Znacie Henisia, sympatycznego chłopca,
który niestrudzenie poznaje otaczający go świat? Ja przyznaję otwarcie – nigdy
wcześniej nie miałam do czynienia z Henisiem. Mogę śmiało powiedzieć, że dziś
jest ten dzień: dzień, w którym poznałam Henisia i jego przygody w kolejnej
odsłonie z serii „Nowa kolekcja bajek".
„Dzień, w którym Heniś poznał… Nowa
kolekcja bajek” to zbiór niewielu, bo pięciu zaledwie historii, lecz spokojnie
– ilość w najmniejszym nawet stopniu nie rzutuje na jakość. Każda z historii
bowiem zawiera tak wiele informacji o otaczającym świecie, że stanowi
pełnowartościową lekcję dla najmłodszego Czytelnika. I tu należy wspomnieć o
kwestii najistotniejszej: Heniś nie tylko bawi, ale w głównej mierze uczy. Kto
by się spodziewał, że ten mały rudy chłopczyk okaże się tak świetnym
nauczycielem! Gdyby jednak ktoś miał wątpliwości: taka już rola tego małego
niepozornego chłopca…. W pierwszej historii Heniś wybiera się na wieś. Nie
tylko opowiada, co się dzieje na wsi, ale także poznaje zwierzęta. Mało tego:
nie tylko je poznaje, ale również się z nimi… zaprzyjaźnia. Postanawia na jeden
poranek zamienić się w rolnika i skrupulatnie wypełnia swoje obowiązki,
zapoznając Czytelników ze wszystkim, co ma związek z wsią. Ta, jak to w bajkach
i książkach bywa, zostaje przedstawiona w sposób sielski, zachęcający, dzięki
czemu z pewnością niejeden fan Henisia zapragnie życia na wsi.
Potem pojawiają się kolejno Wóz Strażacki,
Wielorybica, Pociąg, Królik. Wszystkie zaprezentowane historie utrzymane są w
podobnym klimacie: Heniś poznaje nowy fragment otaczającej go rzeczywistości.
Zgłębia wiedzę na temat zwierząt, zawodów, maszyn. Bardzo sprytna i chwytliwa
zresztą jest sama forma historii o Henisiu: wszystkie przygody, w których
uczestniczy, dzieją się w ciągu jednego dnia. Nie bez powodu mamy do czynienia
z „Dniem, w którym Heniś poznał…” – wystarczy jeden poranek, popołudnie, jedna
doba, by zrozumieć mechanizmy działające światem. Heniś dowiaduje się wielu
interesujących rzeczy, a nasze pociechy razem z nim.
Najciekawszym moim
zdaniem zabiegiem w historiach o Henisiu jest personifikacja – Heniś rozmawia z
termosem, wozem strażackim, wiejskim domkiem, z pociągiem... Dzięki temu
zyskujemy atrakcyjne dla młodego Czytelnika dialogi, ale i punkt widzenia
tychże przedmiotów, o których mowa. Jestem już co prawda duża i raczej nie
utożsamiam się z drzewem czy wozem strażackim, ale nasze dzieci, dla których
granice wyobraźni nie istnieją, śmiało mogą „wejść” w te role i dowiedzieć się,
jak może czuć się przedmiot, o czym myśleć, jakie rozterki przeżywać. Nie tylko
zresztą przedmiotów się to tyczy, w historiach pojawia się wiele mówiących ludzkim
głosem zwierząt, które niejednokrotnie potrzebują pomocy – i Heniś, jako dobry
i pomocny chłopiec, pomoc tę im niesie, choć nie jest łatwo – często musi
pokonać wiele przeciwności, by osiągnąć swój cel. A że w międzyczasie się
czegoś nauczy…
„Dzień, w którym Heniś poznał…” to nie
tylko atrakcyjna wizualnie książka dla dzieci w wieku przedszkolnym (choć nie
bez znaczenia z pewnością są tu atrakcyjna twarda okładka, błyszczące stronice
oraz duże ilustracje przeważające nad ilością tekstu), ale przede wszystkim
wzruszająca lekcja empatii oraz zasad właściwego zachowania. Heniś nie tylko
pamięta o „Dzień dobry”, „Jak się dziś miewasz?” i „Dziękuję”, ale również
swoją postawą pokazuje, jak dobrze jest być uczynnym i przyjacielskim. Ratuje z
opresji nowo poznanych przyjaciół, jednocześnie czerpiąc wiedzę z otaczającej
rzeczywistości. Zadziwiające, jak wiele informacji chłopiec „zdobywa” w jeden
zaledwie dzień, dzięki czemu my w trakcie półgodzinnej lektury możemy przekazać
własnym pociechom!
Mówią krótko: dzień, w którym poznałam Henisia, to szczęśliwy dzień, zarówno dla moich spragnionych świata dzieci, jak i dla mnie,
rodzica i przewodnika dla moich dzieci po tym jakże skomplikowanym świecie!
Ocena: 10/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Egmont
Izabela Jurkiewicz
Wow, bardzo wysoka ocena tej książeczki.
OdpowiedzUsuń