
Ważną rzeczą, którą należy bezwzględnie wiedzieć jest fakt,
iż pozycja ta nie jest oficjalna oraz nie jest autoryzowana, licencjonowana,
czy też zatwierdzona przez spadkobierców, Tolkien Estate ani HarperCollins
Publishers. Być może część z Was to zniechęci, ja pomyślałam jednak, że nie ma
potrzeby z góry się dystansować i warto zapoznać się z zawartością. Czy słusznie?
Książka jest pięknie wydana, okładka ogromnie cieszy oko,
czysty druk, na bardzo dobrej jakości papierze i tak lubiana zawsze przeze mnie
wszyta tasiemka służąca za zakładkę. Mam mieszane uczucia odnośnie ilustracji
zawartych w środku. Generalnie jest na bogato, kolorowo, zróżnicowanie,
aczkolwiek w mym odczuciu niespecjalnie korzystnie. Po tysiąckroć wolę
ilustracje Alana Lee. Część zawartych obrazów jest beznadziejna, pokraczna wręcz,
na szczęście sporo posiada te przysłowiowe „coś” i wzbogacają pozycję. Ta
przepaść jest spowodowana prostym faktem, iż sporo artystów zaangażowało się w
ten projekt. Natomiast mapy tutaj, to jakaś pomyłka. Kompletnie nieczytelne, nic nie
wnoszące i brzydkie. Doprawdy, zadziwia mnie wizja ilustratora.
Niesamowicie cieszyłam się przed czytaniem, że będę mogła
zapoznać się z opracowaniem traktującym o różnych bitwach rozgrywanych w świecie
Tolkiena. Wstęp brzmiał niezwykle zachęcająco, obiecywał przyjrzenie się z bliska wojnom
i bitwom, wojownikom i miejscom lepiej niż poprzednich jakichkolwiek pozycjach,
dzięki wnikliwemu komentarzowi i ilustracjom. Ogromnie na to czekałam, liczyłam
na kawał dobrej roboty, bo tematyka jest fantastyczna. Niestety się zawiodłam i
to mocno.
Czasem zastanawiałam się, czy autor nie miał chęci opisać
różnych bitew, czy wojen z mitologii, powieści, tudzież religii świata i
wskazać do nich podobieństwa w wykreowanym przez Tolkiena świecie.
Niespecjalnie skupiał się na opisywaniu bitw autora i zgłębianiu tego świata i
wydarzeń, dostajemy w sumie tylko jego dywagacje i bezustanne porównania.
Rozdziały mają treści tyle, co kot napłakał, mimo, że czyta się płynnie i
szybko, to w sumie nic nowego zdają się nie wnosić i przeważają ilustracje.
Skończyłam tę książkę w jeden wieczór i wręcz ze znużeniem połączonym z
niedowierzaniem wertowałam strony zapełnione głównie obrazami.
Zdaje się, że
przechodzimy przez wszystkie ery, zahaczamy o każdą z bitw, to jednak w tak
lakoniczny sposób, że nie można pozbyć się uczucia zawodu i zdumienia.
Informacje, które autor nam przekazuje są wiedzą niemal w całości tak
podstawową - zarazem bez podania żadnych źródeł – że prawie każdy czytelnik by sam
zauważył takie podobieństwa w literaturze. Im dalej, tym nawet gorzej, mało
treści, rozdziały sprawiają wrażenie jakby samych wstępów (z tymi porównaniami)
o danych bitwach i nagle koniec, by przejść do kolejnego rozdziału. Książka
najpewniej zostanie w mojej biblioteczce, chociaż wątpię, że kiedykolwiek do
niej wrócę, bo nie mam po co.
Ocena 4/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka
Ula Wasilewska
To strasznie słabo brzmi i wygląda, a ja akurat jestem przed lekturą tej książki... Mam nadzieję, że nie będzie jednak aż tak źle.
OdpowiedzUsuńJako, że jestem fanem Tolkienowskich powieści, oczekiwałem od tej książki czegoś więcej. Zawiodłem się już po kilkunastu stronach. Lepiej wczytać się w oryginały.
OdpowiedzUsuń