![]() |
[źródło] |
W
2016 r. Justyna Bednarek dopuściła się zamachu na polską literaturę i…. zdobyła szturmem serca dzieci i ich rodziców. „Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek”
stały się lekturą szkolną, obok nieśmiertelnych szlagierów, które w sporej
części raczej zniechęcają niż zachęcają do czytania. Tymczasem skrzące humorem „Skarpetki”
pobudzają wyobraźnie i zaskakują czytelnika co raz to nową wariacją na temat
losów zagubionych bohaterek, przyciągając nawet najbardziej opornych. Czy „Nowe
przygody skarpetek (jeszcze bardziej niesamowite)” są w stanie zaoferować nam
nowe historie, które stanowić będą kolejny czytelniczy fenomen? A może jak
pisała Wisława Szymborska „Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy” nie da się
pewnych rzeczy powtórzyć? O tym wszystkim później, teraz kilka słów o samych
przygodach.
W
„Nowych przygodach skarpetek (jeszcze bardziej niesamowitych)” ponownie
odwiedzamy dom Be i jej rodziców. Tym razem klamrą spajającą całą książkę jest
wątek taty Be, który został zobowiązany do pozbycia się słynnej dziury pod
pralką. Międzyczasie trzynaście nowych uciekinierek doświadczyło wielu przygód np.
czarna skarpetka została superbohaterem, khaki stoczyła bohaterski bój o ukochaną,
szmaragdowa w palmy wybrała się w podróż dookoła świata, a malinowa poznała ufo-
miśka. Czy tata Be wykona swoje zadanie, a skarpetki będą zawsze do pary? Tego
Wam nie zdradzę, aby nie psuć Wam frajdy z lektury. Zapewniam jednak, że zakończenie
tego wątku może być nieoczekiwane.
Moim
ulubionym opowiadaniem jest to poświęcone bordowej skarpetce, która uratowała
chomika. Przyznaje, że jest to jedyny rozdział, który wydał mi się na tyle
wzruszający, że utkwił w mej pamięci na długo. Jest to historia skarpetki,
która pragnęła być zauważona i chciała doświadczyć czegoś wyjątkowego.
Nieoczekiwanie dla niej nadarzyła się ku temu okazja, która zdeterminowała nie
tylko los samej skarpetki, ale również innych osób.
Z
kolei moja córka nie ma ulubionego rozdziału, ale zauważyła jeden problem, o
którym chciałabym w tym miejscu wspomnieć: „Nowe przygody” nie mają ilustracji
przedstawiającej wszystkich bohaterek. W poprzedniej części dziesięć skarpetek
były uwiecznione na jednym obrazku, co było bardzo użyteczne dla nas, gdyż moje
dziecko na podstawie tej ilustracji wybierało skarpetkę, o której chce
usłyszeć. Teraz nie mogłyśmy tego zrobić.
Odnosząc
się bezpośrednio do pytań postawionych w pierwszym akapicie niniejszej recenzji,
niestety muszę stwierdzić, że druga część nie jest tak dobra jak pierwsza.
Nadal są to historie bez nadętego moralizatorstwa, pełne uroku i dowcipne,
jednak zabrakło mi tych emocji, które mi towarzyszyły mi przy lekturze „Niesamowitych
przygód”. Zastanawiałam się z czego może to wynikać i doszłam do wniosku, że po
prostu same w sobie historie są albo zbyt udziwnione albo zbyt proste. Uważam, że brak zaskoczenia (w sensie ogólnym, gdyż wiedziałam dlaczego i jak znikają skarpetki) nie miał znaczenia dla mej oceny. Przygoda każdej skarpetki jest inna, a więc nie miałam wrażenia, iż czytam tę samą historię tylko opowiedzianą inaczej.
Autorem
ilustracji jest podobnie jak w poprzedniej książce Daniel de Latour. Podoba mi
się to, że wydawnictwo postanowiło kontynuować współpracę z tym ilustratorem, a
obie książki dzięki temu stanowią pod względem graficznym spójną całość. Nadal
podtrzymuje to co napisałam w recenzji „Niesamowitych przygód”, iż ilustracje
mają bardzo dynamiczny charakter, gdyż przedstawiają bohaterkę danego
opowiadania w różnym ujęciu, a oprawa graficzna jest interesująca. Niewątpliwie jest to ogromny walor tej publikacji.
Czy
warto sięgnąć po „Nowe przygody skarpetek (jeszcze bardziej niesamowite)”? Z
sympatii do poprzedniego tomu, myślę, że tak. Abstrahując jednak od powyższego to
niestety przedstawione opowiadania nie zachwyciły mnie tak jak tego
oczekiwałam. Może miałam wygórowane oczekiwania? Pewnie tak i może to zaważyło
na gorszej ocenie. Jednak nadal jest to kawał dobrej literatury dziecięcej, której warto poświęcić swoją uwagę.
Ocena
8/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję wydawnictwu Poradnia K.
Magda Pchla
0 komentarze:
Publikowanie komentarza