W swoim życiu przeczytałam
niejedno i cały czas jestem otwarta na nowe propozycje. W związku z tym z
wielką przyjemnością chwyciłam za trzytomową mangę autorstwa Eny Moriyamy pt. „Herezja
miłości”. Zrobiłam to tym bardziej, że miałam od jakiegoś czasu ochotę na
pikantne romansidło, choć niekoniecznie w formie stricte literackiej. I tym oto
sposobem na pomoc przyszło mi wydawnictwo Waneko. Muszę jednak ostrzec, że jest
to trylogia dla osób pełnoletnich (wiecie, prawo i takie tam).
Yoshino poznajemy jako
dwudziestoletnią młodą i energiczną dziewczynę, która mieszka z pewnym
mężczyzną. Oficjalna wersja dla świata brzmi: to mój wuj. Ale już od pierwszych
stron mangi możemy zauważyć, że relacja ich łącząca jest nie tylko opiekuńcza,
ale i zawierająca podtekst seksualny. Mężczyzna bardzo chce posiąść ciało
młodej kobiety, która wzbrania się przed tak bliskim zbliżeniem, ale pozwala mu
na pieszczoty i pocałunki. O co w tym wszystkim chodzi? Otóż ów „wuj” to nikt
inny jak sam Belial, upadły anioł, jeden z czterech piekielnych książąt (zaraz
obok Szatana, Lucyfera i Lewiatana). Z Yoshino łączy go cyrograf, który
podpisała zdesperowana dziewczyna. Z jej retrospekcji dowiadujemy się, że będąc
dzieckiem została osierocona i błąkała się pomiędzy domami krewnych, w których
nigdy nie spotkało jej nic dobrego. Co więcej, dowiadujemy się, że mimo
tragedii, która ją spotkała wraz ze śmiercią rodziców, miała niesamowite
szczęście, w sumie od samego dnia poczęcia. I w tym również maczał swoje
diabelskie paluchy książę ciemności. Yoshino w akcie desperacji przywołała
Beliala i zgodziła się podpisać z nim umowę, na mocy której on będzie spełniał
jej życzenia, a ona będzie płaciła mu miesięczną daninę: najpierw pocałunkami,
a po osiągnięciu dwudziestu lat także pieszczotami, a ostatecznie odbierze jej
dziewictwo i duszę. Więcej z fabuły nie zdradzę!
rysowania autora. Jest
to dokładnie ten styl, który w mandze uwielbiam. Tym bardziej, że Moriyama dostarcza
nam wrażeń pod postacią całkiem odważnych i pikantnych rysunków. Trzeba
przyznać, że autorka trzyma się jednak japońskiej cenzury – chociaż oglądamy
sceny seksu to poza kobiecymi piersiami nie widzimy genitaliów ani męskich, ani
żeńskich. Spodziewałam się tego, aczkolwiek poczułam odrobinę rozczarowania. Z
drugiej strony jest to romans, nie hentai (chyba!).
Manga jest jednak nie tylko
erotykiem. Jest to także opowieść o dojrzewaniu, miłości, ale także samotności
i poznaniu samego siebie. A także o odpowiedzialności. Dowiadujemy się, że
każdy nasz czyn, czy decyzja, wiąże się z jakąś zapłatą lub konsekwencjami. Nie
ma w życiu nic za darmo i nie tylko od nas zależy, jaką cenę przyjdzie zapłacić
nam, czy osobom w naszym otoczeniu, za podjęte działania. „Herezja miłości” to
wzruszająca i pełna napięcia zmysłowa opowieść o kobiecie i demonie, których
jednocześnie łączy i dzieli tak wiele.
![]() |
Źródło |
Mangę polecam każdemu, kto ma ochotę sięgnąć po pikantną historię z morałem, a także popatrzeć na śliczne rysunki. Autorka w ciekawy sposób buduje napięcie, by pod koniec tomu zostawić nas z cliffhanger’em. Oczywistym jest wtedy, że złapany w sidła fabuły czytelnik od razu sięgnie po kolejny tom, bo ze mną właśnie tak było. Polecam serdecznie wszystkim miłośnikom mangi i romansów!
Ocena 10/10
0 komentarze:
Publikowanie komentarza