Lubię czytać
horrory i thrillery. Lubię towarzyszący lekturze dreszcz emocji, to napięcie,
poczucie grozy. Nazwijcie mnie masochistką, ale cóż, lubię się bać – oczywiście
tylko otulona ciepłą kołderką, u boku śpiącego męża, gotowego w każdej chwili
obronić przed złymi mocami… Dlatego też zafascynowała mnie książka Katarzyny
Jakubowskiej, „W domu Dave’a”.
Tracy
Johnson, młoda podróżniczka i miłośniczka tej formy podróżowania, pewnego dnia
trafia na psychopatę, który ma tylko jeden cel – dać upust swoim dewiacjom. W
starych piwnicach prowadzi prywatne więzienie, w którym głodzi, okalecza i
znęca się nad swoimi ofiarami na tysiące
okrutnych sposobów.
Mocne,
prawda? Już sama okładka przyprawia o gęsią skórkę i pozwala wnioskować, że
krew będzie się lała strumieniami. Przyznam szczerze, że nawet ja, weteranka
literatury grozy, miałam chwilę zwątpienia. „A co, jeśli ta książka okaże się
zbyt mocna?”. Zaryzykowałam. Spodziewałam się czegoś naprawdę przerażającego,
czegoś, co zapadnie w mojej pamięci i sprawi, że zacznę baczniej przyglądać się
napotkanym na swej drodze ludziom. Czy faktycznie tak się stało? Niestety – a
może i dobrze? - nie.
Książka „W
domu Dave’a” została zaliczona do horrorów i choć spełnia te warunki
(rozczłonkowane ciała, niewinne ofiary, hektolitry krwi) niestety nie buduje
napięcia i nie pozwala „należycie” się przestraszyć. Owszem, obrazy
prezentowane przez autorkę są niewątpliwie potworne, jednak co bardziej pobudza
wyobraźnię: ciągłe sceny rzeźni czy oczekiwanie na to, co psychopata zrobi za
chwilę? W powieści brakuje plastycznych opisów poruszających wyobraźnię. Akcja
toczy się dość szybko, co samo w sobie można uznać za plus, jednak w przypadku
thrillera/horroru wolałabym zwolnić tempo na rzecz oczekiwania, przemyśleń,
snucia domysłów, co się wydarzy na następnej stronie. Autorka skutecznie mnie
tego pozbawiła, gnając w zastraszającym tempie i prezentując suche fakty.
O tytułowym
bohaterze nie wiemy właściwie nic: kim jest, czym się zajmuje (nie licząc
krojenia ludzi rzecz jasna…), skąd w jego umyśle wzięły się psychopatyczne
popędy. W sumie dobrze. Nie ma nic gorszego w horrorach niż morderca
ujawniający ofierze swoje intencje na minutę przed śmiercią. Jakby ta
„spowiedź” miała jakikolwiek sens, skoro rozmówca i tak zaraz pożegna się z
życiem i na nic mu się ta wiedza nie przyda. Dobrze, że autorka odeszła od tego
przedziwnego schematu.
Tracy.
Dziewczyna, która uchodzi z życiem z tej krwawej jatki. Po traumatycznych
wydarzeniach ląduje w szpitalu psychiatrycznym, gdzie odbywa sesje
terapeutyczne z doktor Perkins – w tej roli kolejna bohaterka „bez osobowości”
(dobrze by było, gdybyśmy choć trochę ją poznali, dowiedzieli się, jakie myśli
towarzyszyły jej podczas sesji z Tracy; kiedy jej wierzyła, a kiedy nie – i
dlaczego). Wróćmy jednak do Tracy: dziewczyna przeszła piekło. Ciężko jej
wracać wspomnieniami do tego, co wydarzyło się w domu Dave’a. Mało tego, oddziela przeszłość od teraźniejszości grubą
kreską.
-
Byłam Tracy.
- A
potem kim się stałaś?
Jane
wzruszyła ramionami.
- Nie
wiem, chyba nikim.
- Nie
chcesz wrócić do domu? Na pewno masz kogoś, kto się o ciebie martwi.
-
Nie. Nie chcę wracać. Tracy już nie ma. Została w domu Dave’a.
Gdy
przenosimy się w czasie do tamtego okresu, jej zachowanie kłóci się jednak z
wizją przerażonej, bezbronnej dziewczyny ze szpitala – nie tylko od samego
początku zachowuje dziwny spokój w obliczu śmierci, ale i sprawia wrażenie,
jakby pogodziła się z losem. Jej dziwne nieco zachowanie wielokrotnie nasuwało
mi myśl, że może cała ta historia to wytwór wyobraźni Tracy, jakaś
psychologiczna gra?
Czy
faktycznie tak jest, tego oczywiście nie mogę zdradzić, lecz jedno jest pewne:
zakończenie się broni i wyjaśnia poniekąd taką, a nie inną postawę bohaterki.
W głowie
Jakubowskiej zrodził się bardzo dobry pomysł na historię grozy, jednak całość
pozostawia sporo do życzenia. Może gdyby rozbudować nieco całość o dodatkowe
stronice, zawrzeć opisy budzących grozę miejsc, spowolnić nieco akcję i wejść
„głębiej” w psychikę bohaterów, książka sporo by zyskała. Bez tego wszystkiego
„W domu Dave’a” jest po prostu nieco przykrótką historią o okrucieństwie.
Pamiętajmy jednak, że książka ta jest debiutem literackim Katarzyny Jakubowskiej,
więc warto dać jej szansę!
Czy zaproszę
Was do domu Dave’a? Oczywiście, czemu nie? Śmiało, wchodźcie, ale na własną
odpowiedzialność.
Ocena: 6/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Novae Res
Izabela Jurkiewicz
0 komentarze:
Publikowanie komentarza