
Kiedy Lilia skończyła rok, w naszym domu zawitał słynny Pucio i niestety
nawet odrobinę nie wzbudził w niej entuzjazmu. Jako, że książek u nas dostatek,
a i biblioteka miejska bogata, to zdecydowanie nie zmuszałam dziecka do
czytania Pucia, aczkolwiek zawsze go proponowałam. Upłynęło kilka miesięcy i teraz
chętnie słucha o sympatycznym chłopczyku i jego rodzinie, choć wciąż nie jest
to najukochańsza pozycja czytelnicza wałkowana od deski do deski.
Dzisiaj chcę Wam zaprezentować nowość z serii o Puciu, pod
tytułem „Pucio. Zabawy gestem i dźwiękiem”. Zdecydowanie jest to fantastyczna,
pierwsza mini-książeczka do małych rączek, która wspomaga rozwój mowy u
najmłodszych. Jej głównym założeniem jest wspólna zabawa tytułowym gestem oraz
dźwiękiem. Wraz z dzieckiem zasiadamy do książeczki i staramy się zachęcić je
do pokazywania oraz powtarzania po nas prostych sylab, samogłosek i wyrażeń
dźwiękonaśladowczych. Mając na uwadze, że dziecko jest małe i nie potrafi
jeszcze mówić, być może jeszcze nawet z nami nie współpracuje na tyle, aby chętnie
po powtarzać i zwyczajnie nie potrafi sunąć paluszkiem po śladach, to naszą
rolą jest mu zdecydowanie i przyjaźnie pomagać, aby czytanie stało się wesołą
zabawą. Naprawdę warto modulować głos, wtłaczać w niego radosne tony,
uśmiechać się i… nie zawsze sztywno trzymać się wytycznych.
Bezsprzecznie jest to jedna z moich ulubionych pozycji dla
najmłodszych, a przy okazji rzeczywiście spodobała się mojej córce. Nie znajdziemy
tu jednak żadnej historyjki, chyba, że sami zechcemy jakąś ułożyć. Ta
książeczka to zbiór podstawowych ćwiczeń, które uczą prostych z perspektywy
osoby dorosłej rzeczy, a jednak trudnych dla malucha, choć wciąż możliwych. U
nas naturalnie Lilia sporo rzeczy już rozumie i sama stosuje w życiu codziennym,
aczkolwiek nie wszystko mówi w głos, więc taka książeczka to dodatkowa
stymulacja. Podoba mi się cały zamysł i prostota wykonania.
W czarnych okienkach w którymś z rogów zawsze są podane małe instrukcje, co mamy teraz zrobić. Zapukać do drzwi, bić brawo, uderzać w garnek,
sunąć palcem po śladzie samolotu, robić „a kuku!”, czy dotykać śladów stóp
Pucia, ale przy każdej z tych czynności zalecane jest powtarzanie, np.: PUK PUK,
BRAWO BRAWO, BAM BAM, UUUUU, A KUKU!, TUP TUP TUP. Trudniejszą częścią jest
chyba powtarzanie samogłosek uwięzionych w bańkach mydlanych, jak i sylab
zawartych w balonikach, choć nie twierdzę, że dla maluszka pozostałe wyrażenia
są bajecznie łatwe.
W środku znajdziemy aż 14 różnych poleceń zawartych na
dwóch sąsiadujących ze sobą stronach. Sprawia to, że forma zabawy jest
odpowiednio wyważona i wygodna w użytkowaniu. Tekst czytelny, a
charakterystyczne, pełne ciepła ilustracje Joanny Kłos nie są przeładowane
szczegółami i pozwalają odpowiednio skupić się na zawartości. Format książeczki
jest malutki, w sam raz do trzymania przez małe dziecko. Kartonowe strony,
zaokrąglone rogi, doskonały druk, a to wszystko przy zachowaniu istotnej
lekkości. Same plusy, ja jestem ogromnie zadowolona i codziennie bawię się z
córką za pomocą tej pozycji.
Ocena 10/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia
Ula Wasilewska
0 komentarze:
Publikowanie komentarza