Czyżby kolejny udany debiut na polskim rynku wydawniczym? Wszystko na to
wskazuje, bo pierwszy tom Sagi rodziny z Ogrodowej okazał się wielce
przyjemną lekturą. „Słoneczniki po burzy” Eweliny Marii Mantyckiej
to dobrze zapowiadający się cykl powieści skierowanych raczej do
żeńskiej grupy czytelników. Ukierunkowanych na subtelną i zmysłową
opowieść o rodzinnych perypetiach. Historię pełną wzlotów i upadków,
śmiechu i łez, nietuzinkowych bohaterów i pełną wzruszeń.
Nie miałam pojęcie, z czym przyjdzie mi się zmierzyć, sięgają po książkę debiutującej na czytelniczym rynku Eweliny Marii Mantyckiej. W mojej głowie kołatały się jedynie myśli dotyczące klasycznej literatury kobiecej, której wcale nie mało na naszym rynku. Z jakością ich bywa bardzo różnie a jeszcze bardziej z dobrym pomysłem, który poradzi sobie z utrzymaniem uwagi czytelnika.
Tym razem jednak nie zawiodłam się. Autorka stanęła na wysokości zadania, oddając w ręce czytelniczek powieść pełną klimatu. Przenosi nas bowiem do nadzwyczaj urokliwego miejsca, do dworku przy ulicy Ogrodowej, który skrywa w sobie wiele tajemnic, emanuje wspomnieniami, i posiada prawdziwego ducha, który potrafi wpływać na ludzie losy. Samo to miejsc jest już bohaterem powieści, opisane nadzwyczaj obrazowa sprawiało, że czułam jego zapachy, widziałam zakurzone kąty, słyszałam skrzypnięcia otwieranych drzwi i marzyłam. To miejsce, w którym można się zakochać.
„Słoneczniki po burzy”, choć wysuwają na pierwszy plan jedną z bohaterek – Lilianę – są tak naprawdę historią wielu osób, opowieścią o rodzinie Żmudzkich, pełną splątanych ścieżek życia, w której każde z nich poszukuje własnego szczęścia. To jednak Lilka sprawie, że trudno oderwać się od powieści. Historia kobiety z okaleczoną duszą i sercem pełnym bólu, a jednocześnie przepełnionej miłością i tęsknotą za chwilą, w której przestanie pamiętać o tym, co było.
Ta młoda kobieta po wielu
latach chorego związku znajduje w końcu w sobie siłę, by zawalczyć o
lepsze jutro dla siebie i córki. Stłamszona, nieufna i wciąż pełna obaw
wraca na wieś do rodzinnego domu, by na nowo odzyskać utracony spokój i
pewność siebie. To tam w otoczeniu natury, bliskich jej ludzi powoli
zaczyna zrzucać z siebie ciężar przemocy i poniżenia, którego doznała.
Tam też przyjdzie jej zmierzyć się z własnymi demonami i stawić czoła
lękom.
Autora w ujmujący sposób obrazuje jednocześnie siłę macierzyństwa i rodzinnych więzi. Stawia w ten sposób przed czytelnikiem znak przypominający o tym, co w życiu najważniejsze. Zmusza do refleksji i zadawania pytań o sens naszej egzystencji. Przez pryzmat bohaterów pokazuje to, co w życiu bywa czasem najtrudniejsze, dając jednocześnie nadzieję i wiarę w nas samych. Trudne decyzje i porażki to przecież nie koniec życia. Nawet zranione serce z czasem przestaje krwawić, a jego blizny stają się niczym w porównaniu z szansą, jaką sami sobie musimy dać.
Ewelina Mantycka nie grzeszy też poczuciem humoru. Przyznam się, że już dawno żadna z przeczytanych książek nie wprawiła mnie w tak szczery i perlisty śmiech. Sztuką jest dla mnie wprawić czytelnika słowami powieści w taki stan rzeczy. Działo się to głównie za sprawą najmłodszej z bohaterek utworu, która nie dość, że nie wymawiała wszystkich wyrazów poprawnie, to jeszcze myliła ich znaczenie.
Nie miałam pojęcie, z czym przyjdzie mi się zmierzyć, sięgają po książkę debiutującej na czytelniczym rynku Eweliny Marii Mantyckiej. W mojej głowie kołatały się jedynie myśli dotyczące klasycznej literatury kobiecej, której wcale nie mało na naszym rynku. Z jakością ich bywa bardzo różnie a jeszcze bardziej z dobrym pomysłem, który poradzi sobie z utrzymaniem uwagi czytelnika.
Tym razem jednak nie zawiodłam się. Autorka stanęła na wysokości zadania, oddając w ręce czytelniczek powieść pełną klimatu. Przenosi nas bowiem do nadzwyczaj urokliwego miejsca, do dworku przy ulicy Ogrodowej, który skrywa w sobie wiele tajemnic, emanuje wspomnieniami, i posiada prawdziwego ducha, który potrafi wpływać na ludzie losy. Samo to miejsc jest już bohaterem powieści, opisane nadzwyczaj obrazowa sprawiało, że czułam jego zapachy, widziałam zakurzone kąty, słyszałam skrzypnięcia otwieranych drzwi i marzyłam. To miejsce, w którym można się zakochać.
„Słoneczniki po burzy”, choć wysuwają na pierwszy plan jedną z bohaterek – Lilianę – są tak naprawdę historią wielu osób, opowieścią o rodzinie Żmudzkich, pełną splątanych ścieżek życia, w której każde z nich poszukuje własnego szczęścia. To jednak Lilka sprawie, że trudno oderwać się od powieści. Historia kobiety z okaleczoną duszą i sercem pełnym bólu, a jednocześnie przepełnionej miłością i tęsknotą za chwilą, w której przestanie pamiętać o tym, co było.

Autora w ujmujący sposób obrazuje jednocześnie siłę macierzyństwa i rodzinnych więzi. Stawia w ten sposób przed czytelnikiem znak przypominający o tym, co w życiu najważniejsze. Zmusza do refleksji i zadawania pytań o sens naszej egzystencji. Przez pryzmat bohaterów pokazuje to, co w życiu bywa czasem najtrudniejsze, dając jednocześnie nadzieję i wiarę w nas samych. Trudne decyzje i porażki to przecież nie koniec życia. Nawet zranione serce z czasem przestaje krwawić, a jego blizny stają się niczym w porównaniu z szansą, jaką sami sobie musimy dać.
Ewelina Mantycka nie grzeszy też poczuciem humoru. Przyznam się, że już dawno żadna z przeczytanych książek nie wprawiła mnie w tak szczery i perlisty śmiech. Sztuką jest dla mnie wprawić czytelnika słowami powieści w taki stan rzeczy. Działo się to głównie za sprawą najmłodszej z bohaterek utworu, która nie dość, że nie wymawiała wszystkich wyrazów poprawnie, to jeszcze myliła ich znaczenie.
Był zatem śmiech, były łzy wzruszenia i pasja czytania. Były też sceny
pełne miłości i subtelnego erotyzmu. Było w niej wszystko, co pozwoliło
mi uznać powieść
za naprawdę dobra i godna polecenia. Powieść pachnącą wiosną była warta
mojej uwagi. Chętnie przeczytam też kolejne części Sagi rodziny z
Ogrodowej.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Videograf
Ocena 8/10
Edyta Sztylc
Myślę, że ta pozycja bardzo spodoba się mamie mego męża :) Chętnie jej pokażę tę rekomendacje :)
OdpowiedzUsuńKto by to nie był, mam nadzieję że przypadnie mu do gustu. Zwłaszcza jeśli jest fanem polskiej literatury obyczajowej. 😉
UsuńRzadko sięgam po rodzinne sagi, aczkolwiek czasami zdarzają się wśród nich prawdziwe perełki :) Może i w tym przypadku tak będzie :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się ciekawa, aczkolwiek raczej nie jest dla mnie :)
OdpowiedzUsuń~Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Nie znam. Tej książki, ale bardzo chętnie bym przeczytała
OdpowiedzUsuńZamówiłam i czekam na dostawę. Dzięki za ciekawą recenzję.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że przypadnie Ci do gustu i nie skończy się na tej jednej części. ;)
Usuń