Twórczość Justyny Chrobak miałam
okazję poznać już przy okazji czytania jej drugiej książki ,,Córka lasu",
której nie oceniam najwyżej, bo dostrzegłam w niej kilka wad, ale jednocześnie
widziałam potencjał. Trudno mnie zadowolić w temacie fantastyki, bo od tego
typu powieści wymagam naprawdę wiele. Jednak romanse to całkowicie inna bajka -
czytam je dla rozluźnienia, nie oczekuję, że każdy autor wbije mnie w fotel i
nawet tego nie chcę. Lubię również wracać do autorów, których twórczość już
znam i wiem, że potrafią mnie do siebie przekonać. Dlatego zdecydowałam się na
poznanie ,,Trzy razy M".
Gosia po dość trudnym i
tragicznym zakończeniu wieloletniego związku, postanawia wyjechać z Wrocławia i
zamieszkać z siostrą. Początki w nowym miejscu są dla niej trudne, ale kobieta
dość szybko staje na nogi i rozpoczyna nową pracę, która daje jej dużo
szczęścia i spełnienia. Nie przejmuje się nawet tym, że ma dość nie
sympatycznego i markotnego szefa, który początkowo za nią nie przepada. Jednak
przeszłość bardzo szybko postanawia rozliczyć się z Gosią i na jej drogę
ponownie zsyła byłego chłopaka, który nie ma wobec niej dobrych zamiarów. Czy
uda się jej raz na zawsze wyrwać z sideł toksycznego związku?
Zacznę może od lekko
humorystycznej historyjki, która będzie zrozumiała dla osób mających już za
sobą lekturę tej książki, a ciekawa dla przyszłych czytelników. Nie będę
ukrywać, że większość tej książki przeczytałam w autobusach, którymi poruszałam
się po zakorkowanym Krakowie, ponieważ nie lubię tracić czasu i staram się
każdą chwile jakoś zagospodarować, a obserwowanie doskonale znanych mi już
krajobrazów, nie jest ani trochę ciekawe. W pewnym momencie uświadomiłam sobie,
dlaczego książka ma taki tytuł, a nie inny i to olśnienie spłynęło na mnie tak
nagle, że z pewnością wszyscy w autobusie musieli się zastanawiać, co mi się
stało, że mam tak idiotyczną minę... Cóż, nic nie poradzę na to, że czasem zbyt
długo kojarzę fakty.
Co do samej książki... Z
pewnością nie jest ona brylantem i czytałam sporo lepszych romansów, ale na
pewno nie mogę powiedzieć, że to kompletny niewypał. Właściwie to jestem pewna,
że ocenię ją wysoko, ponieważ po prostu mi się podobała, miała w sobie coś, co
mnie przyciągało. Z pewnością jest to lekka powieść, idealna dla fanek
romansów, które opowiadają o zwykłych ludziach. Dużą zaletą tej pozycji z
pewnością jest brak schematów, które najczęściej powtarzają się w tego typu
książkach. Oczywiście nie mówię tu, że fabuła jest super oryginalna, ale jednak
autorka nie poszła na łatwiznę i większość wątków przedstawiła po swojemu, a
nie wzorowała się w stu procentach na innych.
Polubiłam bohaterów tej książki
właśnie za ich zwyczajność i naturalność, która przejawiała się w różnych
aspektach ich życia. Nikt nie był idealny, wszyscy mieli swoje wady i nawet
momentami działali mi na nerwy, co oczywiście jest zaletą, bo dzięki temu
fabuła wywołała we mnie jakieś reakcje, emocje. Myślę, że to właśnie na nich
bazują romanse, więc można powiedzieć, że autorka doskonale wywiązała się ze
swojego zadania.
Jednak nie wszystko było tu
kolorowe i książka ta nie jest pozbawiona wad, chociaż na te każdy powinien
patrzeć indywidualnie, ponieważ nie są one szczególnie rażące w oczy. Jak dla
mnie, fabuła jest zbyt mało dynamiczna i mogłoby zdecydowanie dziać się tam dużo
więcej. Momentami naprawdę łapało mnie znużenie i senność, a niektóre wątki
ciągnęły się bez końca i kompletnie mnie nie zainteresowały. Były też chwilę,
że miałam problem ze stylem autorki, bo wydawał mi się odrobinę toporny i dość
dziecinny, ale zdecydowana większość książki nie wywoływała we mnie takich
uczuć, więc uznałam, że to tylko małe potknięcia.
,,Trzy razy M" to lekka,
spokojna i ciekawa książka, która na pewno przypadnie do gustu fankom romansów.
Akcja jest powolna, co trochę mnie zawiodło, ale pod koniec na szczęście dzieje
się tam trochę więcej i to z pewnością uratowało tę powieść. Dla mnie to była
przyjemna lektura, bez fajerwerków, jednak żywo zainteresowałam się losami Gosi
i chciałam poznać finał jej problemów z przeszłością. Polecam!
Ocena: 8/10
Za możliwość
przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res
Patrycja Bomba
Teraz jestem ciekawa dlaczego akurat jest taki tytuł. :D Lubię takie książki i też nie oczekuję po nich wiele, mają mi po prostu dostarczyć rozrywki. Skoro ta taka jest i wzbudza również emocje to chętnie się z nią zapoznam. :)
OdpowiedzUsuńFajna recenzja. Powieść w planach.
OdpowiedzUsuń