Patrząc na
okładkę najnowszej książki Kerry Fisher „Sekretne dziecko” miałam wrażenie, że
gdzieś już ją widziałam. I nagle mnie olśniło: z twórczością Fisher miałam już
styczność, gdy recenzowałam „Posłuszną żonę”. Okładki są utrzymane bowiem w
jednym klimacie: współczesne, zwiastujące tajemniczą historię… Zresztą, co by
tu dużo mówić, sam tytuł dzieła mówi sam za siebie. Będzie dziecko, będzie
sekret. Pytanie tylko: jaką historię opowie nam tym razem autorka?
Sięgając po
„Sekretne dziecko” byłam święcie przekonana, że czeka mnie thriller
psychologiczny. Moje przekonanie okazało się błędne, bowiem książka ta to
raczej dramat obyczajowy, pełen emocji, naznaczony cierpieniem, trudnymi
decyzjami, duszącymi kłamstwami.
Susie,
wbrew sobie, musiała zrobić coś, czego odtąd zawsze będzie żałować. A potem
zdusiła swój ból i wyparła z pamięci przyczyny, dla których postąpiła tak, a
nie inaczej.
Jednak
jej sekret powraca.
Opis nie
zdradza zbyt wiele fabuły, dlatego pozwólcie, że i ja nie zdradzę Wam
szczegółów. Jednak jako że już od pierwszych stron główny motyw książki zostaje
niemal „podany na tacy”, nie będzie dramatu, jeśli napomknę, iż trudna decyzja
Susie to oddanie własnego dziecka do adopcji i to jest właściwie pierwsza
rzecz, jakiej się dowiadujemy.
Całość
została podzielona na dwie części. Pierwsza z nich to opowieść z
perspektywy głównej bohaterki, Susie, i
jest to moim zdaniem lepsza część powieści: przesiąknięty ekspresją,
wspomnieniami, retrospekcjami tekst, który intryguje i zmusza do refleksji: jak
JA zachowałabym się w tej sytuacji?, Jakie to uczucie?, Jak wygląda życie ze
świadomością, że gdzieś tam żyje twoje dziecko, a ty nie wiesz nic o jego
życiu? Część zatytułowana „Susie” to próba radzenia sobie z sytuacją, próba
normalnego życia, a jednocześnie wartko płynąca akcja, zbliżająca nas do tego,
co nieuchronne…
Z tym
przyjdzie nam się zmierzyć w kolejnej części powieści, opowiadanej z punktu
widzenia córki bohaterki, Grace. Mamy tu powolne dochodzenie do wiedzy przez
bohaterów, przy czym moim zdaniem jest to część nieco rozczarowująca i
schematyczna w porównaniu z poprzednią.
Spodziewałam
się nieoczekiwanych zwrotów akcji, tymczasem wszystko okazało się przewidywalne
do bólu. Motyw choroby, który zawsze wzbudza litość i sprawia, że z marszu
jesteśmy zdolni wybaczyć przewinienia, szczególnie starszej osobie. Zastanawiająca
wydaje się również w tej części kreacja bohaterów. Do dziwactw Susie zdążyłam
się już przyzwyczaić, jednak ze złożonością charakteru niektórych bohaterów nie
jestem w stanie się zgodzić. W nieco krzywdzący sposób autorka zaprezentowała
starszą córkę Susie, Louise, która okazuje się nieco zgorzkniałą, negatywną
postacią, pozbawioną zalet godnych pochwały. Autorka co prawda sama podkreśliła
w końcowym liście, że jej zamysłem było ukazanie, jak różne może być
rodzeństwo, poza tym dziewczynka z pewnością miała trudne relacje z matką w
dzieciństwie, jednak zaprezentowanie jej w tak negatywny sposób, przypisując
wszelkie pozytywy młodszej, dawniej zbuntowanej Grace, nieco mnie zawiodło…
Głównym
tematem książki były uczucia i próba radzenia sobie z rzeczywistością Susie i
jej rodziny, jednak nie da się ukryć, że równie ważną postacią w książce był
Adam, którego tożsamości nie zamierzam zdradzać. Czytając, miałam wrażenie, że znalazłam się w
niebie, zaś Adam to anioł, który zstąpił na niebie z poczuciem misji. Nietrudno się domyśleć, że w prawdziwym życiu nie jest tak łatwo
odnaleźć się w podobnej sytuacji, bowiem człowiek ma to do siebie, że targają
nim przeróżne emocje, nie tylko te pozytywne. Adam został pozbawiony cech
negatywnych, złości, gniewu, przez co stał się w moich oczach mało wyrazisty,
mało realny.
Możesz
uciekać od swojej przeszłości, ale ona i tak cię dopadnie…
Nie muszę
się zgadzać z tym, w którą stronę Kerry Fisher pokierowała całą historię, jak
zaprezentowała bohaterów, jak mało realne w moim mniemaniu rozwiązanie zaprezentowała. Jedno jest pewne: autorka przedstawiła piękną
opowieść o sile miłości, wybaczania, ale i o cierpieniu i kłamstwie, które
potrafi zniszczyć życie i uniemożliwić powrót do codzienności. To lektura
poruszająca, ale i dość mocna, szczególnie dla Czytelników, którzy tak jak ja
posiadają dzieci i choć przez moment potrafią wczuć się w rolę Susie. Rolę
matki, która oddała swoje dziecko i musiała ze swoją decyzją żyć. Dzień po
dniu…
Ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwo Literackie
Izabela Jurkiewicz
Słyszałam coś o tej autorce ale tej książki nie widziałam ale może się za nią zabiorę bo fajny opis :D
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MÓJ BLOG