„Ambroży Pierożek, przyjaciel
smoków” – z czym może kojarzyć się taki tytuł? Mnie na myśl przychodzą odległe
krainy, latające smoki i wszystko, co ma związek z fantastyką. Nie jest to do
końca „moja bajka” – pomyślałam zawiedziona, sięgając po tę książkę, ale czy słusznie?
Spieszę z wyjaśnieniem dla tych,
którzy tak jak ja nie przepadają za science-fiction: w tej książce na próżno
szukać odległych krain czy elfów. Jedyny element fantastyczny to tytułowy
bohater, Ambroży Pierożek. Kimże jest ten tajemniczy jegomość, który pewnego
dnia zjawia się w szkole Tomka, naszego sympatycznego bohatera-narratora,
snującego dla nas tę niezwykłą, lecz ponoć prawdziwą historię?
Tomek to zwyczajny chłopiec lubiący
książki, komiksy i zupę pomidorową. Nie lubi za to występować na scenie,
tańczyć ani śpiewać. Ot, przeciętny chłopiec. Gdy pewnego dnia w jego szkole
zjawia się znikąd Ambroży Pierożek, chłopiec bardziej o wyglądzie dorosłego
niźli dziecka, wzbudza sensację. I słusznie, bo Amroży jest wyjątkowy.
Ambroży przyjechał w piątek.
Zgadnijcie, na czym! Nie na rowerze, nie na hulajnodze, nie na deskorolce… Ambroży
przyjechał na psie! (…)
Chłopiec ubrany był w kraciastą
marynarkę i wiśniowe spodnie z kancikiem. Koszulę starannie zapiętą pod szyją,
gdzie – uwaga! - jak wielki motyl usiadła muszka w żółte kropki. Na głowie, ni
mniej, ni więcej – ciemny, okrągły kapelusik, zwany melonik. W ręku trzymał
laseczkę z rękojeścią w kształcie głowy smoka. Jednym słowem – stary malutki.
Co tam wygląd, weźmy pod lupę jego
zachowanie: to dopiero budzi zdziwienie! Bo kto to widział, by nauczyć kota
piłować paznokcie pilnikiem? Co prawda Ambroży uparcie twierdzi, że Utrumgatham
nie jest kotem, choć dla nas, Czytelników, to rzecz jasna kot.
Dalej jest już tylko dziwniej.
Czy to w toalecie, czy na szkolnym placu zabaw, tajemniczy gość zaskakuje
nierzeczywistymi i zaskakującymi czynami, które zresztą nie biorą się znikąd:
są reakcją na różne zachowania dzieci. Tak więc z pasty do zębów „leci”
kiełbasa, ręka Marcina odmawia posłuszeństwa podczas pisania na tablicy, zaś
Andżelika niespodziewanie traci głos. Kto jest sprawcą tego zamieszania i kto daje nauczkę niegrzecznym dzieciom? Czyżby Pierożek maczał w tym palce?...
„Ambroży Pierożek, przyjaciel
smoków” to nie taka sobie kolejna książka dla dzieci z wyobraźnią, choć bez
niej w tym przypadku ani rusz! To opowieść o czymś więcej: o tolerancji. Autor
za pomocą nierzeczywistej przecież postaci próbuje przestrzec młodych
Czytelników przed wyśmiewaniem i poniżaniem innych, co w dobie Internetu i
telewizji stanowi naprawdę ważną kwestię. Dlatego też cieszę się, że nie dałam
się zwieść pozorom i postanowiłam zaprzyjaźnić się z Ambrożym. To wyjątkowy
bohater, bo choć prawie nic o nim nie wiemy, a słowo „absurdalny” w pełni
oddaje jego postać, nie sposób go nie lubić, o pobudkach jego działań nawet nie wspomnę.
Dodatkowy atut tej książki to z pewnością ilustracje pełne humoru i nierzadko
przeczące prawom logiki, a także wplecione w tekst ilustracje z informacjami na
temat dzieci, które odegrają w kolejnej scenie kluczową rolę.
Mało tego: ta książka rozbudzi w
dziecku empatię, bo przecież ten Michał, Mareczek czy Ula, wyśmiewani przez kolegów i koleżanki, ignorowani i traktowani z góry, są wszędzie, również
wkoło nas. A kto wie, może kiedyś i ono stanie się jednym z nich?
Ale może Wy go spotkaliście? Może
z Bełchatowa poleciał do Sopotu, a z Sopotu do Mikoszewa, a z Mikoszewa do
Warszawy, a z Warszawy do Poznania, a z Poznania do Zgierza, ze Zgierza do
Aleksandrowa. Przecież mógł polecieć dokądkolwiek.
Dlatego tak ważne jest, by pomóc dziecku zrozumieć, w
czym rzecz. Dla dorosłych Pierożek zresztą też ma radę: dajcie dzieciom dorosnąć,
pozwólcie im być samodzielnymi! Autor świetnie rozprawił się z tym tematem. A właściwie
- Ambroży się rozprawił. Gdziekolwiek by teraz nie był.
Ocena: 9/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Adamada
Izabela Jurkiewicz
0 komentarze:
Publikowanie komentarza