
Tym
razem przyszło mi spotkać się z bohaterami Winnego Wzgórza. Sięgając
pamięcią do pierwszej części tej literackiej trylogii, której recenzję
znajdziecie tutaj, a której zakończenie przyprawiło mnie o szybsze bicie
serca i wywołało szaleńczą ciekawość, liczyłam na kolejną, wyjątkowo
(jak to ma w zwyczaju autorka) emocjonującą książkę.
Niestety tak się
nie stało, nad czym bardzo ubolewam. Zamiast wcisnąć się w kąt pokoju z
kubkiem gorącego naparu i książką w ręku, zmuszałam się wręcz do
czytania kolejnych rozdziałów. Nie wierzyłam własnym oczom, zwłaszcza że
uwielbiam książki Dorot Schrammek – moje rozczarowanie było zatem tym bardziej dotkliwe.
A
może to wcale nie jest wina autorki tylko mojej niespokojnej aury,
która budzi się na wiosnę z pragnieniem mocnych wrażeń. Niezależnie
jednak od wszystkiego powieść polecam tym którzy szukają sielankowej
historii z bohaterami z małomiasteczkowej społeczności. Historii, w
której bohaterowie żyją z dnia na dzień, borykają się z codziennymi
problemami, przeżywają wzloty i upadki, ale wciąż trwają pełni wiary i
nadziei na lepsze jutro.
Pierwszy
to historia Lilianny, młodej dziewczyny, która na skutek choroby babci
przyszło zmienić całe swoje życie. Rzuca świat wielkiego miasta i
wyjeżdża na wieś. Chwile potem ją rzuca korporacja. Bez pracy i (tylko
pozornie) perspektyw klimatyzuje się w Winnym Wzgórzu. Ciekawym wątkiem
wydaje się więc los młodej kobiety. Czy i jak odnajdzie się w nowym
miejscu? Gdzie spełni własne ambicje i gdzie odnajdzie szczęście? Na to
nie trzeba będzie długo czekać — obie z babcią wpadają bowiem na
perfekcyjny plan wygospodarowania kilku pokoi dla turystów. Na
horyzoncie pojawia się też młody i przystojny Wiktor. Sielanka jak się
patrzy, gdyby tylko na drodze ich szczęściu nie stała przeszłość pana
doktora.
Najbardziej udana wydaje mi się jednak druga warstwa
fabularna, którą tworzy historia dojrzałej już kobiety, żony i matki
dwójki niesfornych chłopców. Dorota, która trafiła na Winne Wzgórza z
rodziną, marzy o spokojnym życiu u boku męża. Niestety los płata jej
figle, jeden za drugim, na skutek czego zmuszona zostaje zająć
stanowisko szefowej w restauracji, która była marzeniem jej męża. Dorota
racjonalnie stąpa po ziemi, próbując ratować nie tylko małżeństwo, ale i
rodzinny interes. Tymczasem Arek – jej maż wydaje się skrajnie
nieodpowiedzialny. Od tragedii dzieli ich naprawdę niewielki krok.
Zostaje nadzieja. - pytanie tylko, ile będzie ich kosztować?
Jest
jeszcze Pan Tadeusz, człowiek, który uczy się nowej roli ojca i dziadka
jednocześnie. Przez długie lata żył w nieświadomości posiadania rodziny.
Dziś jego radość miesza się ze smutkiem i żalem utraconych lat. Jak
człowiek może się zmienić i jak inne może być postrzeganie świata, gdy w
ten świat wejdą nowi ludzie, tak bardzo bliscy, a jednocześnie
nieznani. O tym przekonacie się, poznając historię starszego Pana.
I
jak tu racjonalnie podejść do książki, która wprawia w taką
konsternację? Utwór wyjątkowo nierówny. W historii Doroty miałam ochotę
trwać, ale w pozostałych już nie koniecznie. Miałam nawet czasem ochotę
przeskoczyć tych kilka rozdziałów, by skupić się tylko na tej jednej historii. Nie pozwoliła mi na to jednak moja obowiązkowość i jak by nie patrzeć
sentyment. Tak więc jedna historia intryguje, bawi, a inna nudzi i
rozleniwia. To trochę tak jakby tekst napisała nie jedna, a przynajmniej
dwie osoby.
Nie był to jednak zmarnowany czas i niechciana książka, zwłaszcza że pozostawiła po sobie miły posmak wiary i nadziei na lepsze jutro.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina
Ocena 6-7/10
Edyta Sztylc
Z reguły nie sięgam po tego typu książki, choć od czasu do czasu obyczajowy romans z małym miasteczkiem w tle, potrafi przynieść ukojenie, a człowiek się dzięki niemu oddaje marzeniom :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak jest. 😀
UsuńIntrygujaca fabuła choć raczej nie sięgam po tego typu publikacje może warto.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie mam żadnego tomu. Pewnie kupię w całości, bo lubię tę autorkę.
OdpowiedzUsuń