Wszystko co dobre, szybko się kończy, taka to mała życiowa
prawda na początek. W rzeczywistości, coś, co lubimy, pędzi na łeb, na szyję i
trudno spowolnić upływ czasu. Jest to jeszcze trudniejsze, jeśli czytamy coś,
co się nam podoba. Tym bardziej, jeśli jest to po prostu manga. Z komiksami i
mangami się lubimy, ale muszą być trafione w punkt, bo inaczej szybko się nudzę
i jakoś tak tracę rezon. Na szczęście manga Eny Moriyamy pt. „Herezja miłości” należy do tej pierwszej kategorii
i niniejszym prezentuję trzeci i zarazem ostatni tom tej, hmm…. zakazanej
historii.
Dwudziestoletnia Yoshino jest pewną siebie i energiczną
dziewczyną. Ma swoje marzenia, swoje plany, ale wie, że wiele z nich nigdy nie
zostanie zrealizowanych. Zapytacie: dlaczego? Otóż będąc dzieckiem, po stracie
rodziców i tułaniu się po rodzinie jako niechciany bachor, zdecydowała się na
podpisanie paktu z demonem Belialem. Cyrograf zakłada, że piekielny książę
będzie spełniał życzenia dziewczyny i dbał o nią, a w zamian ona ma płacić
własnym ciałem: najpierw pocałunkami, które stawały się bardziej namiętne, aż w
końcu miała mu oddać swoje dziewictwo. Lecz Yoshino jest przezorna, ponieważ
chciałaby oddać się komuś, kogo pokocha, z kim będzie mogła założyć rodzinę. Czy
można planować przyszłość z demonem? Z poprzedniego tomu dowiadujemy się, że
dwudziestolatka tak naprawdę pokochała Beliala i chciałaby z nim przeżyć swoje
życie. Domyśla się jednak, że demonowi zależy jedynie na jej ciele i duszy, dlatego
nie robi sobie wielkich nadziei. A prawda jest przecież taka prosta… Belial
jest zdezorientowany i pełen wątpliwości. Powoli zdaje sobie sprawę, że
uczucie, którym darzy młodą kobietę, jest silniejsze, niżby przypuszczał i nie
jest pewien, czy wolno mu poddać się porywom serca. W końcu demon decyduje się
na pewien krok, a Yoshino poznaje prawdę o cyrografie od pewnego anioła,
chcącego pozbyć się jej ukochanego. Czy dziewczyna i pomiot piekieł skazani są
na porażkę? A może jednak los się do nich uśmiechnie? Tego nie zdradzę. Przeczytajcie
sami!
Ena Moriyama w „Herezji miłości” trzyma poziom. Pewnie
dlatego, że jest to jedynie trylogia, a nie dwudziestotomowy tasiemiec. Historia
jest spójna i wciągająca, bohaterowie mają swoje przemyślenia, co sprawia, że
nie są dwuwymiarowi. Jakby to powiedzieć, mają na swój sposób głębię. Chociaż w
kontekście mangi o podtekście erotycznym to ta głębia brzmi dwuznacznie. Bardzo
spodobało mi się również to, że autorka nie pozostawiła żadnych niechcianych
sierot i wszystkie wątki zostały pozamykane. Trochę szkoda, bo liczyłam, że
będzie można nieco „Herezję” przeciągnąć, ale dla dobra wszystkich niech
zostanie w ilości takiej, nie innej.
Manga jest naprawdę wciągająca. Częściowo ze względu na
wątek erotyczny, ale tak naprawdę opowiada o miłości i zrozumieniu samego
siebie. O potrzebach, tęsknotach i marzeniach. I o tym, że trzeba ze sobą
rozmawiać. Gdyby bohaterowie od samego początku postawili między sobą sprawy
jasno, historia skończyłaby się maksymalnie w dwóch tomach. Ale przecież
chodziło o wciągnięcie czytelnika i nakłonienie go, do sięgnięcia po tom numer
trzy. Dobra robota! A podsumowując i
trylogię, i ten tom, to po prostu polecam i tyle. Naprawdę warto zanurzyć się w
tej historii, przynajmniej na chwilę.
Ocena 10/10
0 komentarze:
Publikowanie komentarza