Emilia to dziewczyna
przed trzydziestką. W swoim mieszkaniu ma stary fotel, wykonany
przez jej ojca pod koniec II Wojny Światowej. Gdy oddaje go do
renowacji, dowiaduje się, że w jego wnętrzu znajduje się pocisk.
Skąd on się tam wziął? Ktoś go tam umieścił czy znajduje się
tam przypadkowo? Chcąc znaleźć odpowiedź na te pytania, bohaterka
pozna pewną rodzinną tajemnicę, która wywróci jej świat do góry
nogami.
„Służyłem w
wojsku i wiem, jak wygląda kula. I powiem pani jedno. Ona tu nie
znalazła się przypadkiem. Ktoś specjalnie ją tu umieścił.
Wydaje mi się, że zrobił to, aby mieć ją pod ręką”.
Akcja powieści
toczy się w latach 70. Nie dowiadujemy się tego wprost, ale wiemy,
że od wydarzeń z końca wojny minęło ok. 30 lat. Mamy tu też
kilka retrospekcji do okresu wojennego. Książka nie ma podziału na
rozdziały, a na części: Fotel, Opowieść Taty, Opowieść Mamy,
Opowieść Pustelnika. Poznajemy tu losy pewnej rodziny. Rodziny,
która tak jak każda inna ma swoje tajemnice i tematy tabu. Są
jednak takie
sekrety, których ujawnienie może całkowicie odebrać zaufanie
bliskich nam osób. Rodzice Emilii dobrze wiedzieli, że taki dzień
kiedyś nastąpi i że od prawdy nigdy się nie ucieknie. Wyjawianie
starych tajemnic zwykle wywołuje lawinę nieoczekiwanych zdarzeń.
Po drodze bohaterowie dowiedzieli się nowych rzeczy o sobie i swoim
życiu.
Książka porusza
temat relacji rodzinnych i rodzicielstwa. Czy więzy krwi są
najważniejsze? Czy można kochać kogoś jak swoje własne dziecko
mimo braku pokrewieństwa? Czy rodzicem jest tylko ten, kto dał nam
swoje geny, a może ten, kto nas wychowuje? To także powieść o
poświęceniu i o trudnych dylematach moralnych. Czytając ją, można
się zastanawiać nad tym, czy warto wyjawiać bliskim osobom całą
prawdę. Może są sekrety, które lepiej zachować dla siebie?
Grażyna Wyszomierska, autorka powieści, stawia tutaj wiele pytań i
zmusza czytelnika do refleksji nad nimi.
„Usiadł,
pogrążony w zadumie. Przeniknęły go czarne myśli i złe
przeczucia. Tak. Przyszedł czas na ujawnienie prawdy. Odwlekanie tej
rozmowy nic nie zmieni. Każdy powinien znać prawdę o swoich
rodzicach. Musi to zrobić, a najlepszym wyjściem będzie, gdy zrobi
to sam. Jeśli straci córkę, będzie mu ciężko, ale tak trzeba”.
„Fotel”
zaciekawił mnie od pierwszych stron. Spodobał mi się sam pomysł
na fabułę oraz styl pisania autorki. Na plus jest też podjęcie tematu
miłości rodzinnej i rodzicielskiej. Gdy myślimy o historii
miłosnej, do głowy przychodzi nam raczej relacja kobiety i
mężczyzny. Na rynku jest przecież całe mnóstwo romansów. W tej
książce czytamy natomiast o czystej i bezwarunkowej miłości ojca
i matki do swoich dzieci oraz dzieci do rodziców.
W tym miejscu muszę
przejść niestety do wad tej powieści. Moim zdaniem, w tej historii
tkwi niewykorzystany potencjał. Jest ona według mnie za krótka, za
mało rozbudowana, przez co jej treść wydawała mi się trochę
spłycona. Wątek wojenny był ledwie dotknięty, co bardzo mnie
zasmuciło, bo liczyłam na więcej retrospekcji. W zasadzie i o
teraźniejszości bohaterów (czyli latach 70.) też niewiele się
dowiadujemy. Czytając książkę trudno zorientować się, że nie
jesteśmy w ogóle w XXI wieku. Bohaterowie bez problemu dzwonią do
siebie w dowolnych momentach. Z tego co wiem, to w latach 70. nie
było to mimo wszystko takie łatwe. Bardzo mało ludzi miało wtedy
w domach telefony.
Rozumiem, że
głównym tematem tej powieści są po prostu więzy rodzinne, ale
dużo by zyskała, gdyby rozbudować jej fabułę albo dać
czytelnikowi poczuć trochę klimat czasów, w których toczy się
akcja. Osobiście lubię po prostu wielowątkowe powieści z ciekawym
tłem historycznym. Tutaj mi tego zabrakło. Poza tym brakowało
mi też głębszej analizy psychologicznej bohaterów.
Postacie wydawały mi się trochę wyidealizowane, dość
schematyczne, bardzo szybko wybaczały, szybko się godziły. Było
to wszystkie trochę „cukierkowe” i mało przekonujące. Myślę,
że w prawdziwym życiu ludzka natura i relacje międzyludzkie są
trochę bardziej skomplikowane.
Jeśli chodzi o
stronę wizualną, to okładka książki ma ładną i spójną
kolorystykę, która mi się podoba. Kompletnie nie przemawia do mnie
za to zdjęcie, które na niej jest. Co na nim widzimy? Kobietę w
mocno wydekoltowanej sukni z niewiadomej epoki, która siedzi w
fotelu na polnej drodze. W moim odczuciu dziwnie i nienaturalnie to
wszystko wygląda. Ponadto nie pasuje to po prostu do fabuły.
Powieść mówi o relacjach rodzinnych i miłości rodzicielskiej, a
na pierwszy plan okładki wysuwa się kobiecy biust. Poza tym
widnieje tam jeszcze hasło: „Miłość nie patrzy na więzy krwi”,
co w połączeniu ze zdjęciem może nasuwać wniosek, że ta książka
to romans i że chodzi o miłość kazirodczą. Pasowałoby to, gdyby
ta książka była harlequinem, ale nim nie jest. Może to po prostu
chwyt marketingowy, sposób na przyciągnięcie uwagi czytelnika?
Sama nie wiem.
Tak jak wspomniałam,
jest w tej powieści ogromny potencjał, niestety według mnie niewykorzystany. Mam poczucie jakby była trochę niekompletna.
Myślę, że warto by tu rozbudować fabułę, zamieścić więcej opisów, dodać postaciom realizmu. Książka byłaby dzięki temu dużo ciekawsza i bardziej
wciągająca. Na plus jest natomiast podjęcie tematyki miłości
rodzicielskiej. „Fotel” to na pewno lekka i przyjemna w ogólnym odbiorze
powieść, ale nie taka, która zapadłaby mi na długo w pamięć
lub wywołała we mnie wiele emocji.
Ocena: 6/10
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Novae Res.
Kaja Dubiel
Dzięki za recenzję tak szczerą. Nie ciągnie mnie do tej książki.
OdpowiedzUsuń