
Na początek zaznaczę Wam, że nie jest to zwyczajny, pospolity romans, jakich jest pełno. Podsumowując całość mało mamy tu słodyczy, powieść ta jest raczej słodko-gorzka i to z podkreśleniem "gorzka". Główną bohaterką, jak się domyślacie najbardziej istotną jest starsza pani. Pani Callie wzywa taksówkę, by dostać się do lekarza, młody taksówkarz przyjeżdża na miejsce i czeka, trąbi, aż w końcu nawet podchodzi do drzwi i puka, kiedy nikt nie otwiera, mężczyzna zauważa za oknem starszą kobietę i postanawia wejść do środka. Staruszka w oczekiwaniu na taryfę przysnęła, dzięki Finnowi nie spóźni się na wizytę. Po pełnym niespodzianek kursie Finn zaprowadza staruszkę aż do przychodni i liczy, że może dalej ruszać w miasto. Jednak pani Callie jest tak zadowolona z usług taksówkarza, że nie pozwala mu bez siebie odjechać ani tego, ani następnego dnia.
Biorę pod uwagę to, że możecie stwierdzić po poprzednim akapicie, że to nudna historia. Jednak nic bardziej mylnego. Finn Parrish nie jest zachwycony wożeniem ciągle przysypiającej staruszki po całym mieście, twierdzi, że kobieta musi mieć z 200 lat i zastanawia się, dlaczego jej rodzina zostawia ją samą sobie... Wkrótce dowiaduje się, że jedyną rodziną pani Callie jest jej wnuczka.
Sydney Batson jest szalenie zapracowana, w jej kancelarii trwają cięcia budżetowe, ludzie tracą pracę w jedną chwilę, a jedyną szansą Sydney na zatrzymanie posady jest wygranie pewnej sprawy... Sprawy, która z góry jest przegrana...
To, co łączy całą trójkę to obawa o przyszłość, na horyzoncie są święta, ale myśleć o nich mimo wszystko potrafi tylko Pani Callie. Finn skupia się na opłaceniu czynszu, Sydney prócz tego, że także potrzebuje pieniędzy, zamartwia się tym, że może stracić pracę, warunek jej zatrzymania jest niemożliwy do wykonania i choć kobieta o tym wie i tak ciągle się łudzi...
Tylko Pani Callie, która do milionerek nie należy, planuje święta, zaprasza gości na wigilijną kolację i planuje.
Najzabawniejsze w tej historii są kursy Finna, który mimo tego, że ma już serdecznie dość starszej pani i tak ją wszędzie wozi, nawet w wolny dzień... Mężczyzna nie zauważa nawet, kiedy przywiązuje się do kobiety. Wątek romansu jest, ale bardzo subtelny i na samym końcu. Starsza pani nie bez powodu wszystko planowała tyle czasu naprzód, nie bez powodu usilnie próbowała znaleźć dla ukochanej i zapracowanej wnuczki partnera...
Uważam, że to bardzo cenna lektura, skłaniająca do refleksji, zawierająca wartościowy morał, a nawet kilka. Pieniądze są ważne, bez nich nie mielibyśmy dachu nad głową, szafy pełnej ubrań, lodówki wypełnionej jedzeniem, tyle, że czasem warto powiedzieć dość, wyjść ze swojej strefy względnego komfortu i poszukać nowej pracy, takiej, by dla najważniejszych osób w naszym życiu znaleźć trochę czasu. Życie jest kruche, nie powinniśmy o tym zapominać.
Finn w przeszłości zrobił, a może raczej nie zrobił czegoś, czego bardzo żałuje, los daje mu szansę, by mógł to wszystko naprawić. Mężczyzna już się nie waha, wie, co powinien począć.
To zdecydowanie bardziej opowieść obyczajowa, niż romantyczna. Odrobinę zabawna. choć nie do końca, bo dużo tu smutku. Nie jest niezwykle złożona, jest prosta w przekazie, lekko napisana, nieprzytłaczająca.
Doskonała na świąteczny czas zadumy, pobudzająca do przewartościowania pewnych spraw.
Polecam.
Ocena: 9/10
Julia Komorska
Mam na nią ochotę. Recenzja śliczna.
OdpowiedzUsuń