
Pamiętam doskonale, gdy książka „Naciśnij mnie” wyszła na
nasz rynek wydawniczy i marzyłam o niej dla mojego syna, uważałam, że jest
fantastyczna, jednakże nikt z mego otoczenia jakoś specjalnie nie podzielał
tego poglądu, a ja miałam niestety ważniejsze wydatki niż nowe książki. Temat
umarł śmiercią naturalną, jednakże dziś, po tak wielu latach, nareszcie mam
swój egzemplarz, który jeszcze miesiąc temu oglądałam ze swoim dużym już synem
w empiku i razem się nią bawiliśmy (tak, razem, z nas to takie duże dzieci są).
Posiadany przeze mnie egzemplarz czeka na moją córkę, która obecnie ma tylko 13
miesięcy, choć powoli zaczęła się nią interesować, to ciągle nie na takim
poziomie, jakbym jeszcze chciała. Mamy czas.
„Naciśnij mnie” to trochę taki książkowy Frankenstein. Z
jednej strony czytamy i oglądamy, z drugiej książka jest mocno aktywizująca,
zmusza nas do podejmowania działań i to wcale nie wbrew naszej woli. Ach, jakże
to działa na wyobraźnię, ile daje radości, takiej zwykłej, czystej i
dziecięcej. Jeszcze ten dreszczyk niepewności i własne oczekiwania, co do
efektów naszych działań. Super sprawa, a obrazu dopełnia całe wydanie, piękne,
artystyczne i co mnie zaskoczyło, dwujęzyczne.
Ta dwujęzyczność pozycji w bardzo subtelny sposób przemyciła
nam walory edukacyjne poprzez naturalne, nienachalne poznawanie obcego języka.
Polecenia sąsiadujące ze sobą w języku polskim oraz francuskim dają możliwość
wzrokowego porównania, które choćby i przypadkiem może się nam zakodować.
Bardzo łatwo jest dopasować znaczenie poszczególnych wyrazów, dla starszych
smyków może sprawić wiele radości czytanie obu wersji, zaś dla dzieci z domów,
gdzie oba języki są w użyciu, będzie to kolejna, bardzo przyjemna pomoc.
Na czym polega niezaprzeczalny fenomen tej pozycji? Nie wiem,
czy da się przekazać to słowami, tę książkę trzeba poczuć, pobawić się nią. Nie
chciałabym jej „przegadać”, gdy sama nie zawiera dużo tekstu. „Naciśnij mnie”
jest czystą magią dla małego dziecka, dziecko nie czyta z rodzicem książki, ono
bawi się i za pomocą swych czynów dokonuje z każdą stroną pewnych zaskakujących
zmian. Każde polecenie daje radość, coś jak nieskończona liczba prezentów,
takich małych uśmiechów. Zdecydowanie stawia na pozytywne wrażenia i choć dorosłym
może zdać się niedorzeczna, to jednak ukazuje sensowne skutki naszych działań,
jak gdyby to nie była książka, a np. jakaś gra na tablecie dla najmłodszych.
Nie muszę chyba dodawać, że lepiej wpatrywać się z ciekawością w książkę, niźli
kolejny ekran. Dodając do tego czas spędzony wspólnie z dzieckiem, otrzymujemy
pozycję, której ja nie potrafię przecenić. Uwielbiam i nigdy nie oddam, będzie
czekać też na moich wnuków.
Ocena 10/10
Za możliwość zapoznania się dziękuję Wydawnictwu BABARYBA
Ula Wasilewska
0 komentarze:
Publikowanie komentarza