
Co jest takiego wyjątkowego w tych książkach? Na pewno
sposób, w jaki zostały wydane. Od razu rzuca się w oczy kompletnie niespotykany
karton, co więcej, jest on pozyskany w 100% z recyklingu. Po prostu coś
wspaniałego, bo tego pięknego obrazu dopełnia użycie do druku ekologicznych
farb! Moi kochani, myślę, że warto wspierać takie inicjatywy, które sprawiają,
że choć odrobinę zadbamy o nasze środowisko. Dodatkowo dostajemy wspaniałą książeczkę
dla najmłodszych, na sztywnych stronach i o zaokrąglonych rogach. Pozycje te
traktują o życiu dzikich zwierząt i są ekologiczne, można ten temat pociągnąć w
rozmowie ze starszym dzieckiem, dając od razu wspaniały przykład. Cena za
książkę – co mnie bardzo zaskoczyło – nie jest wywindowana i nie odbiega w
żaden sposób od innych pozycji na rynku wydawniczym.
O te książki jednak trzeba bardziej dbać, gdyż nie są
dodatkowo niczym powleczone, co by je mogło chronić przed wodą, bądź
bezpośrednim kontaktem z małym smakoszem. Ja ciągle jestem pod ogromnym
wrażeniem tego wydania i uzależniłam się już od głaskania stron. Wielką
przyjemność sprawia mi oglądanie obrazków, są jak dla mnie wspaniałe, od razu
przeniosłam się całym sercem do czasów mego dzieciństwa. Styl jest urzekający,
ta różnorodność kwiatów, sympatyczne zwierzęta i przyjazna historyjka dają idealną
pozycję do pokazywania dziecku. Moja córka wykazuje duże zainteresowanie –
obecnie ma 13 miesięcy. Myślę, że jest to pozycja dobra spokojnie też dla dwuletniego
dziecka, a może i dłużej, choć ja już mało się orientuję obecnie co czytają
trzylatki.
„Moja mała myszka” opowiada o tym, jak spędziła cały jeden
dzień tytułowa bohaterka. Urocza myszka wychodzi ze swej norki, aby spotkać się
ze swoimi przyjaciółmi. Zwierzątka obserwują przyrodę wokół nich i bawią się w
chowanego, do czasu, gdy myszka zgłodnieje. Nasza bohaterka zajada się wtedy leśnymi
smakołykami i zapada w małą drzemkę, z której to przyjaźnie budzą ją jeżyk i
ptaszek, bo chcą się z nią już pożegnać. Całość kończy się powrotem myszki do
mamy. Nie jest to w żadnej mierze skomplikowana historia, brak tu jakichś
zawirowań, niebezpieczeństw, przygody, czy nawet morału. Ot, po prostu
najzwyczajniej w świecie bohaterka wyszła się pobawić, zjeść, przespać i
wróciła szczęśliwie do domu.
Zdaję sobie sprawę, że w obecnych czasach, gdy tak
mocny nacisk stawia się na walory terapeutyczne, oswajające, uczące
czegokolwiek, ta pozycja może wydać się niepasująca i niepotrzebna, lecz
osobiście uważam zgoła inaczej. Myślę, że dzieci potrzebują czasem obejrzeć i
posłuchać bajeczki o zwykłym, spokojnym dniu, miło spędzonym na znanych mu
przyjemnościach o całkowicie pozytywnym wydźwięku, ukazującym właściwie, że nie
każdy dzień jest wielką i szaloną przygodą. Takie zwykle, sielskie dni bez
kłopotów również są piękne i warto ich wypatrywać, odnajdywać w nich pełnię
szczęścia, mimo, że „tylko” się pobawiliśmy, „tylko” zjedliśmy smaczny posiłek,
„tylko” zapadliśmy w zdrową drzemkę i wreszcie „tylko” bezpiecznie wróciliśmy w
objęcia mamy. Takiego „tylko” życzyłabym każdemu maluchowi.
„Warto od najmłodszych lat być blisko natury!”
Ja się pod tym podpisuję obiema rękami.
Ocena 9/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia
Ula Wasilewska
0 komentarze:
Publikowanie komentarza