Pepper Winters jest autorką, o
której słyszałam wiele dobrego, ale do tej pory nie miałam okazji zapoznać się
z żadną jej książką. Jednak wiedziałam, że w końcu będę chciała poznać jej
twórczość, więc skorzystałam z okazji, że na polskim rynku wydawniczym pojawiła
się jej kolejna powieść. Miałam pewne wątpliwości, czy powinnam po nią sięgać,
bo od jakiegoś czasu wszelkiego rodzaju romanse i erotyki doprowadzają mnie do
szału swoją schematycznością, brutalnością i obrzydliwością. Czy tym razem
również zostałam zawiedziona? O tym trochę dalej.
Nie potrafiłam oderwać wzroku od twarzy Bezimiennego. Moje usta pragnęły pocałować go raz jeszcze. Patrzył na mnie z taką samą czułością i zachwytem jak wcześniej. Musiałam być blisko niego do chwili, w której zrozumiałem, co to oznaczało. Dopóki nie pojmę, co było między nami.
Noelle od dziecka spędzała czas w
firmie swojego ojca, aby móc przygotować się do jej objęcia w przyszłości. Jako
nastolatka podejmowała już kluczowe decyzje oraz prowadziła interesy z dużo
starszymi od siebie ludźmi. Jednak w dniu dziewiętnastych urodzin postanowiła
przerwać swoje pełne rutyny życie i wymknąć się na noc z domu, aby posmakować
wolności. Jej samowolka okazała się tragiczna w skutkach – dziewczyna została
okradziona i zaatakowana przez dwóch mężczyzn. Po kilku latach nadal pamiętała
o tym wydarzeniu oraz tajemniczym wybawicielu, z którym spędziła kilka miłych
chwil. Nawet, gdy w jej życiu pojawia się Penny, przystojny biznesmen, ona
ciągle próbuje go porównywać do Bezimiennego, który zawrócił w jej życiu. Mimo
wszystko, dziewczyna postanawia dać szansę tajemniczemu mężczyźnie, chociaż
czuje, że jest z nim coś nie tak. Jakie intencje wobec niej ma Penny?
Początek tej książki doprowadził
mnie do załamania nerwowego i naprawdę miałam ochotę rzucić nią i już do niej
nie wracać. Pewnie bym tak zrobiła, ale jednak zawsze staram się czytać do
końca książki, które mam recenzować, gdyż wielokrotnie przekonałam się, że moja
początkowa ocena była zbyt pochopna. Tym razem także tak było, ale o tym za
chwilkę, bo najpierw napiszę trochę o absurdach, które mnie osłabiły.
Książka zaczyna się od pięknego
opisu życia pewnej dwunastolatki, która zamiast bawić się lalkami to pracuje w
wielkiej firmie swojego ojca i robi tam wszystko – sprawdza stany magazynowe,
doradza w kwestiach opłacalności zakupu danych produktów, a nawet udziela rad
modowych. Serio? Rozumiem, że rodzice często pokładają nadzieję w swoich
dzieciach i pragną, aby odziedziczyły po nich firmy, ale autorka przesadziła.
Zwłaszcza rozśmieszył mnie wątek, gdy Noelle zaczęła podpisywać ostatnią wolę
ojca, który przekazywał jej firmę! No nic, później następuje przeskok w czasie
i dziewczyna ma nagle lat AŻ dziewiętnaście i JUŻ jest panią prezes, IDEALNIE
wykonuje swoje zadania i RZUCIŁA szkołę, bo po co miała tam chodzić skoro
rówieśnicy nie dorastali jej do PIĘT. Pozostawię to bez komentarza, bo nie chcę
zbyt długo przynudzać.
Skoro już pochyliłam się nad
wadami tej książki, należy wspomnieć o jej zaletach, bo możecie się zdziwić,
ale całość wypadła w moich oczach pozytywnie. Gdy autorka postanowiła zakończyć
koncert absurdów, rozpoczęła się normalna akcja, dynamiczna, stosunkowo ciekawa
i intrygująca. Spodobał mi się wątek z ucieczką, napadem i może był on odrobinę
wymuszony, ale zdecydowanie zbudował tę fabułę.
- Dwie sprawy. – Uśmiechnął się szelmowsko. – Jedynie, co możesz kontrolować, to kolejność wydarzeń.
Zaletą tej książki jest jej
tajemniczość, która zdecydowanie wpisała się w moje gusta. Najciekawszą akcję
możemy zawdzięczać Pennemu – bohaterowi, który jest niezwykle schematyczną
postacią, ale równocześnie intrygującą i wprowadzającą dużo zamieszania oraz
niedomówień. Noelle starała się grać dorosłą, ale miała w sobie dużo z
dziecinności i widać było, że ktoś trzymał ją pod kloszem. Momentami niemiłosiernie
mnie irytowała, ale nie mogę powiedzieć, iż całkowicie zapałałam do niej
niechęcią.
Kolejnym atutem jest język
autorki oraz narracja pierwszoosobowa, która pozwala nam lepiej zajrzeć do
wnętrza głównej bohaterki oraz poznać jej pokręcone myśli. Całość czyta się po
prostu błyskawicznie i płynnie, więc na poznanie treści powinien wystarczyć
jeden dłuższy wieczór, ewentualnie dwa. Ta lekkość z pewnością uratowała moją
ostateczną ocenę, chociaż nie ukrywam, że wolę odrobinę bardziej rozbudowane
powieści. Jednak to jest zwykły erotyk, z nutką tajemniczości, więc nie
oczekiwałam po nim niczego szczególnego.
,,Korona kłamstw” to mało
wymagająca książka, która byłaby znacznie ciekawsza, gdyby nie absurdalne
pomysły autorki. Mimo wszystko, powieść ta jest intrygująca, tajemnicza i
szybko się ją czyta. Akcja rozwija się dynamicznie, dziwnych wątków jest coraz
mniej i całość ogólnie wypadła w moich oczach stosunkowo dobrze. To po prostu
lekka książka do przeczytania po ciężkim dniu, której nie powinniśmy szczególnie
analizować.
Ocena: 6/10
Patrycja Bomba
zdecydowanie nie dla mnie. Nie lubię tego gatunku ;-)
OdpowiedzUsuńCiekawa propozycja, może kiedyś sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Eli z https://czytamytu.blogspot.com/