Lisa to samotna matka.
Ava to zbuntowana szesnastolatka.
Marylin to szczęśliwa żona.
Ktoś nie jest tym, za kogo się podaje.
Uwielbiam
takie obietnice zagadek! Tak więc (mimo niezbyt obiecującej okładki, która nijak moim zdaniem ma się do całości) porzuciłam wszystkie dotychczasowe plany, również te
czytelnicze, by oddać się w ręce Sarah Pinborough, autorki słynnego thrillera „Co
kryją jej oczy”, który pamiętam i z dreszczem na plecach wspominam do dziś. W
mojej głowie zrodziło się pytanie: czy ta historia dorówna poprzedniej? Czy
autorka udowodni, że sukces poprzedniej książki to nie przypadek, łut
szczęścia? Mocne słowa, być może. Jednak gdy zajmuje się pierwsze miejsce na
liście bestsellerów „Sunday Timesa”, to zobowiązuje.
„I niech zginę”
to historia trzech kobiet: matki, córki, a także przyjaciółki rodziny,
opowiedziana z trzech punktów widzenia. Lisa, główna bohaterka, samotnie
wychowuje córkę, nastoletnią Avę, która coraz częściej buntuje się i ucieka we
własny, niedostępny matce świat. Lisę tymczasem wciąż dręczą wspomnienia czynu,
jakiego dopuściła się w młodości. Jeśli liczycie na szybką spowiedź bohaterki,
rozczaruję Was - przez długi czas nie wiemy, co tak naprawdę zrobiła i dlaczego.
Ciekawość niemal buzuje w żyłach, tymczasem autorka naprawdę długo każe nam
czekać i się domyślać. Jest jeszcze przyjaciółka, Marylin. Szczęśliwa,
przeciętna mężatka. A przynajmniej takie sprawia wrażenie. Nie sposób nie
dostrzec, że każda z nich ukrywa jakąś mroczną tajemnicę…
Stopniowo
prawda wychodzi na jaw. Po części szokuje, po części przeraża. Momentami nie
mogę pojąć, jak autorka mogła mi to zrobić! Czuję wściekłość, że pozwoliła mi polubić
Lisę, współczuć jej, tymczasem… Na szczęście takich niespodzianek w książce
jest więcej: autorka bawi się z Czytelnikiem w kotka i myszkę, pozwalając mu wierzyć
w to, co widzi i słyszy, choć z każdą kolejną stronicą dowiadujemy się rzeczy,
które zmieniają nasze postrzeganie bohaterów. Czy to dobrze? Dla mnie
zdecydowanie tak!
Podczas lektury mój mózg zdawał się pracować
na zwiększonych obrotach. Próbowałam domyśleć się prawdy, czytać między
wierszami, jednak nic z tego. Autorka tworzy wartko płynącą, zaskakującą
historię, którą zresztą stopniowo odkrywa poprzez liczne retrospekcje. Tak więc
kiedy poznaję prawdę o bohaterkach, czuję się niemniej zszokowana niż one same
tym, co się wkoło nich dzieje.
Wiem,
że ta wściekłość może doprowadzić do strasznych rzeczy. Może zostawić po sobie
wyrzuty sumienia jak nagrobki, które trzeba będzie dźwigać przez życie,
miażdżące plecy i zasłużone.
To
musi z człowieka jakoś wyjść.
Autorka nie
raz próbowała wyprowadzić mnie na manowce. Zbyt wiele jednak thrillerów się
naczytałam, by dać się zwieść. O ile historii jako całości nie byłam w stanie
się domyśleć, o tyle zakończenia, jakie zaserwowała nam autorka, mogłam się
spodziewać. Niestety, schemat, który zaproponowała Pinborough jest tak oklepany
i oczywisty wśród thrillerów, że poczułam się nieco rozczarowana. Wolałabym
może nieco mniej zaskakujące zakończenie, byle tylko trzymało się kupy i nie
przypominało bajki. W tym aspekcie nieco się zawiodłam, lecz nie zmienia to
faktu, że historia jako całość wywarła na mnie ogromne wrażenie.
To, czego boję
się najbardziej, sięgając po książki takie jak „I niech zginę”, to motyw
cierpienia tych, którzy na nie nie zasługują. Jako matka i kobieta wzdrygam się
na każdą wzmiankę na temat przemocy wobec dzieci, czy to fizycznej, czy
psychicznej. Czytam o tych niewinnych istotach, skazanych na życie w piekle, i
z jednej strony mam ochotę dowiedzieć się, co było dalej (w końcu to TYLKO
książka, fikcja literacka…), a z drugiej pragnę jak najszybciej usunąć z mojej
głowy te potworne obrazy, które wżerają się w moją świadomość i nijak nie chcą
stamtąd odejść…
B.A. Paris i
Cara Hunter, autorki bestsellerowych thrillerów, miały rację: „I niech zginę”
to fascynująca, ale jednocześnie przerażająca książka, od której nie tylko nie
sposób się oderwać, ale i o której niełatwo zapomnieć. Wszystko za sprawą
bezlitosnych scen ściskających za serce, które, choć będące fikcją literacką,
zdarzają się nierzadko w realnym życiu: gdy krzywdzeni są ci, którzy niczym
sobie na to nie zasłużyli. Nie ma nic bowiem bardziej przerażającego niż
krzywda dzieci. Jak się również okazuje, w kobietach, choć z pozoru niegroźnych
i zwyczajnych, także czai się zło. Z ręką na sercu i niech zginę, jeśli tak nie
jest.
Ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Prószyński i S-ka
Izabela Jurkiewicz
książka bardzo mnie zainteresowała. Chcę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuń~Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Jeśli wpadnie mi w ręce, na pewno przeczytam...
OdpowiedzUsuń