
Nasi bohaterowie już od pierwszych stron nie mają lekko, ani
odrobinę. Poznajemy 15-letnich bliźniaków, Ryiah oraz Alexa, którzy wyruszyli w
długą i trudną drogę do Akademii, aby zostać magami. Niestety, już podczas tej
podróży zostają rozproszeni i napadnięci przez bandytów dla łupów, zaś po
odkryciu płci Ryiah również w innym celu. Czy dziewczyna, mimo braku
umiejętności rzucania zaklęć poradzi sobie z o wiele większym i silniejszym
przeciwnikiem? Sytuacja jest naprawdę rozpaczliwa i nie przybędzie żaden książę
na białym rumaku na ratunek.
Ostatecznie rodzeństwo dość szybko się odnajduje i następnego
dnia wyruszają w dalszą drogę, już bezpieczniejszym, bo głównym traktem.
Akademia robi na nich niesamowite wrażenie, gdyż oboje są zwykłymi
plebejuszami, nienawykłymi do takich zbytków, a na codzień pracowali wraz z rodzicami w rodzinnej
aptece. Niemniej jednak oboje pragnęli od życia czegoś więcej i postanowili
zaryzykować wszystko, aby dostać się do Akademii. Alex marzył o frakcji
Uzdrowicieli, zaś narwana, pełna ognia ruda Ryiah do frakcji Boju.
Akademia dzieliła się na trzy frakcje: Uzdrawiania, Boju oraz
Alchemii. Na każdej jest piekielnie trudno i na każdą wręcz niemożliwe jest się
dostać. Z ponad 120 pierwszorocznych na praktyki dostanie się po roku próbnym
zaledwie piętnaścioro adeptów, po pięciu na jedną frakcję i ma się na to jedną
szansę w życiu. Nie jest lekko i nawet na sekundę wymagania nie zwalniają, albo
nadążasz i robisz błyskawiczne postępy, nie dajesz się złamać i trenujesz
dodatkowo, albo lecisz na zbity pysk. Trzeba niewyobrażalnej siły i hartu
ducha, aby utrzymać się przy powierzchni, a to i tak zdecydowanie za mało.
Należy mieć jeszcze potencjał, wiedzę, inteligencję, umiejętności i magię,
nawet po wyczerpaniu jej rezerw, bo trzeba nauczyć się ją budować. Istne
szaleństwo! A żeby dopełnić obrazu obłędu, prym w Akademii wiodą… arystokraci.
I to wcale nie dzięki przekrętom!
Ryiah zaprzyjaźnia się z miejsca z cudowną dziewczyną, Ellą,
która również chce dostać się do frakcji Boju, mimo, że pochodzi z dworskiej
rodziny. Dziewczyny postanowiły się wzajemnie wspierać w tak niezwykle trudnym
marzeniu i dzięki temu wiele zdołają osiągnąć.
Zajęcia z mistrzami wprowadzają w osłupienie, prócz tak
zwykłych i nudnych wykładów o historii, matematyce, geografii, prawie,
Kodeksach, mają zajęcia, że tak delikatnie to ujmę „fizyczne” oraz… medytację.
Choć pierwsze nudzą, drugie wręcz zabijają z wycieńczenia na dwóch
płaszczyznach – fizycznej oraz magicznej – to trzecie, takie niepozorne, później
nieźle zaskakują.
Nie zabraknie w książce wątku miłosnego, takiego skomplikowanego, wręcz
od nienawiści do… przyjaźni, takiej pokręconej, choć wartościowej. Większe
emocje również gwarantowane, jednakże ani nie wiodą prymu w historii, ani też
łatwe nie będą. Czasem było mi ich odrobinę szkoda, niemniej jednak podobała mi
się postawa Ry, jej zawziętość, upominanie samej siebie i stawianie sobie
ciągle bardzo wysoko poprzeczki.
Generalnie czyta się świetnie, bardzo emocjonująco, na każdym
polu. Jestem ogromnie zaintrygowana systemem nauczania w Akademii, frakcjami,
mistrzami i Trzema Kolorowymi Szatami. Nie mogę wręcz wyczekać kolejnego tomu,
nie jestem w stanie niczego przewidzieć i bardzo mi się to podoba. Zakończenie
tej części jest super, zwyczajnie bardzo mi się podobało. Czytałam ostatnie strony z
takim przejęciem, że aż musiałam sobie zdania poniżej zasłaniać, aby nie
zaspojlerować całej ceremonii. Warto było, dobrze, że kolejny tom za chwilę
będzie dostępny.
Ocena 9/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Uroboros
Ula Wasilewska
0 komentarze:
Publikowanie komentarza