Muszę przyznać, że do tej pory
nie miałam okazji spotkać się z żadną książką tego autora, ale oczywiście
słyszałam o nim naprawdę wiele dobrych słów. Jednak w końcu musiał nadejść ten
dzień, w którym sięgnę po jakąś powieść Iana McEwana i naprawdę cieszę się, że
po wielu chwilach niepewności, zdecydowałam się na przeczytanie ,,W imię
dziecka”, ponieważ to jedna z lepszych książek, jakie przewinęły się przez moje
ręce w tym roku.
Fiona jest sędzią Wysokiego
Trybunału Anglii i Walii, gdzie wydaje orzeczenia w sprawach rodzinnych. W
ciągu wszystkich lat pracy zyskała szacunek w środowisku, miała okazję
rozpatrywać głośne i jednocześnie bardzo ciężkie sprawy, ale zawsze jej decyzje
były przemyślane, dobrze uzasadnione oraz trafne. Mimo wszystko, kobieta nie
jest w pełni szczęśliwa, ponieważ jej małżeństwo przechodzi przez poważny
kryzys, akurat w momencie prowadzenia niezwykle trudnej sprawy. Fiona musi zdecydować
czy wbrew woli siedemnastoletniego świadka Jehowy lekarze powinni poddać go
leczeniu, które jest sprzeczne z jego przekonaniami religijnymi. Jakie
konsekwencje poniesie w związku ze swoją decyzją?
- Szatan jest bardzo wyrafinowany. Wkłada ludziom do głowy głupi pomysł, na przykład takie satanistyczne… co to było? Aha, znęcanie się. Potem pozwala zadać temu kłam, żeby wszyscy pomyśleli, że on wcale nie istnieje. A wtedy może czynić największe zło.
Książka ta nie należy do
najobszerniejszych, ale mi to kompletnie nie przeszkadza, ponieważ autor
idealnie wszystko sobie wymyślił i sprawił, że czytelnik z zapartym tchem pragnął
poznać szczegóły i doczekać się rozwiązania wątków. Myślę, że powieść ta jest
ucztą i jeśli inne książki tego autora są tak wspaniałe, to chyba muszę
nadrobić poważne zaległości!
Co najbardziej mi się podobało?
Że fabuła składa się właściwie z tylko dwóch wątków, a przynajmniej one
dominowały nad resztą, które wypadały dość blado w obliczu dramatów i problemów
głównych bohaterów. Z jednej strony byliśmy świadkami kryzysu w małżeństwie z
naprawdę długim stażem, a z drugiej strony, obserwowaliśmy kulisy sprawy
sądowej i wewnętrzne rozterki Fiony.
Zacznę może od kwestii związanej
z kryzysem małżeńskim, ponieważ jest trochę mniej złożona. Autor pokazał, że w
pewnym momencie pojawiają się nieporozumienia, różnice zdań, a milczenie i
skrytość, tylko pogarszają sprawę. Idealnie zostały pokazane emocje oraz
wewnętrzna wojna Fiony i jej rozdarcie między dumą a miłością do męża. To, że
go kocha jest jasne jak słońce, ale autor pokazał jak nastąpiło powolne
wypalenie, jak ciężka i wymagająca praca odsunęła Fionę od ukochanego. Podoba
mi się to, że autor wykreował zwykłą sytuację i pokazał problemy, jakich na
świecie jest naprawdę wiele.
Moja śmierć miała być piękna, a ja uwielbiany. Koleżanka ze szkoły miała trzy lata temu anoreksję. Marzyło jej się takie powolne zanikanie, jak suchy liść na wietrze, tak to powiedziała. Chciała powoli osunąć się w śmierć i wyobrażała sobie, że wszyscy będą jej później żałowali i czuli się winni, że jej nie rozumieli. Ze mną było podobnie.
W książce tej pojawia się jednak
jeszcze jedna kwestia, znacznie bardziej złożona i ważniejsza, przynajmniej w
moim odczuciu. Jakiś czas temu czytałam sporo o świadkach Jehowy i robiłam to z
czystej ciekawości, a nie z chęci przystąpienia do nich. Po prostu bardzo
często pukali do moich drzwi, ja oczywiście unikałam rozmowy, bo nie czułam
potrzeby prowadzenia konwersacji, która nigdzie nie prowadzi. Jednak
szczegółowo zwróciłam uwagę na kwestie związane z transfuzją krwi, bo w głowie
nie mieściło mi się, że ktoś specjalnie mógłby pozbawiać się życia. Dalej tego
nie rozumiem i cieszę się, że autor w tak wyczerpujący sposób rozłożył tę
sprawę na czynniki pierwsze.
Autor pokazał również siłę naszej
wiary, a to, że zrobił to za pomocą świadka Jehowy, nie ma znaczenia.
Chrześcijanie też umierali w imię Boga, muzułmanie do dziś zabijają dla Allaha
i tego też nie jestem w stanie zrozumieć, a przynajmniej jestem pewna, że ja
nie byłabym zdolna na takie poświęcenie. Nie znaczy to jednak, że krytykuję
osoby wierzące, bo tego nie robię, przynajmniej póki nie robią krzywdy innym
ludziom.
Podoba mi się również, że autor w
zakończeniu pokazał konsekwencje decyzji Fiony oraz jej szczególnego
zaangażowania w swoją pracę. Myślę, że czasem warto być bezdusznym biurokratą i
nie wychylać się poza szereg.
,,W imię dziecka” to absolutnie fantastyczna
książka, która opowiada o dość kontrowersyjnym temacie, ale na pewno bardzo
istotnym i ważnym. Autor świetnie opisał temat, doskonale się do niego
przygotował i dzięki temu stworzył powieść z krwi i kości – taką, która na
długo zostanie w mojej pamięci. Polecam!
Ocena: 10/10
Za możliwość przeczytania
dziękuję Wydawnictwu Albatros
Patrycja Bomba
ciekawy temat i nie ukrywam, że zainteresowałam się tą książką :)
OdpowiedzUsuń