Uwielbiam powieści detektywistyczne. Nie jakieś
mroczne kryminały i thrillery, ale właśnie lekkie książki z zagadką do
rozwiązania. Nie potrzebuję krwawych opisów i ponurej atmosfery. Tajemnicza
śmierć, ciekawe śledztwo i rozbudowana warstwa psychologiczna to coś, co lubię
najbardziej. Jako fanka starych kryminałów Agathy Christie i Erla Stanleya Gardnera, nie mogłam przeoczyć książki
reklamowanej jako „klasyka brytyjskiego kryminału” oraz „znakomity kryminał w
angielskim stylu”. „Morderstwo ma motyw” zostało po raz pierwszy wydane w 1947
roku, a autorem jest niejaki Francis Duncan, nieznany mi wcześniej Brytyjczyk.
Nie rozczarowałam się tą książką. Pomyślałam nawet, że
chętnie przeczytam inne powieści tego autora. Myślałam, że to co mam w ręku to
tylko wznowienie, nowe wydanie. Okazało się jednak, że jest to dopiero druga
książka tego autora wydana w Polsce. Po zrobieniu małego, prywatnego
„śledztwa”, dowiedziałam się, że napisał on ok. 20 książek, które niestety nie
spotkały się za jego życia z wielką popularnością. Dopiero kilka lat temu w
Wielkiej Brytanii wznowiono jego powieść „Morderstwo na święta”, która wzbudziła duże zainteresowanie. Francis Duncan jest jednym z tych zapomnianych i
niedocenionych za życia pisarzy. Nigdy nie jest jednak za późno na odkrycie
czegoś dobrego.
„Popadasz w chorobliwe nastroje, Jonathan. Sprawa się dopiero
zaczęła, a ty jeszcze nie znalazłeś niczego, czego mógłbyś się uchwycić.
Popełniono morderstwo, a morderstwo – dodał sentencjonalnie – zawsze ma motyw”.
Mordecai Tremaine to detektyw
amator, były właściciel tabaki, czyli sklepu z tytoniem. Pomaga policji
rozwiązać zagadkowe zabójstwo. Od początku zwróciłam uwagę na jego imię, które jest dość niespotykane i skojarzyło mi
się z komedią kryminalną z Johnnym Deppem: „Bezwstydny Mortdecai”. Po polsku to
imię brzmi „Mordochaj” i nosiła je jedna
z postaci biblijnych (w Księdze Estery). Nie udało mi się niestety dotrzeć do
informacji, co więcej kryje się za tym imieniem i dlaczego 2 razy pojawia się w
kontekście zagadki kryminalnej.
Niemniej Mordecai Tremaine jest ciekawą
postacią, choć nie dorównuje on na pewno geniuszowi Herkulesa Poirota. Jest
raczej skromny, powściągliwy, mało kontrowersyjny, ma romantyczną duszę,
wzbudza ogólną sympatię. To co go wyróżnia,
to niesamowity zmysł detektywistyczny i znajomość ludzkiej natury. Na
zaproszenie przyjaciół, przyjeżdża on do urokliwej na pierwszy rzut oka
angielskiej miejscowości Dalmering. Jak można się
domyślić, dochodzi tam do morderstwa. To małe miasteczko okazuje się wcale nie
być takie spokojne. Mimo tragedii dalej trwają tam też próby
do amatorskiego przedstawienia teatralnego pt. „Morderstwo ma motyw”. Mamy tu
więc całą gromadę podejrzanych i zaledwie kilka poszlak. Po drodze dochodzi do kolejnych dramatycznych dla Dalmering wydarzeń.
Fabuła staje się więc coraz bardziej zagmatwana, nie brakuje tu też mylnych
tropów.
„Wszystko czego dotknął,
obracało się pod jego dłonią w popiół. Dochodzenie ujawniło tylko zgniliznę pod
powłoką szczęśliwej i spokojnej miejscowości, przesłaniającą zgrozę,
intryganctwo, zazdrość i makabryczne morderstwo. Czy wnętrze człowieka to
wyłącznie zepsucie, kpiące z jego zewnętrznej świetności?”.
Powieść Francisa Duncana zachowana jest w klasycznym
angielskim stylu lat 40. Jest to klimat, który bardzo lubię. Jak już
wspomniałam, zagadka kryminalna do rozwiązania, wciągające śledztwo i wnikliwe
opisy ludzkiej natury to coś, co wzbudza moje zainteresowanie. Nie potrzebuję
przemocy, agresji, wielkiego napięcia, dokładnego opisywania morderstwa ani
zgłębiania umysłu mordercy. Lubię lekkie i inteligentne powieści
detektywistyczne. Takie cechy ma właśnie ta książka. Jest tu do rozwiązania
kilka zagadek, dużo tropów, kilka trupów i wielu podejrzanych. Można się nawet
trochę w tym pogubić. Czytelnik chcąc nie chcąc sam
zaczyna „szukać” podejrzanego i analizować wszystkie opisywane wydarzenia oraz
wypowiedzi. Początek powieści oraz jej koniec bardzo mnie wciągnęły. Pomiędzy
tym był pewien moment, w którym akcja trochę zwolniła i niewiele się działo.
Mimo to, moja ogólna ocena tej książki jako całości jest bardzo pozytywna.
Cieszę się, że książki tego autora znalazły w Polsce swojego
wydawcę. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się ich więcej. „Morderstwo ma motyw”
może nie wciągnęło mnie aż tak jak książki o detektywie Herkulesie Poirocie
albo o adwokacie Perrym Masonie, ale na pewno jest to książka warta uwagi. Szczególnie
jeśli lubi się takie stare, klasyczne kryminały.
Ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Zysk iS-ka.
Kaja Dubiel
Chętnie po nią sięgnę, moje motywy.
OdpowiedzUsuń