
Musicie wiedzieć, że Marta Kisiel w swoich książkach pisze o tym, czego w większości dzieci się boją. O śmierci, o duchach, o potworach, demonach, złych siłach i złych uczynkach. Choć brzmi to zimno i nieco ponuro, wcale takie nie jest. Właśnie dlatego warto dzieciom podsunąć takie opowiadanie, oczywiście dzieciom, których wiek już na to pozwala.
"Małe Licho i anioł z kamienia" to kontynuacja książki czytanej przeze mnie rok temu. W domu Bożka panuje ospa, jak wszyscy doskonale wiemy, to straszne choróbsko i nikt nie chciałby się nim zarazić, właśnie dlatego mama Bożka wysyła chłopca na pewien czas w sam środek lasu - do chaty ciotki Ody. Bożek jest bardzo niepewny, chatka znacznie różni się od domu chłopca, w dodatku ciotka Oda jest dla niego zupełnie obcą osobą, na szczęście w podróży i w trakcie pobytu towarzyszą mu Gucio i anioł Tsadkiel. Chata i wszystko wokół niej zapowiada się strasznie nudno i nieprzyjemnie, w dodatku Tsadkiel nie przestaje marudzić...
Strach ma wielkie oczy, a ciocia Oda okazuje się przemiłą osobą, tylko Tsadkiel nie widzi w cioci, ani w jej chacie nic wartościowego. Obecni tam Demon, czy Czort tylko pogłębiają zrzędzenie i marudzenie anioła. Dla Tsadkiela wszystko jest czarno-białe, albo dobre, albo złe, nie bierze na to poprawek i nie uznaje, żadnych innych racji. Ciotce Odzie bardzo się to nie podoba, kobieta postrzega świat zupełnie inaczej, wierzy w kolory pośrednie, w różnorodność, w cechy i dobre i złe, nie uważa, że można być albo dobrym, albo złym... Odmienne zdania i charaktery sprawiają, że anioł w końcu decyduje się na opuszczenie lokum i rusza przed siebie, w nieznaną i zimną dal.
Pozostali martwią się o niesfornego Tsadkiela i ruszają na poszukiwania...
Bożek ma wyraźny zakaz zagłębiania się w niektóre rejony, jednak w wielkiej potrzebie i chęci odnalezienia anioła lekceważy to i wiele ryzykuje. Ktoś taki, jak nasz niezwykły i niezwyczajny chłopiec, nie powinien zapominać, kim jest...
Wspomniałam już wcześniej, że bardzo lubię styl Marty Kisiel, w połączeniu z minimalistycznymi i stonowanymi ilustracjami Pauliny Wyrt, a także dużą czcionką, jest prawdziwą perełką. Książkę polecam dla wczesnych szkolniaków, myślę, że taki minimalny wiek, to pięć lat, a później już tylko wzwyż! Uważam jednak, że dobrze byłoby, gdybyście Wy przeczytali najpierw tę historię i sami zdecydowali, czy Wasze dziecko jest już na tyle dojrzałe, by także mogło ją poznać. Czcionka jest prosta, a literki duże, więc książka świetnie nadaje się też do nauki czytania. Podsumuję tę recenzję całkowicie szczerze - warto wydać pieniądze na "Małe Licho i anioł z kamienia". Równie warto jest spojrzeć na inne dzieła Marty Kisiel.
Ocena: 10/10
Julia Komorska
Niestety, nie czytałam żadnej książki tej autorki, choć nazwisko znane mi od dawna. "Małe licho" mnie pociąga...
OdpowiedzUsuń