Postanowiłam zapoznać się z tymi książeczkami,
bo urzekły mnie piękne i bardzo dziewczęce okładki. Trochę zaczęłam zazdrościć
współczesnemu młodemu pokoleniu, bo w moich czasach nie było takich cudnych bajek.
Właściwie to były, ale mówię teraz o treści, a jednak oprawa graficzna raczej
nie powalała. Oczywiście dla mnie była fenomenalna, ale gdybym teraz mogła
wrócić do lat młodości i zabrać ze sobą jedną rzecz, to na pewno byłaby to
jakaś pięknie wydana i zilustrowana książka.
Isadora Moon jest dziewczynką półelfką i
półwampirką, czyli absolutnie wyjątkową. Jak można się domyślić - jedno z jej
rodziców jest wampirem (tata), a drugie elfem (mama), a ona odziedziczyła po
nich różne cechy wyglądu. Dziewczynka uwielbia balet i poświęca sporo czasu na
szlifowanie umiejętności, ale też bardzo chciałaby poznać jedną z najlepszych
tancerek. Wkrótce okazuje się, że będzie miała okazję zobaczyć ją na scenie,
ponieważ wybierają się całą klasą na przedstawienie, w którym tańczy. Jakie
przygody spotkają Isadorę Moon podczas tej wycieczki?
Książeczka ta jest dość krótka, a dzięki temu
poręczna, lekka i niewielka. Jest to zaletą, bo sprawdzi się dobrze w różnych
sytuacjach, chociażby w długiej kolejce do lekarza, bo młoda osoba będzie mogła
się czymś zająć. To niewątpliwa zaleta tej pozycji. Jest ona również bardzo
tania, więc nie mogę się przyczepić do braku grubej oprawy. Chociaż muszę
przyznać, że jej wykonanie jest naprawdę dobre w stosunku do jej ceny.
Seria ta ma kilka części i nie mam pojęcia, w
jakiej kolejności należy je czytać, ale wątpię, aby miało to jakieś znaczenie.
Na początku tej książeczki znalazłam stronę, na której zostali przedstawieni
bohaterowie, których jest niewiele i już dzięki temu pewniej podchodziłam do
lektury i miałam wrażenie, że doskonale udało mi się wejść w dość zwariowany
świat Isadory Moon oraz jej rodziny.
Tekstu na stronach nie jest jakoś dużo, ale też
przeplata się on z licznymi ilustracjami i wszystko tworzy jedną całość, która
jest miła dla oka i zachęca do czytania. Z pewnością czytelnik nie poczuje się
przytłoczony i to jest najważniejsze, bo odbiorcami tej książeczki są osoby,
które zaczynają swoją przygodę z powieściami i nie powinno się ich zniechęcać.
Ta książeczka moim zdaniem będzie wręcz zachęcać do dalszego buszowania w
przeróżnych pozycjach.
Sama treść również dobrze wypadła w moich
oczach. Książeczka ta jest lekka, przyjemna w odbiorze i co najważniejsze -
zabawna. Pokazuje ona zwariowaną, ale kochającą się rodzinę, która przecież
jest pełna kontrastów. Tata wampir, który śpi w dzień, mama elfka, która
czaruje i tak dalej. Podczas czytania kilka razy miałam uśmiech na ustach i
trudno było mi ukryć rozbawienie. Rodzina Isadory Moon bez wątpienia jest
zabawna i z nimi nie da się nudzić. Oczywiście również podoba mi się to, jakie
relacje między nimi panują. Autorka nie miała czasu, aby dokładnie je opisać,
ale myślę, że nie musiała, bo inaczej to pokazała.
Wampiry, elfy i inne nadprzyrodzone istoty do
tej pory kojarzyły mi się raczej z czymś mrocznym, bo tak te postacie zostały
wykreowane przez innych autorów. Tutaj jednak przekonałam się, że tak być nie
musi, że warto zerwać ze stereotypami, bo dzięki temu możemy stworzyć coś
naprawdę ciekawego i fascynującego. Książeczka ta jest pełna słońca, pozytywów
i warto po nią sięgnąć chociażby dzięki temu interesującemu przesłaniu.
Spodobały mi się również ilustracje, które są
proste, nie absorbują całości uwagi czytelnika i świetnie do siebie pasują. Już
po okładce można się przekonać, że kolorem przewodnim jest różowy i oprócz
czarnego, to tylko on pojawia się na grafikach. Dzięki temu całość jest spójna
i przyciąga wzrok. Wiecie... Ilustracje nie są dziełem sztuki, ale idealnie
pasują do tematyki i pokazują wszystko, co istotne. To dla mnie liczy się
najbardziej, a ja nie lubię przesytu i kombinowania, bo coś prostego zawsze się
obroni.
''Isadora Moon tańczy w balecie" to książka
zabawna, lekka i idealna dla młodej miłośniczki tego typu lektur. Autorka
oprócz świetnej fabuły i charakterystycznych bohaterów, samodzielnie stworzyła
ilustracje, które idealnie pasują do treści i widać, że włożyła w całość
naprawdę sporo serca. Polecam wszystkim, a sama zabieram się za czytanie
kolejnych części!
Ocena: 10/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu
Akapit Press
Patrycja Bomba
Myślałem, że to kosmetyki IsaDora ;p
OdpowiedzUsuńWow nie wiedziałam, że one są tłumaczone na polski :D
OdpowiedzUsuńNASZ BLOG
Ciekawa pozycja dla młodszych czytelników. Mnie przypomniała się zaraz Isadora Duncan. Kiedyś byłam zachwycona jej biografią i filmem.
OdpowiedzUsuń