„O szóstej rano
już dawno jest jasno, słońce wzeszło mniej więcej kwadrans po
czwartej. W całej Polsce zaczyna się głosowanie”.
W 1989 roku nie było
mnie jeszcze na świecie. Urodziłam się rok później, więc nie
znam Polski z czasów komuny ani przemian ustrojowych. Aby się
czegoś o tym dowiedzieć, postanowiłam właśnie przeczytać
książkę „Można wybierać. 4 czerwca 1989”.
Jak żyło się
ludziom w momencie tak wielkich przemian? Przecież mimo upadającego
na ich oczach komunizmu, ludzie wiedli dalej swoje życie: chodzili
do pracy, do szkoły, robili zakupy, spotykali się ze znajomymi,
brali śluby. Reportaż Aleksandry Boćkowskiej to już trzecia
książka o PRL-u w dorobku tej dziennikarki. „Można wybierać”
w ciekawy i barwny sposób pokazuje społeczeństwo w '89 roku. Co
prawda słowo „barwny” raczej nie pasuje do Polski w tamtych
czasach, ale idealnie pasuje do tej książki. Jestem pod wrażeniem
rozbudowanej bibliografii oraz ilości przewijających się tutaj
ludzi i ich historii. Znajdziemy też fragmenty
pamiętników/dzienników. Autorka bardzo szeroko ujęła temat
wyborów i upadku komunizmu w Polsce. Opowieści o zwykłych ludziach
przeplatają się z opisem wydarzeń ze sceny politycznej. Ciekawe
jest to, że nie mamy tu tylko jednego punktu widzenia. Co prawda
większość osób wypowiadających się w tej książce była
zdecydowanymi przeciwnikami komunizmu. Jednak jak na dobry
reportaż przystało, autorka postarała się dotrzeć również
do ludzi, którzy uważali komunizm za świetny
system, najlepszy dla powojennej polski. Mamy więc w tej książce
opowieści ludzi (i o ludziach) zaangażowanych w „Solidarność”,
a także zaangażowanych w działalność PZPR. Są tutaj tacy,
którzy narzekali na życie w PRL-u, oraz tacy którzy twierdzą, że
ludziom wtedy żyło się dobrze. Aleksandra Boćkowska dopuszcza też
do głosu osoby, które były kompletnie niezainteresowane polityką
ani przemianami ustrojowymi w kraju. Niektórzy z nich po latach
nawet nie pamiętają czy brali w ogóle udział w tych wyborach albo
nie pamiętają, na którą z opcji politycznych głosowali. Ktoś z
nich nawet stwierdził: „Małe problemy przysłaniały wielkie
idee”. Ktoś inny natomiast powiedział o ludziach: „Z czasu
przemian nie zapamiętali wyborów. Zapamiętali codzienność”.
„Teraz jeździ się
za granicę, wtedy jeździło się na działkę. Dzisiaj nie ma
problemu, żeby pojechać nad morze, wtedy jeździło się do domków
nad jeziorem trzydzieści kilometrów stąd. A jednak ludzie wiedli
udane życie, jakościowo dobre”.
„Przyglądając
się twarzom wyborców, nie zauważyłem na żadnej smutku! Wręcz
przeciwnie – często z trudem skrywaną radość i satysfakcję,
które z tych twarzy aż promieniowały. Ludzie jakby odzyskali swą
godność i dumę”.
„Można wybierać.
4 czerwca 1989” nie jest książką tylko o wyborach. Oczywiście
czytamy w niej o przygotowaniach do tego wydarzenia, o jego
przebiegu, a także o tym to, co działo się potem. Jest to książka głównie o ludziach, którym przyszło żyć w momencie zmiany
ustrojowej. Jak wiadomo, każda zmiana przynosi wiele strachu i
niepokoju, ale też często podekscytowanie i radość. Co ciekawe,
autorka nie rozmawiała tylko z ludźmi z wielkich miast. Bohaterowie
jej reportażu to w dużej części ludzie z prowincji -
małych miasteczek i wsi. Daje to lepszy obraz społeczeństwa
tamtych czasów, niż gdybyśmy mówili tylko o mieszkańcach np.
Warszawy. Kolejną interesującą rzeczą, jest opisanie histori
znanego z okresu wyborów plakatu „W samo południe” z Garym
Cooperem. Dowiadujemy się nie tylko jak powstał i dlaczego stał
się taki popularny, ale też w jaki sposób Tomasz Sarnecki, jego
autor, musiał walczyć przez lata o swoje prawa autorskie (m.in. z
„Polityką”).
Jest coś, co mi w
tej książce trochę przeszkadzało, a mianowicie lekki chaos, brak
uporządkowania. Przeplata się tu nieustannie dużo osób, miejsc,
wydarzeń, wypowiedzi. Czasami nie wiedziałam już o kim albo o czym
czytam, brakowało kontekstu, wyjaśnienia. Książka podzielona jest
na części: Noc, Poranek, Popołudnie, Wieczór, Noc, a każda z
nich na rozdziały. Jak dla mnie ten podział mógłby nawet nie
istnieć, bo i tak niewiele wnosił. Podczas czytania czułam trochę
zamęt i chaos. Osobiście lubię po prostu większe uporządkowanie
i większą przejrzystość, tutaj wszystko jest wymieszane:
wydarzenia, miejsca, ludzie, wypowiedzi, wspomnienia. Poza tym
książka wywarła na mnie dobre wrażenie i uważam ją za dobry
reportaż.
„Można wybierać.
4 czerwca 1989” polecam szczególnie tym osobom, które tak jak ja,
nie znają Polski z tamtych czasów i chcą się czegoś na ten temat
dowiedzieć. Autorka przytacza w
swej książce pewną wypowiedź z '89 roku: „Nie chodzi tylko o
to, żeby zlikwidować socjalizm, tylko żeby nie trzeba już było
spędzać życia na mozolnym zdobywaniu rzeczy niezbędnych do
egzystencji”. To zdanie mocno przykuło moją uwagę. Nie wyobrażam
sobie po prostu takiego życia. Niesamowicie doceniam wolność i
dobrobyt, które wywalczyło pokolenie moich rodziców i dziadków.
Ocena: 7/10
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarne.
Kaja Dubiel
Raczej po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńJa już rodziłam się w wolnej Polsce, ale w roku wyborów, tylko cztery miesiące później :) Ale rodzice mi sporo opowiadali, jak to było, kiedy socjalizm był u nas głównym systemem. Bardzo ciekawy i wartościowy reportaż, chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńPamiętam te czasy .W 1989 roku byłam już parę lat mężatka i matka dwojga dzieci.Z chęcią przeczytam te ksiazke
OdpowiedzUsuń