Mimo, że już od dawna nie jestem
dzieckiem, to nadal mam jakiś sentyment do książek dla najmłodszych. Są one
pewnym sposobem, aby wrócić myślami do tych beztroskich czasów, ale też lubię
sprawdzać, co aktualnie wydawnictwa proponują dla młodych czytelników, które
być może dopiero zaczynają swoją przygodę z czytaniem.
Isadora Moon jest dziewczynką
wyjątkową, ponieważ jej tata jest wampirem, a mama elfem. Ona po każdym z nich
odziedziczyła jakieś umiejętności i jest pół elfką, a pół wampirką. Przed nią
stoi teraz poważna decyzja, ponieważ jest w odpowiednim wieku, aby pójść do
szkoły. Ma do wyboru dwie opcje i nie jest pewna, gdzie będzie się lepiej czuć
i do którego świata należy w większym stopniu.
To już moja trzecia książeczka z
tego cyklu i mam wrażenie, że to od niej wszystko się zaczęło. Jakoś wcześniej
nie potrafiłam ułożyć ich w odpowiedniej kolejności, więc zdecydowałam się na
czytanie przypadkowe. Dzięki temu mam pewność, że wcale nie trzeba posiadać do
razu całej serii, że nie trzeba przejmować się jej kolejnością, bo to nie ma
znaczenia. Autorka tak skonstruowała wszystkie książeczki, że czytelnik nie
odczuwa braku informacji, nie gubi się w wydarzeniach, chociaż czyta w
kolejności całkowicie przypadkowej.
W tej książeczce spodobało mi się
to, że autorka bardzo wyraźnie zaznaczyła pewne różnice między elfami i
wampirami. Stworzyła dwie szkoły, do których próbowała pójść Isadora i pokazała
w czym dziewczynka jest dobra, a w czym słaba. Zestawiła ją z innymi dziećmi –
prawdziwymi wampirami i prawdziwymi elfami.
Książka ta jest napisana bardzo
prosto, lekko i przyjemnie. Bez wątpienia młody czytelnik nie powinien mieć
problemu z czytaniem i na pewno wciągnie się w treść. Z pozoru lekka historia,
książeczka cieniutka, a jednak w środku znajdziemy naprawdę sporo informacji,
bo fabuła nie jest aż tak bardzo ograniczona jakby mogło się wydawać. W końcu w
środku opisane są właściwie trzy różne szkoły – jedna dla elfów, druga dla
wampirów, a trzecia dla normalnych ludzi.
Warto zaznaczyć, że seria ta jest
niezwykle spójna pod kątem kolorystycznym. Jest to kolejna książeczka, gdzie
dominuje róż, czerń i biel. Na ilustracjach nie widać innych barw i to jest
naprawdę świetne, przynajmniej dla mnie. Całość jest bardzo dziewczęca, prosta
i jednocześnie to wszystko sprawia, że nie tylko ilustracje są obiektem
zainteresowania młodej osoby, bo nie odwracają one uwagi od treści. To jest
ważne, bo w końcu historia Isadory jest na tyle ciekawa, że warto jest głębiej
się z nią zaznajomić.
Na pewno bardzo fajne jest to, że
ilustracje i treść stanowią jedną całość. Strony nie są przepełnione literami,
ale też nie przytłaczają na nich grafiki. Wszystko ma swoje miejsce i dzięki
temu całość czyta się bardzo przyjemnie.
Na koniec jeszcze chcę wspomnieć,
że wykonanie tych książeczek nie jest jakieś super, ale też nie mogę
powiedzieć, że jest beznadziejne. Lubię jeśli tego typu pozycje mają grube
okładki i tak dalej, ale takie materiały z pewnością są droższe i podnoszą cenę
produktu. Książeczki o Isadorze Moon są dość tanie, ale też kierowane do starszaków,
które powinny potrafić szanować swoje rzeczy i eksploatować je w sposób
ostrożny.
,,Isadora Moon idzie do szkoły”
to kolejna książeczka z serii, którą od jakiegoś czasu mam okazję poznawać.
Cieszę się, że na nie trafiłam, bo dzięki nim wracam do beztroskich lat i
przypominam sobie czasy, gdy byłam wielką fanką fantastyki, przez co
pochłaniałam wszystkie książki o wampirach.
Ocena: 10/10
Za możliwość przeczytania
dziękuję Wydawnictwu Akapit Press
Patrycja Bomba
0 komentarze:
Publikowanie komentarza