
Bardzo długo opierałam się przed poznaniem języka angielskiego, a wszystko dlatego, że zostałam mocno zniechęcona poprzez podręczniki przewijające się w szkole i monotonne, nudne lekcje. I w końcu stwierdziłam, że to wstyd nie znać angielskiego i zaczęłam sięgać po powieści do nauki. Tym razem trafiło na "Opowieść Wigilijną", która sprawiła mi trochę kłopotu. Poziom tej powieści to B2, a więc trzeba łapać angielski dość dobrze.
Zacznijmy od tego, że miałam problem ze zwrotami, których do tej pory nie znałam. Na szczęście jest tutaj słowniczek, który mnie ratował, ale czytanie i zerkanie ciągle do niego było dość ciężkie. Niemniej jednak dzięki temu mogłam podłapać kilkadziesiąt nowych zwrotów, które z pewnością przydadzą się mi.
Bardzo mnie ucieszyło, że w powieści są ćwiczenia, które sprawdzają jak dobrze czytaliśmy i ile zrozumieliśmy, a także takie, które ćwiczą gramatykę czy też utrwalają zapamiętanie ważniejszych słówek. Takie zadania mamy po każdym rozdziale i jest do super rozwiązanie.
Dodatkowym atutem książki są opowieści w języku polskim, ciekawostki kulturalne i historyczne, które zaciekawią wielu czytelników. Zdecydowanie są również dobrą odskocznią i przerwą pomiędzy rozdziałami, wykonywanymi zadaniami. Dzięki temu umysł nie jest przeciążany, bo mamy styczność także z językiem polskim.
Zaletą jest również możliwość pobrania nagrań, dzięki którym możemy czytać i słuchać jednocześnie. Taki zabieg skutecznie utrwala i wyczula nasz słuch na język, ale także poprawia wymowę, z którą zazwyczaj są największe problemy.
"Opowieść Wigilijna" to historia znana na całym świecie. Myślę, że każdy chętnie wróci do tej wspaniałej opowieści i przeżyje ją na nowo. Świetną opcją jest więc przypomnienie sobie tego książkowego świata, w którym głównym bohaterem jest Scrooge, w wersji angielskiej. Fajnie jest móc połączyć przyjemne z pożytecznym. Ja bawiłam się naprawdę dobrze i cieszę się, że mogłam odbyć podróż razem ze starą sknerą i zobaczyć cud przemiany.
0 komentarze:
Publikowanie komentarza