
Odpowiedzialna za ilustracje Renji Asai od początku utrzymuje
ten sam, zadowalający poziom. Nie zauważyłam, aby jej styl w jakiś sposób
ewoluował, czy nabrał nowego charakteru. Nie jest to jednak żadną wadą, seria
liczy sobie zaledwie cztery części, które powstały bardzo szybko po sobie,
dzięki czemu są spójne i przyjemne w odbiorze. Tom czwarty z założenia jest
dynamiczny i rozstrzygający, nie braknie w nim jednak nostalgii. Myślę, że
Renji Asai dobrze wywiązała się ze swego zadania i oddała wszelkie niezbędne
emocje, aczkolwiek część scen walki wcale mnie nie obeszła, nie poczułam tu
tego „czegoś”, choć nie wiem, czy to nie wina w głównej mierze historii.
W tej części wchodzimy w sam środek zagmatwanych uczuć
rodzicielskich. Mamy okazję poznać historię ogarniętego mrokiem Ichirohiko i
jaką rolę odegrał w tym tak naprawdę jego ojciec. Smutne sprawy wychodzą na wierzch,
przy czym przekonujemy się, że nie zawsze warto na siłę chronić dzieci przed
prawdą, którą same zaczynają odkrywać, bo może odnieść to zgoła inny
efekt. W tym przypadku wręcz
katastrofalny. Niemniej jednak, czy Ichirohiko zostanie bezpowrotnie skreślony
przez rodzinę i całą społeczność bestii? Kyuuta postanawia opuścić Kumatetsu,
który wciąż leży nieprzytomny po poprzednim starciu i wyrusza na poszukiwanie
Ichirohiko do świata ludzi.
Podczas całej mangi padnie kilka kluczowych słów, widać jak
na dłoni dlaczego Kyuuta nie dał pochłonąć się swemu mrokowi i kto odgrywał w
tym kluczową rolę. Co ważne, nie była to zasługa tylko jednej osoby. Nie od
dziś wiadomo, że najbliższe otoczenie ma na nas największy wpływ. Generalnie
cała ta manga jest szalenie sentymentalna i gra na czułych, rodzicielskich
strunach. Nie jest sekretem, iż Kumatetsu był dla Kyuuty jak ojciec, toteż
takie działania do końca podejmuje, choć zwykle ukazywał nam swą bardzo
niepoważną stronę. Kyuuta aby ocalić świat ludzi i bestii decyduje się na
bardzo drastyczny krok, jednakże nie jest sam, ma po swej stronie istoty, które
go kochają.
Zakończenie jest zarazem szalenie smutne, jak i pełne
szczęścia, niespecjalnie tego się spodziewałam, jednakże ja po całej serii
zupełnie czego innego z początku oczekiwałam. Nie skłamię, gdy napiszę, że miło
się zaskoczyłam. Ostatnia część zamyka wszystkie główne wątki, daje nam pogląd
na przyszłe, pomniejsze wydarzenia, które generalnie wcale nie proszą się o
kontynuację. Szkoda mi trochę, że nie uświadczyłam żadnych fragmentów z
dzieciństwa Kumatetsu, osobiście zrobiłabym z sześć tomów, aby rozbudować okres
szkolenia Kyuuty, dać trochę refleksyjnych retrospekcji oraz mniej przeskoków w
czasie, ale w sumie tak też wszystko wyszło całkiem nieźle. O ile sama walka z
Ichirihiko mnie nie zachwyciła, o tyle główny koncept tego tomu mnie zadowolił,
więc nie będę się czepiać. Przyjemna, lekka lektura poruszająca dość ciężkie
tematy.
Ocena 8/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Waneko
Ula Wasilewska
0 komentarze:
Publikowanie komentarza