat Moniki, Maciek, zamierza oświadczyć się swojej ukochanej Małgosi, jednak
nic nie idzie po jego myśli i oświadczyny stają pod znakiem zapytania. W
powieści pojawia się również Ania, ciężarna i bardzo samotna dziewczyna, której
obecność początkowo wydaje mi się niejasna – co wspólnego ma z pozostałymi
bohaterami? Jak się wkrótce okaże, może i niewiele, jednak jej obecność stanie
się jednym z siedmiu tytułowych cudów.
Skąd taki tytuł? Siedem cudów to siedem
przedświątecznych dni, ale i siedem historii, które przeplatają się ze sobą.
Bohaterowie nie tylko przygotowują do pierwszej gwiazdki prezenty, potrawy,
domy, ale także samych siebie. Okazuje się, że by święta były udane, trzeba
znaleźć wewnętrzną harmonię, spokój ducha.
Pierwszy raz od dawna towarzyszyło mu uczucie lekkości i wolności.
Jakby zatrzasnęły się jakieś niewidoczne drzwi między przeszłością a
teraźniejszością, a duchy wspomnień zostały po drugiej stronie. Jeszcze wczoraj
nie sądził, że to w ogóle możliwe, ale nagle jakby zabliźniły się wszystkie
jego rany i wymalował się przed nim inny świat oraz nowe perspektywy.
W powieściach świątecznych
wszystko wydaje się proste: bohaterowie, mimo przeciwności, znajdują spokój,
siadają do wieczerzy szczęśliwi, troski znikają jak za dotknięciem magicznej różdżki,
a wszędzie panuje miłość i radość. W
prawdziwym życiu nie wszystko układa się tak łatwo, jednak o to właśnie chodzi
w powieściach Bożonarodzeniowych: dać choć namiastkę tej szczęśliwości,
pokazać, że za sprawą miłości… cuda się zdarzają.
„Siedem cudów” to opowiedziana z charakterystyczną dla autorki lekkością historia ludzi, którzy poszukują szczęścia i harmonii w tym pięknym, lecz
zarazem trudnym czasie, jakim są święta Bożego Narodzenia – czas wspomnień,
przemyśleń, wybaczania. To proste historie, które zdarzają się w prawdziwym
życiu; rozterki, z którymi boryka się większość z nas. I choć w prawdziwym
życiu nie wystarczy jedna Gwiazdka, by znaleźć szczęście, dobrze
przeczytać tak budującą powieść świąteczną, której lektura nastroi i da
wytchnienie po całym dniu przedświątecznych porządków.
Ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona
Izabela Jurkiewicz
0 komentarze:
Publikowanie komentarza